Pan Krzysztof (imię zmienione) pragnie pozostać anonimowy. Na co dzień pracuje za granicą, ale regularnie i często wraca do naszego powiatu, gdzie ma całą najbliższą rodzinę. Mimo częstych wyjazdów nie zdecydował się poddać szczepieniom przeciwko Covid-19. Zgodził się nam opowiedzieć o tym, jak wygląda praca polskiego pracownika budowlanego w Niemczech, i w jaki sposób szczepienie lub jego brak zmienia jego sytuację.
haloGorlice: Panie Krzysztofie, jak długo pracuje Pan za granicą?
Ostatnie 2 lata spędziłem w Niemczech, wcześniej pracowałem kilka lat we Francji. Na stałe jednak jestem mieszkańcem powiatu gorlickiego, zjeżdżam tu często i regularnie. Czuje się związany z tym regionem i tutaj jest mój dom.
hG: Jak wyglądała Pana praca na początku pandemii?
Na co dzień pracuję w firmie budowlanej, która deleguje pracowników do różnych innych organizacji. Jesteśmy wtedy podwykonawcami konkretnych robót. Zajmujemy się m.in. hydrauliką, remontami, wspieramy pracę dużych firm, które zajmują się renowacjami i pracami konserwatorskimi. Nie jesteśmy związani z jednym miastem ani miejscowością, jako ekipa przemieszczamy się dużo po kilku landach. Z tego powodu każde kolejne obostrzenia, czy to w Polsce czy w Niemczech, śledzimy bardzo uważnie.
hG: No właśnie, jak wygląda ruch graniczny?
Śledzimy sytuację na bieżąco. Niektórzy znajomi musieli w pewnym czasie nadkładać wiele kilometrów, by uniknąć obowiązku kwarantanny. Dla nas z pewnością niezapomniany był powrót do Polski na początku pandemii. Nie zdążyliśmy wtedy przed obostrzeniami i razem z grupą znajomych pospiesznie szukaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy przetrwać czas kwarantanny. Udało się wynająć dom u znajomych, w którym zamieszkaliśmy na dwa tygodnie, praktycznie odcięci od świata. Cowieczorne wizyty kontrolne policjantów były więc bardzo miłe: panowie oferowali pomoc, np. w drobnych, a niezbędnych zakupach. Teraz jest trochę lepiej, ale sytuacja się szybko zmienia.
Obecnie znów Niemcy zaostrzyli prawo i przed każdym kolejnym wyjazdem będę musiał przedstawić wynik aktualnego wymazu. Jeśli tego nie zrobię, to za niemiecką granicą nie będzie na mnie czekała praca, ale kolejna kwarantanna.
hG: Czy w związku z pandemią pojawiły się jakieś szczególne wymagania niemieckich pracodawców?
Oczywiście na początku pandemii jak wszyscy doświadczyliśmy przestoju w pracy. Wszystko jednak dość szybko wróciło na właściwe tory. Orgazacja pracy zmieniła się istotnie. Na początku bardzo mocno starano się trzymać nas na dystans. Dla ekip wybierano takie prace, w których nie mogliśmy kontaktować się z innymi zespołami. Wykańczaliśmy mniejsze budynki, mieszkania i pojedyncze pomieszczenia. Jeśli tylko pojawiało się ryzyko, że pracownicy muszą współpracować w odległości mniejszej niż 2 metry, obowiązkowe były maseczki.
Do tej pory ten rygor obowiązuje: maseczki na większych halach noszą wszyscy i brygadziści bardzo zwracają na to uwagę. Nie ma taryfy ulgowej.
hG: Czy Pana decyzja o nie szczepieniu się ma jakikolwiek wpływ na Pańskie obecne warunki pracy?
Generalnie jeśli chodzi o samo wykonywanie pracy, różnicy nie ma. Pracują razem zaszczepieni i niezaszczepieni. W Niemczech obowiązuję jednak bardzo ścisły rygor. Ja będąc niezaszczepionym pracownikiem muszę co drugi dzień poddawać się wymazowi z nosogardzieli. Nie należy to do przyjemności. Gdybym się nie zgodził, nie dopuszczono by mnie do pracy. Zaszczepieni nie muszą się poddawać temu obowiązkowi. Jest coś jeszcze.
Na terenie mojego zakładu (a jak wiem, nie tylko u mnie taki system działa), jako pracownicy niezaszczepieni jesteśmy znakowani. W Polsce może się to wydawać komiczne, ale jest prawdą. Na kaskach ochronnych wszyscy niezaszczepieni pracownicy mają duże i wyraźne naklejki w odpowiednich kolorach: białą, czerwoną, niebieską itd. Wszystko w zależności od tego, ile razy ktoś był mazany, czy ma aktualny wynik. To informacja, która jest jawna i nikogo nie interesuje, czy ktoś chce ujawniać to, że nie poddał się szczepieniom, czy nie.
hG: Skoro wszyscy to widzą, to proszę powiedzieć, czy w Pana ocenie więcej współpracujących z Panem osób to osoby zaszczepione czy też nie?
Wydaje mi się, że osób niezaszczepionych jest w miejscu mojej pracy więcej niż tych, których powyższe obowiązki nie dotyczą.
hG: Obecnie wydaje się, że akcje szczepień pojawiają się wszędzie, przy niemal każdej okazji. W najbliższą niedzielę w kilku miejscowościach będą dożynki gminne: wszędzie zaproszenie uzupełnione jest informacją: będzie można skorzystać z szansy na szczepienie. Czy jest coś co mogłoby Pana przekonać do szczepienia?
Tylko sytuacja, w której jako pracownik będę bez wyjścia i pracodawca wymusi na mnie przedstawienie paszportu covidowego. Nie mam zamiaru krytykować tych, którzy podjęli inną decyzję, bo uważam, że to w pełni dobrowolny wybór. Dla mnie oznacza to bardzo konkretne problemy i niedogodności w pracy, ale póki co jestem w stanie się z nimi pogodzić. Nie będę udawał, że jestem wirusologiem czy jakimkolwiek ekspertem w tej dziedzinie. Nie szukam dodatkowych informacji za czy przeciw szczepieniom: po prostu nie uważam, żeby szczepienie się na obecnym etapie miało dla mnie sens.
hG: Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Rozmówca nie wyraził zgody na publikację swoich danych. Dane do wiadomości Redakcji.
Napisz komentarz
Komentarze