Podczas wczorajszej konferencji prasowej (5.03.2012) wskazała na trzy tematy w kwestii emerytalnej.
Zaczęła o tego, że premier Donald Tusk podniesienie wieku emerytalnego zaliczył już do faktów dokonanych, przytaczając publikację projektu zmian na stronie internetowej Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Zawiera on tylko 2 elementy: stwierdzenie o podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat w tempie szybkim, skokowym a także wydłużenie wymaganego stażu pracy dla kobiet do 25 lat, koniecznego do przejścia na emeryturę. Według Jej oceny, wszytko zmierza do tego, aby jak najmniej polaków przechodziło na emeryturę, by była jak najniższa.
"Panie Premierze jak żyć? Krótko..." - podsumowała działania rządu, przytaczając znany już dowcip.
Rozwiązaniem, nad którym warto się zastanowić, jest projekt obywatelski już procedowany, dotyczący wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, Zakłada on, że dłuższy staż pracy powoduje niższy wiek przejścia na świadczenie emerytalne. Każda próba merytorycznej rozmowy z premierem, kończyła się na twardym stanowisku prezesa Rady Ministrów o słuszności wprowadzenia wyższego wieku emerytalnego. Rząd polakom żadnego innego rozwiązania nie proponuje.
Jako trzeci temat, Barbara Bartuś wskazała na projekt Prawa i Sprawiedliwości, o tzw dodatku drożyźnianym dla emerytów i rencistów. Zakłada on, iż ci o najniższym świadczeniu mogliby liczyć na wsparcie kwotą 700 zł raz w roku, kwota emerytury między 1 100 a 1 300 zł to dodatek 500 zł, otrzymujący powyżej 1 300 zł emerytury - 250 zł dodatku. PO ten projekt odrzuciła już w pierwszym czytaniu.
Prawo i Sprawiedliwość kwestionuje podniesienie wieku emerytalnego, nie chcąc dopuścić do tego by oszczędności wynikające z tego projektu dotknęły grupę ludzi najbiedniejszych i najsłabszych.
Padło też pytanie o sytuację w gorlickim MZK, o co zapytał dziennikarz Radia Kraków Maciej Wodziński. Pani poseł Bartuś wskazała na dwuwątkowość tego problemu.
"To kolejny przykład degradacji Gorlic" - skwitowała.
Próbuje się nam wmówić, że każde przekształcenie w spółkę poprawi sytuację. Niestety ten mechanizm w tym przypadku doprowadził MZK do skraju przepaści. Kiedy dwa lata temu były podejmowane rozmowy ratunkowe nie znalazł się partner do takiej rozmowy, nie było woli współpracy, ówczesne władze miasta nie były zainteresowane tematem oprócz dyskusji na Radzie Miasta, kiedy podejmowano decyzję, czy dofinansowywać MZK czy też nie. Mieszkańcy powinni się zjednoczyć i odwiedzać otwarte sesje rady miasta, gdzie możliwe są interwencje, być może uda się wtedy wyraźniej zwrócić uwagę na problem upadku MZK. Władze Miasta i Powiatu ograniczają się do wydawania odpowiedzi a stan rzeczy się nie zmienia.
"Bardzo ubolewam nad tym, że Gorlice tracą w każdej dziedzinie" - zakończyła.
Napisz komentarz
Komentarze