Każdy kierowca dobrze wie, że okres między 30 października a 2 listopada to tradycyjnie już ogłaszana przez policję "Akcja znicz". Jak co roku oznacza ona wzmożone kontrole na polskich drogach jak i pilnowanie porządku na ulicach prowadzących do cmentarzy.
Mimo wytężonej służby policji, w ciągu tych 5 dni doszło łącznie do 428 wypadków, w których zginęło 39 osób i 531 zostało rannych. W międzyczasie zatrzymano na gorącym uczynku zatrważającą liczbę aż 1197 nietrzeźwych kierowców. Te statystyki niestety nie są jeszcze zamknięte, powroty do domów wciąż trwają.
Przytoczone liczby skłaniają do bardzo poważnego zastanowienia nad zachowaniem i mentalnością polskich kierowców. Jeździmy za szybko, za ryzykownie, nie przewidujemy sytuacji na drodze, nie szanujemy i nie zwracamy uwagi na innych użytkowników drogi. A co do parkowania? Niestety jesteśmy bardzo wygodnym narodem, chyba na wyrost rozumiejącym znaczenie słów "dotrzeć na miejsce". Wczorajszy przykład pokazuje, że większość kierujących, gdyby tylko mogła, to wjechałaby swoimi czterema kółkami na nekropolię, między alejki.
Niestety parkowanie, w wielu przypadkach, odbywało się wbrew jakiejkolwiek logice, często wbrew przepisom. Tak właśnie było wczoraj w wielu miejscach w Gorlicach, między innymi na ulicy rozdzielającej teren starego i nowego cmentarza. Wielu kierujących zdecydowało postawić swoje pojazdy w taki sposób, by zająć całą szerokość chodnika. Komentarze przechodniów, zmuszonych poruszać się grząskim trawnikiem, nie nadają się do internetowej publikacji. Żal zwłaszcza było patrzeć na osoby starsze, nieraz o kulach, które z wysiłkiem przeciskały się między pojazdami, chcąc dostać się na chodnik. Mam nadzieję, że tym, którzy dla swojej wygody, sprawili trudność innym, zrobi się chociaż trochę przykro.
Wiem, że te kilka słów nie zmieni polskiej, przykrej samochodowej rzeczywistości, ale liczę na to, że powyższa mała słowna kropla, spadająca na skałę znieczulicy w końcu ją wydrąży.
Napisz komentarz
Komentarze