W czwartkowy wieczór opublikowano rozporządzenie, które w kilku słowach odebrało wielu osobom jedną z ostatnich cząstek nadziei:
Wyrazy „17 stycznia 2021 r.” zastępuje się wyrazami „31 stycznia 2021 r.”
Ten fragment rozporządzenia oznacza przedłużenie na kolejne dwa tygodnie obostrzeń nałożonych m.in. na lokale gastronomiczne czy siłownie. To oznacza, że zgodnie z prawem dalej nie będziemy mogli skorzystać z wielu usług, a przedsiębiorcy nie będą mogli ich legalnie świadczyć.
Jeszcze niedawno przedsiębiorcy przewidywali dwa scenariusze:
- Pierwszy, optymistyczny obejmował sytuację, w której społeczny sprzeciw, który wyraziliście i Wy pod naszym artykułem, spowoduje, że pojawią się pewne nowe możliwości. Zakładając ten scenariusz, przypuszczano, że w ostatniej chwili pojawi się rozporządzenie, którego treść będzie uwzględniała głośny sprzeciw. Oczekiwano, że możliwe jest poluzowanie niektórych restrykcji. Wprowadzenie ścisłych wytycznych sanitarnych m.in. dla walczących o swoje przetrwanie lokali gastronomicznych, hoteli, pensjonatów czy klubów fitness miało dać szansę tym biznesom znów zacząć zarabiać.
Wielokrotnie już powtarzano, że nawet wyśrubowane oczekiwania względem higieny przy jednoczesnej możliwości otworzenia przedsiębiorstw może być dla wielu lepszym rozwiązaniem, niż ciche i spokojne dogorywanie.
- Drugi, realistyczny, zakładał, że w ostatniej chwili pojawi się rozporządzenie, które potwierdzi w pełni zapowiadane wcześniej obostrzenia. To miało oznaczać, że zgodnie z prawem, wiele biznesów nie będzie mogło być czynnych. Oznacza to, że restauratorzy nie powinni wybiegać z marzeniami o obsługiwaniu kolejnych klientów w lokalu, a właściciele siłowni, nawet ci, którzy przemianowali je na kościoły, będą musieli pozostawić je zamkniętymi. W takiej sytuacji otwarcie kolejnych lokali będzie wiązało się z ryzykiem kontroli, najprawdopodobniej policji i sanepidu, którzy w podobnej formie, jak czynią to i teraz, będą sprawdzać, czy obostrzenia są przestrzegane. Nie ma znaczenia, w jaki sposób oceniać będziemy regulację: otworzenie biznesu będzie oznaczało ryzyko nałożenia kar administracyjnych na właścicieli. Ten scenariusz właśnie się spełnił.
Co powinni zrobić przedsiębiorcy w tej sytuacji? To pozostaje niewiadomą.
We Włoszech podobne, ścisłe obostrzenia obowiązują od listopada i przedsiębiorcy dowiedzieli się o ich dalszym przedłużeniu. Ich bunt jest jednak masowy. Złamanie prawa, czy konstytucyjne nieposłuszeństwo, jak niektórzy je nazywają, promują dziesiątki tysięcy przedsiębiorców, głównie z branży turystycznej i gastronomicznej.
Czy protest będzie miał podobny, masowy charakter w Polsce? Tego nie wiemy.
Dajcie znać, czy ruszycie korzystać z ponownie otwieranych usług, czy też całkowicie sprzeciwiacie się tej koncepcji i będziecie korzystać tylko możliwości w pełni legalnych?
Zapraszamy do udziału w ankiecie!
Napisz komentarz
Komentarze