Cel jaki przyświecał Iwonie i Wiesławowi Budziakom był dość prosty. Weźmy lokalne smaki, weźmy lokalne produkty i niech poprzez obecność Magdaleny Gessler one zaistnieją, zarówno w naszej świadomości jak i na naszych stołach.
Również władze miasta miały związany z wizytą pani Gessler, wcale nie skrywany cel. Wystartować z odpowiednim przytupem obchody „Roku Łukasiewiczowskiego”.
Tyle tytułem wstępu, teraz czas na opisanie tego, co widziałem choć będzie też trochę o tym, co jadłem.
Magdalena Gessler dotarła do Gorlic wprost z nowosądeckiego planu „Kuchennych Rewolucji”. W naszym mieście nie planowano żadnych rewolucyjnych ruchów.
Kilkanaście minut po godzinie 16, 13 stycznia roku Pańskiego 2012 kładka nad ulicą Mickiewicza zapełniła się wspominanymi już „dzieciątkami” w strojach z epoki, towarzyszyła im kapela ludowa oraz Pani Iwona Budziak i Wiesław Skowron z naręczem kwiatów. Taka uformowana delegacja przywitała symbolicznie na moście w imieniu wszystkich, którzy się się do powitania przyłączyć chcieli - Magdalenę z burzą blond włosów. U bram ratusza oczekiwał Pan burmistrz Witold Kochan z kwiatów naręczem kolejnym. Korowodowa delegacja, obecnością „dzieciątek” ubarwiona z dwoma już naręczami kwiatów (pierwszy w kolorze krwistej czerwieni, drugi zaś silnie fioletami naznaczony) skierowała swoje kroki w stronę ratuszowego podwórca. Tu licznie zgromadzili się mieszkańcy. Magdalena Gessler niczym królowa w szpalerze się przemieszczała. Po lewicy swojej mieszkańców miasta naszego miała, po prawicy zaś kramy stały, a na nich lokalność nasza się piętrzyła pod postacią produktów spożywczych przez lokalnych producentów wystawionych. Uważny obserwator mógł zaważyć rozdarcie jakiemu Pani Magdalena poddawana była. Z jednej strony ku wyciągniętym dłoniom się skłaniała z drugiej zaś lokalność na kramach kusiła.
„Siłom i godnościom osobistym” gość z daleka dał jednak zadość obu pokusom. Produkty zostały dopieszczone i żaden z nich nie umknął uwadze Magdaleny. Dłonie na powitanie wyciągnięte, też z dłoniami się spotkały i tak dzieląc uwagę pomiędzy dwa odmienne światy Magdalena w towarzystwie burmistrza naszego miasta dotarła do małej sceny gdzie oczekiwała na nich Pani Anna Konopka i na której to scenie miało nastąpić spektakularne zapalenie lampy naftowej, której jasny płomień rozświetlać nam będzie trwający od początku roku czas Łukasiewiczowskich obchodów.
Zanim jednak lampa została zapalona, czas był na powitania, zgromadzeni witali okrzykami, witana odkrzykiwała, zdawało się, że hip hipom i "hurom" końca nie będzie. Lecz była na małej scenie Pani Ania i zarządziła ona zapalanie lampy. Pani Magdalena została też powołana przez burmistrza Kochana naszych lokalnych smaków i został jej wręczony w ramy oprawiony okolicznościowy dyplom z fotografia powołanej. Spoglądając na fotografie zdobiąca dyplom Magdalena Gessler z niejakim zdziwieniem skonstatowała fakt, iż nie wiedziała dotychczas, że jest taka ładna ta zaskakująca konstatacja spotkała się z aplauzem zebranej publiczności, która zdawała się wiedzieć już wcześniej to co odkryła pani Gessler.
Chwil kilka po tym symbolicznym z naftową lampą działaniu i po powołaniu, burza blond włosów wniknęła w raz z właścicielką owej burzy w budynku Domu Polsko-Słowackiego, gdzie odbywało się wielkie gotowanie.
Jedna z sal znajdującej się w tym budynku restauracji na jeden wieczór zmieniła się w kuchnie. Za kuchennym blatem stał w gotowości świetny kucharz, Łukasz Ochab i to właśnie on towarzyszył Magdalenie Gessler w tej części piątkowego spotkania.
Na oczach zgromadzonych widzów kucharski duet przygotował „Żurek z kiełbasą, polędwicę z owczym serem (bryndzą) i grillowaną papryką oraz pstrąga w trzech postaciach. Na winie, na miodzie i na niebiesko. Nie będę się silił na opisywanie smaków czy tez wyglądu tych potraw. Każdy kto będzie miał ochotę sprawdzić jak smakują, będzie mógł to zrobić już od poniedziałku w restauracji „Ratuszowa”, bo właśnie w niej pojawią się w karcie potrawy przygotowywane w czasie piątkowego gotowania. Jak powiedziała nam pani Iwona Budziak, Magdalena Gessler zostawiła jej kilkanaście innych specjalnie przygotowanych przepisów kulinarnych i wszystkie one wzbogacą menu tego kulinarnego przybytku. Z relacji Pani Iwony wynika również, że znana kucharka była bardzo mile zaskoczona formą i jakością przyjęcia z jakim się spotkała w Gorlicach, nie szczędziła również słów pochwały dla naszego burmistrza.
W czasie gdy w domu polsko-słowackim trwało wielkie gotowanie, ale też i bankietowanie na placu trwała zabawa (mimo przenikliwego chłodu), która prowadziła coraz bardziej zziębnięta Ania Konopka. Zgromadzeni tam gorliczanie mieli możliwość śledzenia postępów w gotowaniu na telebimie. Również zgromadzeni w sali konferencyjne Domu Polsko-Słowackiego na wielkim ekranie śledzili to gotowanie. W trakcie jak powstawały potrawy Łukasz Ochab opowiadał co i jak należy zrobić by choćby samemu we własnej kuchni wyczarować niebieskiego pstrąga.
Niedługo po godzinie 18 Magdalena Gessler opuściła uczestników tej kulinarnej uczty. Piątkowy wieczór trwał jednak w najlepsze, a jego uczestnicy dzieli się wrażeniami i oddawali się rozpasanej konsumpcji. Z suto zastawionych stołów znikały pasztety, mięsa, wędliny. Jeszcze przy dźwiękach kapeli w taneczny wir niektórzy ruszyli. Panowie podziwiali wieczorowe kreacje Pań. Panie zaś chyba niespecjalnie podziwiały stroje Panów, bo niby co ciekawego jest w garniturze?
I powoli ten pełen wrażeń kulinarnych wieczór chylił się ku końcowi, który jak to zwykle w takich przypadkach następuje. Całkiem tak jak w pisanych tekstach, w nich też następuje koniec i właśnie nastąpił.
(BP)
Daniel Pruchnicki spogląda na samo witanie
Jacka Spyry relacja z całości
Napisz komentarz
Komentarze