Drodzy Czytelnicy, dziś prezentujemy obszerny wywiad z młodą atakującą Impela Wrocław, pochodzącą z Gorlic Barbarą Cembrzyńską.
Barbara Cembrzyńska - 18-latka z Gorlic - to wyróżniająca się siatkarka Młodego Impela Wrocław. Teraz ma szansę na grę w kadrze juniorek, a już niebawem – kto wie – może nawet debiut w pierwszym zespole wrocławskiej drużyny!
Jak zaczęłaś grać w siatkówkę?
Właściwie urodziłam się z piłką do siatki. Gdy miałam sześć lat, to tata zaprowadził mnie na pierwszy trening z chłopakami, o trzy lata starszymi, pod okiem Tomasz Chmury. Do szkoły, do której miałam iść za rok. Przez dwa lata bawiłam się piłką. Gdy byłam w drugiej lub trzeciej klasie, to w moich Gorlicach powstał siatkarski klub z sekcją kobiet i od początku byłam jego zawodniczką. Tam zaczęła się poważna przygoda z tym sportem. Jak miałam 12 lat, to zadebiutowałam w rozgrywkach seniorskiej III ligi.
Jak sobie radziłaś ze starszymi chłopakami na treningu?
Trochę to było dziwne, ale myślę, że do teraz został mi trochę taki męski styl grania.
Cały czas się jeszcze uczysz. W przyszłym roku zdajesz maturę. Ciężko to wszystko ze sobą pogodzić?
Z całą pewnością jest trudno, ale też wydaje mi się, że gdy mam napięty grafik, to jestem w stanie zrobić więcej rzeczy.
Jesteś umysłem ścisłym czy humanistką?
Moją druga pasją jest pisanie - wierszy, pamiętnika, opowiadań. Wszystkiego, co mi przyniesie wyobraźnia.
Można gdzieś przeczytać Twoje teksty?
Przez pewien czas publikowałam coś takiego, jak "Kartka z pamiętnika siatkarki" na volleyflash.pl. To się gdzieś urwało, chociaż cały czas mam to przy sobie i może kiedyś wydam z tego książkę? Każdy ma swoje tajemnice i pasje, o których się nie zawsze mówi.
Jak to się stało, że trafiłaś do Wrocławia?
Wszystko zaczęło się po obozach szerokiej kadry kadetek, gdy skończyłam II klasę gimnazjum. Dostałam kilka propozycji bliżej rodzinnego miasta, m.in. z Rzeszowa, Sopotu, Bydgoszczy. Najbardziej oficjalnym zapytaniem było to z Wrocławia. Gdy pan Michał Jaros (prezes fundacji Młoda Gwardia - przyp. red.) był w Małopolsce, to przyjechał do mojego domu porozmawiać z rodzicami. Mnie nie było, bo wyjechałam na jakiś turniej. Jak wróciłam, to właściwie od razu podjęliśmy decyzję o moim transferze do Wrocławia.
Ciężko było ją podjąć?
Nie. Co prawda wcześniej nie byłam nigdy we Wrocławiu, ale słyszałam, że to piękne miasto. Byłam strasznie pod-ekscytowana tym wszystkim. Od razu chciałam zostawić dom i jechać. A miałam przecież 15 lat.
Wrocław spełnił Twoje oczekiwania?
Myślę, że tak. Tu jest wiele klimatycznych miejsc, w które lubię się wybrać nawet sama. Bo jednak urodziłam się w małym, spokojnym mieście, w którym zawsze jest cicho. Można było wyjść za dom na wzgórze i zobaczyć całe Gorlice. Tutaj lubię park Południowy, ale też na przykład dach Renomy czy Ogród Botaniczny.
Byłaś zaskoczona powołaniem do kadry juniorek?
Gdy trener kadry zadzwonił do mnie po półfinale mistrzostw Polski, to spodziewałam się powołania. Czekałam tylko na potwierdzenie. Stwierdziłam wtedy, że trzeba się zmobilizować i mieć już wszystko poukładane, gdy będzie jasne, że jadę. W szkole to, co było można, to zaliczyłam wcześniej i dowiadywałem się, co muszę sama jeszcze przerobić. Póki co nie mam się więc o co martwić.
Masz jakiś siatkarski wzór?
Zawsze, gdy oglądałam reprezentację Polski, to podziwiałam Gosię Glinkę.
Jak patrzysz na ewentualną perspektywę regularnych treningów z pierwszą drużyną? Wiele na to wskazuje, że masz na to spore szanse.
To marzenie każdej siatkarki trenować z pierwszą drużyną, być na parkietach Orlen Ligi i uczyć się od najlepszych.
Miałaś szansę bliżej poznać siatkarki Impela Wrocław grające na co dzień w Orlen Lidze?
Byłam na jednym treningu z pierwszą drużyną. Wrażenia niesamowite. Najbardziej pamiętam przywitanie Agaty Sawickiej, pełne ciepła i uśmiechu. Asia Kaczor wszystko mi wytłumaczyła, często o coś podpytywała. Tore Alekandersen zapytał o mój angielski, a że bez problemów komunikuję się w tym języku – dostałam kilka wskazówek.
