Powszechnie tłumaczone jest, że to na wzór innych krajów Unii Europejskiej i całkowicie mija się to z prawdą. Już 10 lat temu wiedzieliśmy to samo co teraz wiemy o naszych emeryturach. O tym jaka ilość dzieci rodzi się obecnie i jak to się ma do roczników 1982-1983 wiadomo nie od dziś. Główny Urząd Statystyczny alarmuje o ujemnym lub niskim przyroście od dawna. Nie trudno było policzyć jak to się będzie miało do naszych emerytur, skoro te które odkładane były przez obecnych emerytów szlag trafił, a dokładniej komuna roztrwoniła. Dziś faktem jest, że składki, które płacimy idą na bieżące utrzymanie emerytów, których za sprawą spadającego wzrostu naturalnego jest coraz więcej.
Jak sytuację odwrócić? Jak wyjść z kłopotu? Zastanawiały się nad tym kolejne rządy. Liga Polskich Rodzin w osobie Romana Giertycha za czasów, gdy był wicepremierem zagwarantowała zasiłek z tytułu urodzenia dziecka (tzw. becikowe) dla każdego. Dziś konieczne jest przynajmniej ograniczenie go dla rodzin zamożnych. Przyznanie zasiłku mimo jego bezdyskusyjnej słuszności nie wiele zmieniło. Pozostało pytanie czy warto, było z perspektywy tych 6-7 lat wprowadzać to w życie? Dla wielu rodzin warto, a z punktu widzenia budżetu państwa, to pieniądze wyrzucone w błoto. Jak zatem zwiększyć dzietność polskich rodzin, by w ostatecznym rozrachunku za dwa pokolenia nasi prawnukowie nie mieli podobnego problemu? Jak połączyć wszechobecne bezrobocie, niskie zarobki oraz pomoc socjalną na poziomie „sutereny” z wychowywaniem przynajmniej trójki dzieci? Tutaj musiałby zdarzyć się jakiś cud! Konieczne byłoby nastąpienie równocześnie wielu czynników.
Po pierwsze płaca na takim poziomie, by jeden z rodziców był w stanie utrzymać swą pięcioosobową rodzinę w godnych warunkach, po drugie zabezpieczenie praw do wszelakiej pomocy socjalnej matki po urodzeniu dziecka. Chodzi tutaj o tzw. becikowe w wysokości co najmniej 10-krotnie większym od obecnego oraz zasiłki macierzyńskie i wychowawcze, które pozwolą na wychowanie, a nie „wyhodowanie” dziecka. Zdecydowana pomoc państwa w uzyskaniu przez rodziców mieszkania, bądź zdecydowana minimalizacja procedur i dopłata państwa do kredytów mieszkaniowych. Można by tak długo... Jednym słowem wydatki, mega wydatki, socjalizm pełną parą! Panie premierze wiemy, że nie stać „nas” na takie ruchy, ale czy oczywiste jest, że z pośród wymienionych przez Pana alternatyw nie ma lepszej od tej proponowanej przez Pana rząd o wydłużeniu wieku emerytalnego? Czy wszyscy chcemy żyć na dotychczasowym poziomie, ale z perspektywą dłuższej pracy? Może nie.
Dziś mając 20, 30 czy 40 lat musimy przewidywać jak będziemy wyglądali i czuli się w wieku 60 lat. Przy takich warunkach pracy oraz stanie w jakim znajduje się Polska służba zdrowia, my aktywni zawodowo jako pokolenie o wiele słabsze fizycznie od naszych rodziców, będziemy mieli w tym wieku o wiele więcej dolegliwości, które w znaczny sposób uniemożliwią nam pracę zawodową. Warunki pracy w Polsce są zatrważające, bo o ile kodeks pracy gwarantuje wiele, to nie ma zagwarantowanych jakichkolwiek procedur, które by te prawa w doskonały sposób przestrzegały. Zatrudnienie "na czarno", wpisywanie na umowie najniższej krajowej oraz zaniżanie należnych składek emerytalnych, jest rzeczą codzienną, która u naszych zachodnich sąsiadów się nie zdarza. W czym problem? W sposobie w jakim pracodawca ma obowiązek przekazać wynagrodzenie pracownikowi. Wystarczy odpowiedni przepis, który stosowany jest niestety tylko w sektorze tzw. „budżetówki” o wypłacie tylko i wyłącznie poprzez przelew na konto. Ile pracodawca może oszukać mając możliwość wypłaty ”w kasie”, a konkretnie do łapy?!
Panie premierze, trud wzięcia na siebie odpowiedzialności za nieprzyjemną reformę dla społeczeństwa to nie wszystko, choć to odważny ruch godny uznania spoglądając na podkulanie ogona przez poprzedników. Pozwólmy sobie jednak sami się wypowiedzieć na ten temat poprzez referendum!
Adrian Wokurka
Napisz komentarz
Komentarze