Pięć dni temu miała miejsce akcja ratunkowa, która na długo zapadnie nam w pamięci >>>Wójtowa. Cichy bohater uratował życie 21-letniemu kierowcy
Wasze ogromne zainteresowanie potwierdziło tylko jedno: potrzebujemy takich dobrych opowieści i świadomości, że tuż obok nas są ludzie, którzy w pełni zasługują na miano bohatera.
Pan Tomasz jest jednym z nich
Jest wysokim mężczyzną o niebieskich oczach i jasnym spojrzeniu. Gdybym zobaczyła go na ulicy, pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi. Spotykam go jeszcze przed wejściem na salę, w której za chwilę ma spotkać się z Powiatowym Komendantem Policji w Gorlicach, by odebrać oficjalne gratulacje.
To właśnie ten mężczyzna kilka dni temu uratował ludzkie życie.
Mamy chwilę czasu, więc rozmawiamy.
Pan Tomasz był pierwszą osobą, która pojawiła się na miejscu zdarzenia w Wójtowej, które miało miejsce 11 września. Pytamy, jak zdarzenie wyglądało z jego perspektywy. Opowiada, nam, jak z jego perspektywy wyglądało całe zdarzenie. Opowiada rzeczowo, ale przytaczane szczegóły zdradzają ogromne emocje.
Mężczyzna dosłownie chwilę wcześniej przepuścił ten pojazd na drodze. Ruszył za nim i po chwili zobaczył pojazd na poboczu. Jego uwagę zwróciło nie tylko dziwne miejsce, w którym zostało „zaparkowane” auto, ale przede wszystkim to, na czym się zatrzymało. Widząc uszkodzoną skrzynkę elektryczną, mężczyzna natychmiast podbiegł do auta prosząc żonę by wezwała służby.
Czy to jednak ona wykonała ten telefon? Tego pan Tomasz nie wie. Moment, w którym stanął przy aucie z nieprzytomnym 21-latkiem wspomina jako przerażający.
Opowiada, że przy aucie zorientował się, że od dołu cały pojazd już płonie. Otworzył drzwi, które na szczęście nie zablokowały się. Po ich otwarciu zobaczył, że ogień zaczyna obejmować kabinę od środka. Nie było czasu: wypiął pas i zacząłem wyciągać nieprzytomnego mężczyznę ze środka pułapki. Wspomina też, że pamięta dźwięk trzaskających nade nim kabli elektrycznych.
Służby potwierdziły po zdarzeniu, że to miejsce było ekstremalnie niebezpieczne. Kierujący uderzył w trzy obiekty: w słup energetyczny, skrzynkę gazową i elektryczną. Pan Tomasz nie musiał robić niczego poza wezwaniem na miejsce służb ratunkowych. To by wystarczyło. W swojej opowieści regularnie powtarza jednak określenie musiałem.
Pytamy więc wprost:
czy wie Pan, że nie musiał Pan tego robić?
Jego odpowiedź jest jasna: nie wyobraża sobie nie udzielić pomocy osobie, którą tam zobaczył. Tak trzeba było, to było coś naturalnego, oczywistego. Reguły prawne opisujące prawidłowe postępowanie w takiej chwili nie mają znaczenia.
Z jego opisu miejsca zdarzenia wyłania się jasny obraz sytuacji: mężczyzna miał świadomość zagrożenia. Poczucie słuszności nie pozwoliło mu postąpić inaczej. Skalę zagrożenia w pełni zrozumiał dopiero wtedy, kiedy już z pewnej odległości obserwował akcję ratunkową prowadzoną przez służby i spalony doszczętnie pojazd.
Zadaję kluczowe pytanie:
Panie Tomaszu, czy zgodzi się Pan na publikację Pana wizerunku?
Konsekwentnie odmawia.
Nie czuje się bohaterem
Mówi, że tak trzeba było zrobić. Dopiero po namowach ze strony bliskich zgadza się na spotkanie z komendant KPP w Gorlicach, mł. insp. Dorotą Tokarz.
Krótkie spotkanie jest pełne uśmiechu. Komendant mówi wprost: to bohaterstwo i chcemy promować właśnie takie postawy. Dzięki postawie pana Tomasza dziś pewien młody człowiek żyje.
Gratulacjom towarzyszy dyplom za wykazaną postawę i pamiątkowy wizerunek św. Michała Archanioła, patrona policjantów.
Pan Tomasz uśmiecha się i dziękuje.
Ponownie zapytany, zgadza się ujawnić swoją twarz.
Oto on, Tomasz Kiełtyka.
Cichy bohater, który uratował życie człowieka.
Napisz komentarz
Komentarze