Festiwal Muzyki 4. Strony Karpat, to nie tylko impreza dla melomanów, lecz także dla tych, którzy chcą zagłębić się w muzyczną głębię utworów różnych kultur. Tegoroczna edycja tego fascynującego wydarzenia emanująca bogactwem dźwięków, będzie jeszcze długo rozbrzmiewać w sercach uczestników.
Event organizowany od 9 lat przez Gorlickie Centrum Kultury to impreza muzyczna będąca prawdziwą ucztą dla zmysłów. Na festiwalowej scenie pojawili się artyści reprezentujący różny klimat etniczny i kulturowy, a ich muzyka przeniosła słuchaczy w różne zakątki świata. Kiedy zamykali oczy, mogli znaleźć się w klimacie Burkina Faso, Tajwanu czy Kolumbii, muzyki reprezentowanej przez jedną z międzynarodowych ekip. To właśnie podczas tego występu dźwięki mongolskiego matoquin, afrykańskiej kory, azjatyckiego erhu, czy kolumbijskich instrumentów perkusyjnych mieszały się z szumem wiatru i zachęcały do spontanicznego tańca.
W tym miejscu należy też wspomnieć o atmosferze, która unosiła się w powietrzu przez cały czas trwania festiwalu. Muzyka znana nam z różnych regionów Europy mieszała się z tą egzotyczną.
Pierwszy dzień festiwalu był nie lada wyzwaniem dla organizatorów, którzy musieli zmierzyć się z rękawicą rzuconą im przez pogodę. Potężna nawałnica nie oszczędziła sprzętu rozstawionego na gorlickim Rynku, który po bardzo obfitych opadach deszczu musiał być przez pewien czas unieruchomiony.
Sceną festiwalu stała się płyta Rynku, co miało również swój pozytywny wymiar, bo skróciło dystans między widownią a artystami, a ci pierwsi mieli ich na wyciągnięcie ręki.
Festiwal zainaugurowali muzycy zespołu Johip!, a zaraz po nich wystąpiła egzotyczna mieszkanka kulturowa kolektywu Cultural Concept.
Drugi dzień to swojskie klimaty zaprezentowane przez rodzimą Kapelę Beskidnicy, Opa Cupa oraz muzyków z Beskidu Żywieckiego, Bree & Zespół Chwila.
Przez dwa festiwalowe dni gorlicki Rynek był wypełniony publicznością, której nie była straszna nawet niepewność pogody.
Napisz komentarz
Komentarze