Chociaż plastik to surowiec, a nie odpad, a o możliwości jego powtórnego i to wielokrotnego wykorzystania słyszymy od dawna, w praktyce nie wygląda to dobrze.
Jednorazowe opakowania mają przejść na dobre do historii.
Z tego też względu pojawiło się kolejne ograniczenie, które ma wejść w życie już od początku lipca. Tworzenie tzw. gospodarki o obiegu zamkniętym oznacza utrzymywanie materiałów, produktów i zasobów tak długo w obiegu jak to tylko możliwe. Ciekawą ilustracją tego może być napis na niektórych butelkach po wodach mineralnych. Brzmi on mniej więcej tak: ta butelka i jej nakrętka nadaje się w całości do ponownego wykorzystania. Celem gospodarki o obiegu zamkniętym miałoby być doprowadzenie do sytuacji, w której informacja brzmiałaby raczej: ta butelka i jej nakrętka w całości pochodzi z materiałów wykorzystanych ponownie.
Niestety, do tego daleka droga.
Nowe obowiązki nałożone na producentów niepożądanych produktów uderzą także w konsumentów. Stanie się tak zgodnie z unijną dyrektywą oraz procedowaną właśnie teraz nowelizacją ustawy o zmianie ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej oraz niektórych innych ustaw. Od 3 lipca 2021r. na półkach z towarami nie znajdziemy już m.in. sztućców, talerzy, słomek, patyczków higienicznych czy innych produktów wykonanych z tworzyw sztucznych, które nie nadają się do recyklingu (są oksydegradowalne, czyli ulegają rozpadowi na małe cząstki, które pozostają w środowisku na długo; reklamowane pierwotnie jako szybko ulegające rozkładowi, faktycznie okazały się zatruwać środowisko skuteczniej niż tradycyjne tworzywa sztuczne).
W praktyce oznacza to, że znikną znane nam opakowania, a zastąpią je...
Tego jeszcze nie wiadomo, ale już teraz widzimy pierwsze oferty bioopakowań i pojemników z tworzyw, których nie obejmuje swoim zakresem dyrektywa. Opakowania i produkty stworzone z materiałów przewidzianych w przepisach muszą zniknąć. Będą mogły powrócić, jeśli będą wytworzone z papieru, kartonów, albo naturalnych włókien. Jedzenie na wynos odbierzemy zatem w opakowaniach bambusowych lub wykonanych z trzciny cukrowej. Patrzymy na ich ceny: czy ochrona środowiska musi być droga? Wszystko zależy od tego, gdzie poszukamy opakowania i jak duże ma ono być. Obecnie restauratorzy doliczają zwykle około 1 zł za wydanie posiłku na wynos. Ceny najtańszych bioopakowań w hurcie są podobne do cen tych opakowań, które od lipca znikną ze sprzedaży. Jeśli jednak zajrzymy do komentarzy i ocen tych produktów bardzo szybko okazuje się, że niska cena oznacza niską jakość. Rozklejają się, szybko przemakają, słabo trzymają ciepło... A jeśli spojrzymy na ceny tych, które mają lepsze oceny okazuje się, że do posiłku na wynos trzeba będzie doliczyć zdecydowanie więcej niż jedną złotówkę.
Czy będzie to kolejny problem, który będą musieli pokonać restauratorzy? A może coraz bardziej powszechne staną się sytuacje, w których klienci będą odbierać swoje posiłki do własnych pojemników wielokrotnego użytku?
Napisz komentarz
Komentarze