Już od dłuższego czasu uwagę przechodniów i kierowców przyciągał widok rozświetlonego wieczorem obiektu odnowionego lodowiska. Wspaniałe, nowoczesne i jasne lampy oświetlały nową arenę wyłożoną tartanem, na której pojawiła się lodowa tafla.
O urodzie gorlickiego lodowiska pisaliśmy już wcześniej - artykuł.
Wszystko wydawało się być gotowe, nawet późnojesienna pogoda była sprzyjająca dla świetnej prosperity lodowiska. Temperatura przez dłuższy czas utrzymywała się poniżej zera, a nocami notowano dwucyfrowe mrozy.
I tak minął prawie cały grudzień. Nastały Święta, a wraz z nim przyszło ocieplenie.
To niestety nieszczęśliwe zrządzenie losu, iż na taką okoliczność przypadło oficjalne otwarcie gorlickiego lodowiska. Pojawiliśmy się z aparatem, by towarzyszyć pierwszym łyżwiarzom przy wejściu na wyremontowany obiekt. Punktualnie o godzinie 9.00 z samochodu marki Renault wysiadł chłopak z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Po wejściu na teren lodowiska nie przywitał nas nikt z obsługi obiektu, to nie był dobry znak. Zobaczyliśmy za to dwie wywieszki po obu stronach wejścia, treści:
"UWAGA! Bardzo przepraszamy, ale z przyczyn niezależnych od Ośrodka Sportu i Rekreacji w Gorlicach, lodowisko jest nieczynne do odwołania".
Po przyjściu do bandy ślizgawki stwierdziliśmy, że na takim lodzie nie da się jeździć. Nic dziwnego, przy temperaturze 5 stopni i mocnym ciepłym wietrze, żaden śnieg i lód nie był w stanie się utrzymać. Na tafli liczne były duże kałuże wody. W takich warunkach nie można było jeździć na łyżwach.
Cóż trzeba poczekać na mróz, by wtedy móc cieszyć się z tak fajnego obiektu, którego wizerunek znacznie różni się od tego widzianego przez lata. Obiekt piękny, pogody brak.
Tomasz Stasiowski
Napisz komentarz
Komentarze