Dwadzieścia lat temu, a więc 22 kwietnia 2002 roku pożegnaliśmy poloneza. O tym wyjątkowym samochodzie porozmawiamy z jego właścicielem Łukaszem Bieńkiem.
Skąd się wziął pomysł na poloneza?
Kupiłem go trochę przypadkowo, po prostu szukałem czegoś pod wyjazd na Złombol w 2021 roku – mówi szczęśliwy posiadacz poloneza caro 1.6 Łukasz Bieniek.
Od tamtej pory zakochałem się w tym samochodzie, można powiedzieć, że traktuję go jak mercedesa. Jeżdżę nim teraz rzadziej i stoi sobie w garażu na honorowym miejscu. Czeka na przygotowania do tegorocznego zlotu w Gorlicach, a potem wyruszy w trasę do Albanii.
Powiedz coś więcej o swoim pojeździe:
Mój polonez to model caro z 1995 roku – mówi Łukasz.
Kupiłem go od pierwszego właściciela z oryginalnym przebiegiem 96 tys. km. Jest w bardzo dobrym stanie technicznym. Podczas Złombolu przejechaliśmy nim ponad 5 tys. km i w tym czasie jedyną jego usterką było przepalenie się bezpiecznika. Doglądam go przez cały czas, dbam o wszystkie podzespoły, i pewnie czeka go kolejny duży przegląd przed wyjazdem do Albanii, ale już teraz muszę przyznać, że jestem bardzo z niego zadowolony.
Co ci się najbardziej podoba w polonezie a co przeszkadza?
Najlepszą jego stroną jest jego prostota, i w naprawie, i w jego użytkowaniu. Zakup poloneza był podyktowany dostępem do części oraz faktem, że w Złombolu bierze udział bardzo dużo polonezów.
W przypadku awarii wielu uczestników jest w stanie ci pomóc, bo jadą podobnymi modelami i mają dużo części zapasowych ze sobą. Mój „poldek” nie sprawił żadnych problemów i to bardzo się mi w nim podoba.
O jego wadach trudno mi powiedzieć, bo do tej pory ich nie doświadczyłem. I oby jak najdłużej.
Jakie masz plany na swojego poloneza?
W tym roku razem z żoną mamy zamiar pojechać na kolejny Złombol, zdecydujemy się na trasę do Albanii, ale to dopiero we wrześniu.
Już za tydzień w Gorlicach, mamy zamiar pojechać na zlot starych pojazdów, gdzie będziemy już się promować, szukając sponsorów na nasz charytatywny wyjazd.
Zapraszamy wszystkie osoby chętne na gorlicki Rynek. Szukajcie czerwonego poloneza z napisem Złombol! – zachęca Łukasz.
A teraz kilka słów o samym polonezie
Samochód – w różnych wersjach – był produkowany od 1978 roku. Szybko zdobył sympatię kierowców i wszedł do służby, na przykład w policji. Różnił się znacznie od powszechnych na polskich drogach fiatów – 125p i 126p. Zresztą polonez został następcą tego pierwszego. Do 1991 roku oba pojazdy były produkowane jednocześnie.
Włoska pomoc i rozwiązania techniczne
Pierwsza myśl o polonezie zrodziła się jeszcze w 1972 roku. Wówczas komunistyczne władze uznały, że „duży fiat” już mocno odbiega od motoryzacyjnych standardów. Zdecydowano, że trzeba Polakom nowego wozu. W prace konstrukcyjne zaangażowano inżynierów z włoskiego Fiata. Polska miała powiedzieć, jakiego samochodu potrzebuje, a Włosi mieli nakreślić rozwiązania techniczne.
Polonez miał być samochodem nowoczesnym i – mimo że Jeremy Clarkson, twórca szalenie popularnego programu „Top Gear”, nie raz kpił z polskiego samochodu, to dekady temu „poldek” miał być gwiazdą nie tylko polskich dróg. Włosi mieli zaprojektować auto odpowiadające najnowszym ówczesnym normom bezpieczeństwa. Co do ekologii, to polonez miał mieć normy emisji spalin zgodne z wymaganiami Europy Zachodniej i USA.
W 1976 roku Włosi przywieźli do Polski srebrnego poloneza. Spodobał się i od razu został skierowany do produkcji. Nie było łatwo, bo trzeba było szybko zmodernizować fabrykę. Dlatego pierwsze siedem sztuk powstało w Turynie. Potem już wyjeżdżały z FSO.
