Gościmy w domu Tomasza Tajaka, autora niesamowitej szopki bożonarodzeniowej. Całość robi niesamowite wrażenie, mimo że na powierzchni kilku metrów kwadratowych znajduje się kilkaset elementów to mamy poczucie harmonii i ładu.
Jeszcze większy zachwyt wywołuje wyłączenie światła, gdy z zakamarków dobiegają blaski i cienie malutkich lampek, które podświetlają wybiórczo elementy tej genialnej instalacji.
Artysta buduje szopki już od prawie 30 lat i cały czas je rozwija. Zobaczcie, co stworzył w tym roku.
Jest to szopka typu włoskiego – mówi Tomasz Tajak.
W tym momencie jest tu około 800 figurek różnej wielkości, najcenniejsze dla mnie to są te z terakoty, wyprodukowane w Neapolu i Prowansji, bo są tu te dwa typy szopki połączone.
Już prawie od 30 lat mam do czynienia z szopkami, ostatnio można je było zobaczyć m.in. w Kobylance.
W tej szopce dzieje się mnóstwo historii, np. tu mamy cygankę bez ręki, która wróży z kart, a piesek zbiera pieniążki, poniżej jest inna cyganka, która pod kościołem sprzedaje dywany, w innym miejscu kucharze biją się wałkami. Są też kobiety, które modlą się pod figurką świętej Teresy, i pani z dzwoneczkiem, która woła wszystkich na modlitwę. Ot, takie życiowe sprawy dziejące się w każdym mieście.
W większości te figurki są z włoskiej Prowansji, są związane z różnymi starymi zawodami, jest na przykład garncarz, jest kucharz zarówno włoski, który serwuje nam pizzę z pieca, ale też grecki, który patroszy rybę. Jest kucharz, który obiera kartofle, obok niego mamy owieczkę, która wkrótce trafi na stół. Tych wątków jest mnóstwo, wiele z nich poświęciłem dzieciom, a więc jest tu wiele zwierząt, które na pewno wzbudzą dziecięcą ciekawość i wyobraźnię.
Najważniejsza jest centralna część szopki, która osadzona jest jakby w ruinach świątyni, bo tak zbudowana jest włoska szopka, gdzie głosi się, że Jezus narodził się w grocie. Tam jest Jezus z Maryją, za nimi stoi baranek, który chucha na dziecko, a Maryja ogrzewa sobie stopy trzymając je na osiołku.
Patrząc w różne miejsca można przyjrzeć się niektórym postaciom, tak na przykład jest złodziej w ostatniej scenie, który na samej górze okrada zegarmistrza i ta historia ma swoją kontynuację w innym miejscu szopki, bo ten zegarmistrz zaraz zdzieli złodzieja w głowę, a zegar już zaraz przehandlują kupcy rybakom. Te wątki są przygotowane dla zaciekawienia dzieci.
Bardzo dużo elementów powstało w czasie covidu, gdy siedząc w domu w zamknięciu, wykonywałem elementy tej szopki, wykorzystując przeróżne rzeczy, kartony, kawałki płytek, kamyczki, figurki, które przynosili mi znajomi, albo które gdzieś wypatrzyłem w internecie.
Tu gdzieś coś przemalowałem, tu gdzieś coś przygipsowałem, tu kawałek rozbitej doniczki. Wiele elementów pochodzi z pchlego targu, które dla kogoś nie stanowiły żadnej wartości, a mi układały się w pewną całość, wpisując się w jakiś wątek ujęty tu w szopce.
To co widać tutaj, to efekt zbiorów 6 ostatnich lat, mam jeszcze oprócz tego mnóstwo innych, mniejszych i większych elementów, które na pewno tu trafią, ale każdy szczegół musi mieć swój kontekst, tu nic nie trafia z przypadku, nawet mikroskopijne naczynie porcelanowe o średnicy kilku milimetrów musi mieć swoje miejsce. Zapasy czekają na kolejne pomysły i wątki, a przede wszystkim miejsce.
Wszystko musi tu być postawione w jakiejś formie i być częścią historii, np. ta miseczka (przyp. red. - Tomasz Tajak pokazuje całą tacę miniaturowych naczyń i wskazuje na jedno z nich) trafi do rąk kobiety, która będzie myła w niej ręce.
Szopka cały czas żyje, wszyscy moi znajomi wiedzą, że ją robię i przywożą mi różne rzeczy, które ja potem adaptuję do całości kompozycji. Coś, co jest pojedyncze, może być uznane za nieużyteczne, ale w grupie innych rzeczy nabiera wartości. Jestem tak zaangażowany w tę instalację, że dokładnie wiem, gdzie co jest postawione, nawet gdyby coś się przesunęło i zgubiło, to od razu to zidentyfikuję i naprawię. Mam po prostu pamięć fotograficzną.
Moim największym przekleństwem, jeśli można tak o tym powiedzieć, jest brak miejsca na szopkę. Dawniej robiłem ją w salonie, sypialni, teraz wylądowała na ganku.
Moim marzeniem jest wyjście z szopką na zewnątrz, np. do oszklonego pawilonu na środku rynku, z odpowiednim podświetleniem i iluminacją, możliwością obejścia jej dookoła.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to zrealizować.
Korzystając z okazji, chciałem życzyć wszystkim wesołych świąt.
Napisz komentarz
Komentarze