Impelki kibicowały Wam również podczas ostatniego meczu Młodej Ligi Kobiet
To prawda. Mnie osobiście strasznie to mobilizowało. Był cały sztab i dziewczyny z pierwszego zespołu. Chciałam pokazać naszą najlepszą grę. Przed meczem zamieniłam kilka słów z Tore Aleksandersenem. Cieszyłyśmy się, że mamy takie wsparcie.
Uprawiasz jakieś inne sporty?
Jeżdżę na nartach, z tatą chodzę na ryby. Długo też pływałam, ale w pewnym momencie trzeba było wybrać - pływanie lub siatkówka. No i wybrałam drużynę, bo w basenie to od ściany do ściany. Nie żałuję tego.
Rodzice często Cię odwiedzają we Wrocławiu?
Mama jest nauczycielką, więc jak ma ferie, to przyjeżdża. Tata ma taką pracę, że też może często mi pomóc, jak na przykład mam dużo rzeczy do przywiezienia. Też grał w siatkówkę. Razem piszemy najlepsze wiersze (śmiech). Zawsze mogę liczyć na ich pomoc. Gdyby nie oni, to bym tyle nie osiągnęła.
Nie żałujesz, że górskie krajobrazy Gorlic zamieniłaś na Wrocław?
Jak wracam do domu, to przecież widzę znów to wszystko. Zresztą gdybym wszystko miała na miejscu - rodziców, szkołę, treningi - to bym tak tego nie doceniała. Teraz wiem dokładnie, czego mi najbardziej brakuje.
Wakacje spędzasz w domu?
Trudno o wakacje, bo są zgrupowania. Zawsze mamy jakiś jeden, wspólny, rodzinny wyjazd. Jak mam tylko czas, to staram się jak najwięcej być jednak w Gorlicach. Trochę się tam kontakty pourywały, ale jak tylko mogę, to wszystko nadrabiam. Jest tam wciąż kilka osób, z którymi się spotykam.
Masz rodzeństwo?
Starszą siostrę. Kiedyś trenowała pływanie, na wysokim poziomie, ale wyjechała do Warszawy na studia i teraz jest już na piątym roku.
Macie w Gorlicach jakieś zwierzę?
Tak - szynszylę. Ma już 12 lat.
Czego oczekujesz od zgrupowania kadry juniorek?
Że jedzenie będzie dobre (śmiech). A poważnie - to dokładnie nie wiem. Pewnie rano będzie śniadanie, potem trening, później pójdę spać, następnie obiad i kolejny trening i znów spanie. Słyszałam, że mamy chodzić tam do szkoły.
Lubisz spać?
Spanie jest fajne (śmiech). Spanie i jedzenie. Wolę jeść.
Gotujesz?
Teraz nie mam możliwości, ale jak już będę miała gdzie, to jedyne pieniądze, jakie będę wydawać, to na różne składniki (śmiech). Lubię kuchnię... dziwną. Ja zawsze lubiłam wymyślać, budować. Kiedyś na przykład kuzynkę od stóp do głów ubrałam w... papier. Nawet buty zrobiłam.
Czyli jest jednak w tobie coś z inżyniera. No i ta wyobraźnia.
No tak. Ja mam taką wyobraźnię, że czasem aż mi głupio i cieszę się, że ludzie nie wiedzą, o czym myślę. Czasem na przykład zaczynam się nagle śmiać, gdy jadę autobusem. Wyciągam wtedy telefon i udaję, że mam się z czego śmiać (śmiech).
Miałaś kiedyś taki kryzys, że chciałaś przerwać treningi?
Tak. Chciałam się pakować i wracać do Golic. Mama jak to mama - zawsze pogłaszcze po główce. Powiedziała: Basia jak chcesz, to wracaj - ja po Ciebie przyjadę. Przytrzymał mnie tu tata i trener Andrzej Krowiak, z którym przeprowadziłam poważną rozmowę. Cieszę się, że spotykam na swojej drodze takich ludzi, którzy czasem wierzą we mnie bardziej niż ja sama. Myślę, że dzięki nim osiągnęłam aż tyle. Jestem z tego dumna. Teraz nie chciałabym już wracać. Za daleko zaszłam, by wracać do Gorlic.
Jak zmiana trenera na Rafała Błaszczyka wpłynęła na Ciebie i koleżanki z drużyny?
Zmieniło się wiele. To było dla nas trudne, bo byłyśmy zżyte z trenerem Andrzejem Krowiakiem. Z perspektywy czasu uważam jednak, że przyniosło to dobre efekty. Trener Błaszczyk ma swoje zasady, trzyma dyscyplinę, ale jako zespół stałyśmy się lepsze. Nie można też być przecież wszystkiego pewnym. Trzeba być gotowym na zmiany.
Jeśli mówimy o zmianach - myślisz, żeby kiedyś wyjechać zagranicę?
Chyba każdy o tym myśli. Lubię zwiedzać, ale póki co jestem tutaj i wszystko idzie dobrze.
Materiał nadesłała Natalia Chruściel- Janas
Napisz komentarz
Komentarze