Początkowo wypuszczano kilka egzemplarzy dziennie. Nie były to wówczas polonezy. Nazwę auta – jak wiele innych nazw w PRL-u (np. nazwę popularnego zespołu Kombi wybrali radiosłuchacze) – w plebiscycie czytelników „Życia Warszawy”. Wóz się spodobał. W pierwszym roku produkcji powstało 3506 egzemplarzy poloneza.
Caro – to było coś!
O jego historii, modelach, popularności można pisać książki. Przez lata powstało kilkanaście wersji silnikowych. Były wersje pięcio i trzydrzwiowe. Montowano w nim też włoskie silniki, dzięki którym do 10 km/h rozpędzał się w 12 sekund. W 1980 roku na rynek weszła bardzo oszczędna, ale tańsza wersja poloneza, która nie miała kołpaków, ozdobnej listwy, tylnej wycieraczki, rozkładanej tylnej kanapy.
Jednak fanom motoryzacji w pamięci utkwiły najstarsze i najnowsze modele. Te drugie to już lata 90. XX wieku. W 1991 roku zadebiutował polonez caro. To było coś!
Konstruktorzy wprowadzili prawie 300 zmian (a dokładnie: 270). Zarówno technicznych, jak i stylistycznych. Zamontowano nowe przednie reflektory, zmieniono zderzaki, kierownicę można było regulować, pojawił się szyberdach, autoalarm i prawdziwy hit – lakier metalik.
Jako ciekawostkę można przypomnieć sytuację z 1991 roku, gdy polscy piłkarze wrócili do kraju ze srebrnymi medalami olimpijskimi, każdy z zawodników otrzymał złotego poloneza.
Król odchodzi – konkurencja jest silna
Potem były jeszcze wersje Plus i Atu. Wydawało się, że polonez może jeszcze pojeździć. Że kolejne wersje nie pozwolą mu odejść. Ale pojawiały się problemy.
Kiedy poloneza zaczęła produkować koreańska firma Daewoo, modernizowała je. Dokładała np. poduszki powietrzne. Testowała też inne wersje, np. terenową, która jednak nie weszła do produkcji. To było za mało. Konstrukcyjnie polonez się starzał. Odstawał od innych wozów Daewoo. Miał też silną konkurencję z Zachodu. Polacy mogli jeździć oplami, renault, peugeotami... Polonez nie był już atrakcyjny.
22 kwietnia 2002 roku zawieszono produkcję. Potem przyszła decyzja o ostatecznym jej zaprzestaniu. W sumie przez lata wyprodukowano 1 061 807 egzemplarzy w różnych wersjach.
Ile kosztuje teraz?
Dziś trudno jest spotkać poloneza na drodze. Ile trzeba zapłacić za takie auto? Na największym w Polsce portalu aukcyjnym jest obecnie tylko siedem takich ofert. Ceny zaczynają się od 3,5 tys. zł. To polonez atu z 1998 roku. Ma przejechane 63 tys. km. 12,5 tys. zł trzeba zapłacić za ten sam model, ale o dwa lata młodszy.
Samochód na chwilę obecną nie wymaga już nakładów finansowych. To, co zostało zrobione: podwozie – wymiana poszycia i progów, remont silnika – wymiana uszczelki pod głowicą, szlif głowicy, regeneracja alternatora, wymiana pompy wody, rozrządu, płynów eksploatacyjnych.
Wymieniony zbiornik paliwa oraz przewody. Wymieniona łapa sprzęgła. Posiada manualną klimatyzację, ale niedziałającą. Być może wystarczy tylko sprawdzić szczelność, nabić, założyć pasek – zachęca sprzedawca.
Z kolei auto z 2000 roku, ale – jak zapewnia właściciel – „oryginał” w stanie perfekcyjnym, kosztuje blisko 28 tys. zł.
W czerwcu ubiegłego roku Sylwia i Łukasz Bieniek wzięli udział w charytatywnym zlocie starych samochodów Złombol 2021, pokonując swoim polonezem dystans ponad 5 tys. km. Można o tym przeczytać w naszej relacji >>>Złombolowa przygoda Sylwii i Łukasza! Zachwycający Istambuł i niespodziewane spotkanie
News4Media/opracowanie: Tomasz Stasiowski
Napisz komentarz
Komentarze