W rozmowie z panem Tomaszem, świadkiem owych działań, dowiedzieliśmy się jak remont wyglądał. Otóż bez wcześniejszego czyszczenia z poprzedniej farby i rdzy, pomalowano w pośpiechu karuzelę oraz "węża". Niektóre wystające śruby zagięto, resztę zostawiono. Siedzisko z brakującym elementem oparcia pozostało nadal niesprawne. Brakujące elementy drewniane w siedziskach uzupełniono i pomalowano wraz z dotychczas istniejącymi bez sprawdzania ich stanu.
W między czasie pan Marian Puchajda wyrażał swoje niezadowolenie, ze względu na to, że w ogóle zajmują się tą karuzelą, a pan Tomasz, który w imieniu mieszkańców zwrócił się do nas z prośbą o pomoc, został nazwany kapownikiem. Wydaje się, bowiem, że nie należy zgłaszać i w ogóle interweniować w sprawach awarii, mimo iż regulamin placu mówi inaczej podając numer telefonu.
Oprócz wspomnianych "napraw" wymieniono również uszkodzoną deskę w jednej z ławek oraz uzupełniono brakującą w innej. Wymienioną deskę jednak pozostawiono na miejscu, chyba po to, żeby dzieci miały się czym zająć, no i się zajęły. Leży sobie teraz pięknie w pobliskim potoku Stróżowianka powodując zachwyt swym wyglądem wśród przechodniów.
To jednak wszystko "małe piwo". Dzień po pomalowaniu zdjęto z karuzeli szarfy, które dawały jednoznacznie do zrozumienia, iż urządzenie jest nie sprawne. Przed zdjęciem nie sprawdzono jednak, czy karuzela wyschła. Minęło 3 dni, a karuzela nadal brudzi. Na koniec jednak najlepszy efekt "remontu": stara, zgniła od deszczu, kompletnie nie przymocowana oraz krusząca się już deska, która również została pomalowana. Przy pomocy jednego kiwnięcia palcem deska rozsypała się na kawałki.
Panie Marianie Puchajda, nie należy zwalać winy na wandali, tylko należy dobrze wykonywać swoją pracę. Czy tym razem, też pan zaprzeczy swej obecności na kontroli tej karuzeli? Czy może to ja zostanę oskarżony za zdemolowanie karuzeli?
(adr)
{jcomments on}
Napisz komentarz
Komentarze