Premier Tusk, w polityce od 20-tu lat, Jarosław Kaczyński i Waldemar Pawlak – 22 lata, Ryszard Kalisz, Leszek Miller, (...) i tak bez końca. Jak to się dzieje, że partie w sejmie zmieniają się tak rzadko, a jeśli już to jest to rozpad, połączenie lub zmiana tylko nazwy? Wciąż te same twarze. Otóż polityka to nie rządzenie, dbanie o dobro obywatela i rozwój gospodarki. Polityka to sprytne, bezlitosne oszukiwanie wyborców w celu przedłużenia życia politycznego . To nieustająca walka o przetrwanie, walka o bycie na wierzchu, bycie wpływowym politykiem. Każda władza najpierw dba o siebie na przyszłość, a dopiero potem stara się zrobić coś dla ogółu, nazywamy to „pchaniem się do koryta”. Prezydenci i premierzy korzystają z rad ekspertów od wizerunku zewnętrznego. Tylko dzięki tym osobom z zaplecza nasi politycy są tacy czytelni, ładni i przyzwoici. Sprawujący władzę dbają o to jak ich się odbiera, każde potknięcie, gafa słowna czy gest może mieć bardzo duże znaczenie, a skutkiem może być spadek poparcia i ostatecznie odsuniecie od „koryta”.
Przekaz pozawerbalny jest bardzo ważny. Wyborcy, widzowie szklanego ekranu podświadomie zwracają uwagę na zachowanie, gesty i ubiór polityka. Nie można sobie pozwolić na byle jaki krawat czy nie wypastowane buty. Kamera bezlitośnie to wyłapie, a oko ludzkie przekaże do mózgu informacje o niechlujnym lub nie do końca poważnym człowieku i jako jednostka różniąca się od stada zostanie z tego stada wypchnięta. Polityk za wszelką cenę nie może się zdradzić miną i zachowaniem gdy kłamie. Najlepsi potrafią swoją błękitną koszulą, błyszczącymi lakierowanymi butami oraz wyuczoną gestykulacją rąk zrobić nam iluzje wcale nie gorszą od Davida Copperfielda. Patrzymy w nich i wydają nam się piękni, przekonują nas do siebie przy kolejnych wyborach.
Wśród nowych nie liczących się patii mamy Socjaldemokrację Polską czyli uciekiniera Borowskiego z SLD, Partię Demokratyczną –demokraci.pl jako kontynuację Unii Wolności, Polska Jest Najważniejsza jako niechciani i zbuntowani współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, a zarazem posłowie PIS. Nawet Ruch Poparcia Palikota, który powstaje zupełnie od podstaw i jest to ewenement, ma swojego przewodniczącego, który jest uciekinierem z Platformy Obywatelskiej.
Rzecz jest w tym, że sami sobie ich wybieramy, nikt Nam ich nie narzuca. Teoretycznie każdy z nas może startować w wyborach, możemy tworzyć własne partie i komitety wyborcze tylko, że szanse wyborcze zależne są od mediów, nikt nie zagłosuje na mało znaną partię jeśli nie będzie wiedział o jej istnieniu, nie będzie znał ludzi, którzy ją tworzą, nie będzie znał jej programu. Głosujemy na tych których znamy z telewizji, lub też na tych którzy znajdują się na liście wyborczej razem z tymi których znamy z ekranu.
Nawet jeśli nie chcemy głosować na tych samych, to i tak głosujemy na mniejsze zło po to by nie dopuścić do władzy większego zła. Wszystko za sprawą sondaży, którymi nieustannie karmią nas media co kilka dni. Te nowe partie zawsze są z tyłu, jest im poświęcane znacznie mniej czasu antenowego, rzadko zaprasza się na wywiady i rozmowy polityków nie będących posłami. Instytuty badające opinie społeczne pokazują niskie poparcie w sondażach i sondach, a potem jak w kole zamkniętym mówi się o braku szans na wejście do parlamentu ze względu na to poparcie. Niezwykle ważny jest sposób przeprowadzania sondażu – telefoniczny, czy face to face - treść zadanego pytania i kolejność proponowanych odpowiedzi. Instytuty dopuszczają się świadomej manipulacji na sondowanym wykorzystując banalne tajniki psychologii człowieka. Oglądając te z manipulowane, a przez niektórych uważane za ustawione sondaże, rezygnujemy z głosowania na tych co i tak przegrają. Nie chcemy marnować głosu. Psychologia człowieka mówi o tym, że lubimy być po stronie zwycięzców, nikt nie lubi przegrywać. Zwycięzca szybko zyskuje większe poparcie niż wynik wyborczy, jest to także wynik kredytu zaufania danego politykowi przez wyborców kontrkandydatów.
Politycy zdają sobie sprawę ze znaczenia radia, telewizji i internetu, dlatego dbają o dobre stosunki z nimi. Dostrzegamy w poszczególnych stacjach radiowych i telewizyjnych poparcie dla określonej partii i polityków, widoczna jest też niechęć wobec innych. Jasny jest więc powód dla którego rządzący chcą przejąć władzę także w Telewizji Publicznej.
Nie bez powodu media nazywa się czwartą władzą.
Adrian Wokurka
Napisz komentarz
Komentarze