Największa motywacja? Podwójne „łał” – pierwsze na widok tortu, a drugie po jego spróbowaniu – mówi z uśmiechem Agnieszka Czocher. I dodaje: Ludzie są przyzwyczajeni, że jeśli tort ładnie wygląda, to nie może dobrze smakować. Robię wszystko, żeby zmienić ten stereotyp, na razie wśród moich znajomych i rodziny, których obdarowuję ciastami.
Z domu wyniosłam przekonanie, że każde święto czy uroczystość rodzinna wymaga odpowiedniej oprawy, również, jeśli chodzi o to, co ląduje na stole. Dlatego na niedzielę musi być ciasto! – śmieje się. I dodaje: Najlepiej za każdym razem inne.
Babcia pani Agnieszki, z wykształcenia skrupulatna ekonomistka, zostawiła wnuczce mnóstwo przepisów.
Wycinanych z gazet sprzed kilkudziesięciu i kilkunastu lat, zebranych w segregatory; starych zeszytów z odręcznie zapisanymi recepturami, pojedynczych kartek z przepisami pisanymi na maszynie, wraz z adnotacją, od kogo dany przepis pochodzi i kiedy babcia go dostała – wyjaśnia.
W swoich tortach pani Agnieszka stara się łączyć proste, ale wyraziste smaki z nowoczesnymi dekoracjami, w których już osiągnęła europejski poziom, mimo że sugarcraftingiem zainteresowała się dopiero dwa lata temu, kiedy postanowiła upiec swojemu bratankowi tort na pierwsze urodziny.
Jestem wobec siebie bardzo krytyczna. Na dekorację, pod którą popisałabym się obiema rękami jeszcze dwa tygodnie temu, dzisiaj kręcę nosem – wyjaśnia.
Lubię minimalizm, chociaż nie stronię od eksperymentów, na przykład, jeśli tworzę tort dla dziecka, ale jeśli mam wybór to stawiam na prostotę - „gładki” tort z małym bukiecikiem – mówi.
Taka niewielka wiązanka kiedyś powstawała przez kilkanaście godzin, dzisiaj wystarczy kilka - oczywiście wszystko zależy od rodzaju kwiatów i wielkości kompozycji.
Pierwsze kwiatowe próby?
Róża. Zobaczyłam w Internecie zdjęcie, obejrzałam film instruktażowy i pomyślałam - łatwe, dam radę – mówi. I dodaje: Radę i może dałam, ale efekt był… marny. Co prawda babcia, na której urodziny przygotowywany był „różany” tort, była zachwycona, ale ja nie.
Potem były kolejne próby i długie godziny spędzone na wałkowaniu, wycinaniu, modelowaniu i dopracowywaniu szczegółów.
Tak sobie siedzimy z mężem po nocach. On - przy komputerze, ja - w kuchni – mówi ze śmiechem.
Przekonuje, że w tworzeniu tortowych dekoracji ważniejsze od talentu są długie godziny ćwiczeń. Pomagają zdolności manualne, ale dopracowane kwiaty to kwestia wprawy. I podglądania specjalistów, dlatego pani Agnieszka ciągle wyszukuje nowe kursy i jeździ na szkolenia u mistrzów fachu.
Na szczęście pojawia się coraz więcej tego typu warsztatów dla cukierników amatorów – mówi.
O byciu amatorem nie ma tu mowy, ale pani Agnieszka cały czas powtarza, że na razie jest na etapie szlifowania swoich umiejętności i zdobywania nowych.
Najczęściej bazuje na pewniakach – wykorzystuję sprawdzone po wielokroć przepisy, podbieram mamie domowe jaja, albo kupuję te eko – wymienia z uśmiechem. I dodaje: Nie stosuje półproduktów, które czuć już po pierwszym kęsie.
Najbardziej popularnym smakiem wśród przyjaciół pani Agnieszki jest delikatnie kawowy biszkopt z kremem krówkowym i świeżymi gruszkami.
Specjalizuje się też w domowych sernikach i tu na „ratunek” śpieszy teściowa i jej wiejski ser.
Lubię tradycyjne wypieki, ale równie często testuję nowoczesne receptury. Ostatnio piekę makaroniki - małe francuskie ciasteczka bezowe – wyjaśnia.
Dekorowanie tortów nie jest jej jedyną słodką pasją – od jakiegoś czasu zgłębia również tajniki ozdabiania pierników lukrem królewskim.
Przede mną kolejne wyzwanie – pierniki wielkanocne. Wiem, że akurat te ciasteczka kojarzą się z Bożym Narodzeniem, ale moi znajomi wręcz domagają się pierników - pisanek – mówi.
Ma na swoim koncie już pierwsze wyróżnienia, które zdobyła w ubiegłym roku podczas pierwszej edycji Cake Festiwal Poland w Katowicach. Jej bukiet jadalnych kwiatów oraz tort zostały dostrzeżone i docenione przez konkursowe jury.
Tworząc cukrowe kwiaty, dążę do jak najwierniejszego odwzorowania poszczególnych gatunków, bo przecież każdy z nich ma inną budowę, inne liście, inną strukturę. W związku z tym akcesoriów do ich „produkcji” ciągle mi przybywa. Miejsca nam na szczęście nie brakuje, więc dodatkowy regał nie był problemem – mówi z uśmiechem.
Jak podkreśla - niezwykle ważne jest też wsparcie najbliższych, którzy dopingują ją w realizacji marzenia, jakim jest własna pracownia wypieków artystycznych. I chociaż na co dzień mieszka i pracuje w Krakowie, to zapewnia, że swoją „słodką” przyszłość wiąże z Gorlicami. Na razie piecze „tam”, a przywozi „tu”, bo to w Gorlickiem mieszka cała jej rodzina i większość przyjaciół.
Zdjęcia tortów: archiwum prywatne
Zdjęcie bukietu: Cake Festival Poland
Napisz komentarz
Komentarze