Na dobre wieści od mamy Poli czekaliśmy z utęsknieniem, ponaglani przez tych z Was, którzy zwyczajnie, po ludzku dobrze życzyli dziewczynce i chcieli wiedzieć, jak się ma jej serduszko. Dzisiaj do naszej redakcji dotarła najlepsza z możliwych wiadomości: Udało się!
Wczoraj rozstaliśmy się ze szpitalem, z radością, ale i ogromnym bagażem doświadczeń, pokonaliśmy ponad 300 kilometrów i znowu możemy cieszyć się sobą – przyznaje Izabela Leszczyk, mama Poli.
Polusia ma się dobrze. Jej serducho zostało naprawione, „działa” bez większych zaburzeń, pracuje prawie tak, jak nam wszystkim. Operacja to był jeden krok do przodu, ale i dwa do tyłu. Wszystko to, czego do tej pory nauczyła się dziewczynka, zostało przed drzwiami bloku operacyjnego.
Rekonwalescencja trwa nadal, a rehabilitacja potrwa długo. Niewykluczone, że konieczna będzie terapia u psychologa, bo szpitalna trauma z takim Maluszkiem pozostaje na długo. Pandemia i szpitalne procedury sprawiły, że Pola przez tydzień była w szpitalu sama. Kiedy mama dziewczynki mogła już przy niej być, Pola jej na początku nie poznała. Każdy rodzic potrafi sobie wyobrazić jakie to uczucie...
Ten czas odbił się na Poli piętnem, nie bardzo poznaje resztę rodziny, boi się, kiedy mnie nie ma w pobliżu. I tak prawie cały dzień spędzam jak kangurzyca, bo nikt inny nie zdobył jeszcze jej zaufania. W pierwszej kolejności oswajam ją z tatą i siostrą, żeby wiedziała, że jest już bezpieczna i więcej nie zostanie sama.
Wada Poli okazała się być dużo większa niż zakładali na początku lekarze, ale ostatecznie operacja, która trwała blisko sześć godzin – udała się.
Kiedy pielęgniarki wyjechały z jej łóżeczkiem z sali operacyjnej, moja pierwsza myśl: ONA ŻYJE. I słowo daję, nigdy nie płakałam ze szczęścia tak mocno jak wtedy.
Zabrze, mimo że ładne, a atmosfera naprawdę sprzyjająca dla rodziców, to jest to ciężki kawałek chleba. Długo jeszcze będę się oswajać z tym, czego tam doświadczyłam. Wracam do domu z empatią sięgającą nieba, z pokorą i z nauką: nic nie trwa wiecznie, nieważne kim jesteśmy, jak żyjemy i ile mamy w portfelu – każdy z nas jest równy w obliczu tragedii, jaką jest walka o życie.
Na szczęście już widać światełko w tunelu – Pola z dnia na dzień ma się lepiej.
Podczas jednego karmienia jest w stanie zjeść nawet 150 mililitrów, a nie tak jak do tej pory – 90, nie poci się aż tak, jak to było przed operacją. Dopiero za kilka dni lub tygodni, kiedy już nic jej nie będzie ją bolało, a rana nie będzie opuchnięta, będziemy widzieć pozostałe zmiany – rozwój, większy apetyt, swobodne poruszanie się.
Pola ma co tydzień jeździć na echo serca, a rodzice muszą uważać na jej mostek i żebra, by nie uszkodzić niezrośnięte jeszcze kości. Przez najbliższych sześć tygodni nie może ćwiczyć i zbyt często odwracać się na brzuszek. Dostaje też leki na wyrównanie akcji serca. Za dwa miesiące, jeśli nic się nie zmieni, dziewczynka zacznie rehabilitację i zacząć nadrabiać to, co teraz traci w swoim rozwoju. Zalecenia pielęgniarskie na najbliższe dni: dużo miłości i uśmiechów!
Wszystkim, także tym, którym nie odpisałam, dziękuję za wsparcie i dobre słowo to sporo znaczy, tam na kardiochirurgii. Dziękujemy za modlitwy i za zaciśnięte kciuki. Prosimy o jeszcze jedną modlitwę – za WSZYSTKIE dzieci, które są tam nadal.
Napisz komentarz
Komentarze