Wtorek, 30 marca 1915 r.
Zawodzie
(…) Od godziny 9 rano aż do samego wieczora, z karabinów mało bardzo strzelali, rannych przynieśli 4 moskali. (…0 Wieczorem palił się dom powyżej Bodziocha, Moskali widać coraz mniej (…)O godzinie 11 w nocy strzelali z kanonów, odbył się z pewnością atak, lecz rezultatu nie wiadomo. Noc spędziliśmy bardzo spokojnie.
Środa, 31 marca 1915 r.
Zawodzie
(…) Z Gorlic wiele osób wyjechało do Biecza, Jasła i innych miejscowości. Godzina 8:30 rano spokój. Od 12 zaczęli strzelać z 3 stron, to jest z Magdaleny, Sękowej i Ropicy Polskiej. O godzinie 11.30 powstał z granatu ogień w Gliniku na fabryce, który trwał aż do godziny 3. Strzelanie z kanonów trwało aż do godziny 11 w nocy, po czym spokój. Zaczęli na nowo strzelać o 2, co trwało aż do godziny 4 rano. (…)
Czwartek, 1 kwietnia 1915 r.
Magistrat
Prawie całą noc trwające strzały karabinowe przemieniły się około godziny 10 przed południem w koncert armat. Od granatów zapaliła się fabryka parafiny przy rafinerii w Gliniku Mariampolskim, w znacznej części rozbity został dworzec kolejowy i nieopodal stojący budynek Towarzystwa rolniczego „Sierp”, w którym komenda urządziła łaźnię dla użytku wojskowego.
Piątek, 2 kwietnia 1915 r.
Okolice Rynku
W same święta żydowskie komendant rosyjski zarządził wywózkę z Gorlic 100 Żydów i rzeczywiście rozpoczęła się gonitwa za Żydami – policjanci nasi, a przede wszystkim Sygnarski, uganiał się z rosyjskimi sołdatami po norach za wyszukiwaniem Żydów wyrażając się, że dziś jest polowanie na Żydów. Żydzi przewąchawszy się pokryli się jak mogli, aby ujść tej przykrej sytuacji, ale ich wyszukiwano pod pierzynami i zabierano. Przyszedł i do nas ten siepacz z Żołnierzem rosyjskim – przeszukał norę gdzie mieszkały 3 familie żydowskie: Grünsberg*, Racker i Schaja Holzer, ale na szczęście ci wyszli pogrzebać ciało jakiegoś zmarłego Żyda i nie było ich w mieszkaniu. Po powrocie ich i naradzie ukryłem tych 3 Żydów w komórce na poddaszu, od której drzwi z wewnątrz podparli, przesiedzieli tam spokojnie cały dzień o chłodzie i głodzie do godziny 11 w nocy, a gdy się wszystko uspokoiło i dowiedziałem się, że 95 Żydów bo więcej nie mogli nazbierać, już tego wieczora wywieźli, a względnie pieszo przepędzili do jasła – wyszli po cichu po jednemu i zamykali się w swoich mieszkaniu, tam naradziliśmy się co dalej robić, jak sobie maja począć. Poradziłem im, aby zaraz z rana zony ich poszły do komendanta i postarały się o przepustkę do Biecza – przynajmniej jak wyjadą to razem z żonami i dziećmi(…) Skorzystali oni z mojej rady, poprosili o przepustkę i tego dnia mieli wyjechać. (…)
Sobota, 3 kwietnia 1915 r.
Okolice Rynku
(…) Święta (Wielkanocne) mieliśmy nadspodziewanie dobre, chleba było pod dostatkiem, można go było tanio kupić prawie za bezcen, (z tego powodu), że Żydzi nie kupowali przez czas swoich świąt. Zarząd rosyjski na święta rozdawał jaja nie swoje, ale zrabowane w magazynach żydowskich. Żona upiekła z ładniejszej mąki niby bułkę, ale zrobił się placek z tego, bo grubsze wsadziła do pieca jak wysadziła, mieliśmy trochę kiełbasy i słoniny – przy tym był czaj. Ks. Swieykowski te dary Boże w sobotę wieczór poświęcił, no i mieliśmy wszystko, co zwyczaj nakazywał, bo nawet chrzan był – tylko, że nie odbyła się ta wspaniała ceremonia rezurekcji, ale o tym szkoda było marzyć. (…)
Niedziela, 4 kwietnia 1915 r.
Śródmieście
Święta Wielkanocne (…) były dość spokojne. Tradycyjnego świecenia dokonał ksiądz Sweykowski w magistracie. W niedziele odprawił ks. Proboszcz mszę św, w ochronce, dzień był pogodny. Austriacy i Moskale poustawiali w okopach białe chorągwie i przez cały dzień nie strzelali. Moskale i Austriacy odwiedzali się nawzajem w okopach, widziałem jak gromadkami jedni do drugich przychodzili. Manafiej był także w gościnie u Austriaków, chwalił się, ze pił tam dobre wino, ze oficerowie austriaccy elegancko wyglądają, są bardzo grzeczni i inteligentni. (…)
Poniedziałek, 5 kwietnia 1915 r.
Miasto, okolice ulicy Parkowej
Zawieszenie broni trwa nadal. Od rana huk armatni słychać w stronie Korczaka. W ciągu dnia Austriacy kilka razy strzelali z karabinów gdzieś blisko, strzelali też trochu po południu. Huk armatni dolatuje od strony Dominikowic. W nocy świeciły reflektory.
* Joel Grunsberg, kupiec, właściciel sklepu przy ul. Stróżowskiej.
zdj. www.widokowki.gorlice.pl
Zebrał Adrian Wokurka na podstawie książki „Diariusz Dni Grozy w Gorlicach” Andrzeja Ćmiecha
{jcomments on}
Napisz komentarz
Komentarze