Nie będzie rósł wiecznie
W kontekście częstych rozmów o wycinkach różnych drzew zaczęliśmy rozmawiać w redakcji o tym właśnie modrzewiu. Drzewo wydaje się być w pełni sił witalnych. Daje schronienie wielu ptakom, zacienia skwerek, wokół którego gromadzą się licznie oczekujący na autobus. Wpisuje się w otaczający krajobraz doskonale.
Ale przecież nie będzie rósł wiecznie.
Ekspertami od drzew żadną miarą nie jesteśmy, ale często pisaliśmy dla Was o różnych sytuacjach, w których pielęgnacja bądź całkowita wycinka drzew stawały się koniecznością. Zwykle towarzyszyły temu liczne głosy sprzeciwu. Kiedy mamy jednak na myśli ten konkretny modrzew rosnący przed naszą redakcją sytuacja wydaje się nieco inna.
Roślina nie zagraża na razie nikomu ani niczemu, nie wydaje się też schorowana. Ta sytuacja może jednak zmienić się już za kilka lat. Wtedy może pojawić się podobna sytuacja, jak miała miejsce choćby w przypadku drzew rosnących w pobliżu ul. Stróżowskiej. Najpierw zostały oznakowane, potem wielokrotnie przebadane. Ich wycinka okazała się koniecznością.
Mimo nieuchronności wycinki (drzewa były schorowane, niektóre puste w środku), zapewniono nas, że podjęte zostały wszelkie działania, które były możliwe, by jej uniknąć. Na zboczach, które wieńczyły okazałe drzewa, rosną już jednak od pewnego czasu młode rośliny. Wycinka dużych drzew dała im dostęp do światła, a to pozwoli nowym drzewom rozwinąć się w pełni. Przestrzeń nie została zabetonowana, ale po prostu nowe rośliny zastąpią stare.
I tu powracamy myślą do naszego modrzewia.
Być może, logicznie planując cykl życia rośliny w przestrzeni miejskiej, już teraz powinniśmy zasadzić wokół niego kolejne drzewka, które w przyszłości zajmą jego miejsce? Skwerek jest zielony i otoczony żywopłotem. Pień drzewa był regularnie pielęgnowany – usuwano suche gałęzie położone najniżej. Miejsce na nowe rośliny wydaje się więc idealne. Będą miały dostęp do światła, a jednocześnie przez najbliższych kilka lat będą miały czas, by się ukorzenić i rozwinąć, by w przyszłości godnie zastąpić modrzew.
Nasz dar dla przyszłych pokoleń
Wydaje się, że to właśnie główna bolączka wielu przestrzeni zielonych w mieście. Moment wycinki, nawet w najbardziej uzasadnionych przypadkach (np. drzewa zagrażające bezpieczeństwu, nadłamane, schorowane), zawsze budzi emocje i sprzeciw. Musimy jednak wszyscy przyznać, że przestrzeń miejska wymaga nieustannego poszukiwania równowagi między tym co musi zostać zmienione dla ludzi i tym, co chcielibyśmy, by zostało oddane naturze. Istnieją przestrzenie, gdzie celowo ograniczane są prace wycinkowe, koszenie traw czy grabienie liści. Główne klomby zaplanowane zostały tak, by cieszyć oko, a jednocześnie dawać ludziom możliwość normalnego przemieszczania się. Drzewa są wyzwaniem. Rosną długo, więc ich rozwój trzeba planować z dużym wyprzedzeniem. Dodatkowo jednak są niezwykle cennymi sprzymierzeńcami miast i ich mieszkańców.
Czasem jednak ich bezpieczna egzystencja kończy się i podjęta musi zostać krytyczna decyzja o wycince. Jeśli drzewo się złamie, nie ma mowy i negocjacjach: usunięcie zagrażającej w mieście rośliny jest koniecznością. Świetnie obrazowała to sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia na terenie Parku Miejskiego im. W. Biechońskiego w Gorlicach. Zimowe opady spowodowały, że wiele drzew złamało się. Wycięcie konarów, normalnie musiałoby zostać poprzedzone dogłębną ekspertyzą i zaopiniowane przez konserwatora zabytków. Kiedy pojawia się zagrożenie bezpieczeństwa, sprawa jest prosta – do pracy przystępują strażacy, którzy muszą usunąć obiektywnie istniejące zagrożenie.
Wkrótce z pewnością wielu z Was także będzie przygotowywało na zimę swoje ogrody i otoczenie. To ważne działanie, które pozwala zapobiec zagrożeniom, które regularnie pojawiają się w sezonie zimowym.
Pewne zabiegi po prostu muszą być podejmowane.
To, co prawdopodobnie mogłoby załagodzić emocjonalną debatę pojawiającą się przy okazji wycinek, to właśnie działania wyprzedzające. Nadsadzanie drzew i innych roślin tam, gdzie w perspektywie kolejnych lat konieczne będzie usunięcie najstarszych bądź potencjalnie zagrażających roślin. To pole, na którym można wiele zdziałać i pokazać, że okazjonalna wycinka nie jest tak naprawdę końcem, ale początkiem czegoś nowego, co dużo wcześniej zostało już zaplanowane.
Czy nasz towarzysz, modrzew, mógłby już teraz cieszyć się z zielonych towarzyszy, którzy w przyszłości zastąpią go na tym miejscu?
A może jeszcze w jakichś miejscach już teraz mogłyby pojawić się rośliny, które za 10 czy 15 lat zastąpią te, które znamy od lat? To decyzja, która wymaga wybiegnięcia w przyszłość i zaakceptowania faktu, że pewne działania będą miały skutki w przyszłości, a korzystać z nich będą dopiero przyszłe pokolenia.
Czy stać nas na taką odpowiedzialność?
Napisz komentarz
Komentarze