Po co nam Rok bez zakupów?
Wyzwanie Rok bez zakupów nie jest akcją związaną z oszczędzaniem pieniędzy. To raczej propozycja dla osób, które chcą sprawdzić, czy są w stanie oprzeć się promocjom, przecenom i pójść pod prąd świata, w którym nabywanie rzeczy jest ważniejsze niż ich używanie. Oszczędności mogą się pojawić jako efekt uboczny, ale nie muszą...
Akcja ma na celu przede wszystkim uświadamianie nam, że potrzebujemy zdecydowanie mniej przedmiotów, niż nam się wydaje. Idea Roku bez zakupów sprowadza się do przejrzenia swojego mieszkania (w szczególności szafy z ubraniami!) i sprawdzenia, czy posiadane przez nas rzeczy wystarczą nam do przetrwania najbliższych czterech pór roku. Jeśli brakuje kluczowych, potrzebnych przedmiotów, możemy je nabyć (np. brak obuwia na lato lub konieczność uzupełnienia bielizny). Jeśli jednak planujemy ważne wyjście, to być nie musimy kupować trzeciej pary czerwonych szpilek w myśl – „no.. ale przecież w takim odcieniu jeszcze nie mam!”?
Powinniśmy w takiej sytuacji postarać się złożyć stylizację z rzeczy i dodatków, które już posiadamy.
To samo dotyczy kosmetyków, które kupujemy często w nadmiernej ilości, a potem wyrzucamy ze względu na upływ terminu ich przydatności.
Nowe meble? Czemu nie! Zastanówmy się jednak nad tym, czy chcemy je wymienić tylko dlatego, że stare nam się znudziły. Jeśli tak, być może jeszcze w tym sezonie nie musimy kupować nowych? Trudna, ale ważna próba charakteru.
Rok bez zakupów możemy z powodzeniem zaproponować także naszym dzieciom. Czy naprawdę potrzebują jeszcze jednej przytulanki lub gry planszowej? A może od tygodni nie graliśmy w żadną i zakup kolejnej będzie bezsensownym wydatkiem?
Powściągliwość i samoograniczanie się nie jest modne. Można powiedzieć, że stoi wręcz w sprzeczności z tym, do czego zachęcają nas producenci i dystrybutorzy wszelkiej maści dóbr. Rynek chiński także uwielbia swoich klientów z Polski, proponując im rzeczy za symbolicznego dolara. Jak nie skorzystać?
Blogerzy szukali każdej możliwości nagięcia zasad Roku bez zakupów
Przejrzeliśmy kilka stron modowych blogerów, którzy chwalili się swoimi podsumowaniami związanymi z akcją Rok bez zakupów. Próba charakteru? Zabawa w oszczędzanie? Nie do końca...
Piękna idea legła w gruzach.Rok bez zakupów to wyzwanie, które miało być szansą na oczyszczenie szafy z rzeczy niepraktycznych, mało uniwersalnych takich, które pasują tylko do jednej stylizacji. Tworzenie garderoby kapsułowej było dla wielu dodatkowym celem. Oznacza to, ze spośród wszystkich rzeczy z szafy wybieramy tylko takie, które możemy dość łatwo wymieniać między sobą i tworzyć nowe stylizacje przy użyciu ograniczonej liczby ubrań i dodatków. Łącznie wystarczy około 35 rzeczy, by móc się ubrać na każdą okazję. Kto by jednak się aż tak musiał ograniczać?
Wśród blogerów wydawało się jednak królować stwierdzenie: Rok bez zakupów? Tak, ale...
Zastrzeżeń było wiele: nie kupuję nowych rzeczy w sklepach, ale na zakupy w second handach nie nakładam żadnych ograniczeń. Szybko pojawiły się też głosy, że ograniczenie liczby ubrań sprawdza się, ale tylko wtedy gdy przebywamy z różnymi osobami. Jeśli nasze towarzystwo w pracy i na co dzień jest takie samo, szybko znudzi się nam nasz wygląd: ta sama bluzka w trzech różnych odsłonach, to jednak nadal ta sama bluzka.
Jeszcze inni potraktowali ideę Roku bez zakupów bardzo luźno, traktując jako szansę do wymiany swojej garderoby w duchu bardziej świadomego dobierania elementów garderoby. Zamiast kupować trzy tańsze bluzki decydowali się na zakup jednej, wysokogatunkowej (a niejednokrotnie zdecydowanie droższej, niż suma wydatku na potencjalne trzy, tańsze bluzeczki). Oszczędności nie było, a raczej poczucie, że kupując zdecydowanie droższe i markowe rzeczy inwestujemy na lata. To samo dotyczyło kosmetyków czy innych przedmiotów nabywanych w tym czasie.
–Torebka?
– Tak, potrzebuję uniwersalnej, klasycznej torebki. Żeby przetrwała lata zdam się na profesjonalistów: co wybrać: Prada czy Kors?
Oczywiście z punktu widzenia blogerów i instagramerów zakupom zapewniano odpowiednią otoczkę zdjęciową, a relacje z takich „świadomych zakupów” miały być dowodem na to, jak przebiega każdy dzień Roku bez zakupów. Metka „wyprodukowano w Polsce" była dodatkową kartą przetargową w walce o obserwatorów i kolejne reakcje.
Fakt, że Rok bez zakupów na pokaz już się skończył oznacza zaś najpewniej tyle, że po górnolotnych zapowiedziach życiowej zmiany w podejściu do zakupów, w rzeczywistości nic się nie zmieniło. Po prostu świat wrócił na stare tory. Nowe produkty muszą się pojawiać, bez nich influencer nie istnieje...
Przecież skoro mnie na to stać i mogę sobie pozwolić, to dlaczegóż miałbym się ograniczać?
Idea Roku bez zakupów jest jednak bardzo ciekawym doświadczeniem indywidualnym i może być wartościową próbą charakteru. Czy może być faktycznym i całkowitym zarzuceniem konsumpcyjnego trybu życia? Dla nielicznych z pewnością tak. Dla wielu to jednak okazja do posprzątania zagraconych pomieszczeń i bardziej świadomego podchodzenia do zakupów. Rok bez zakupów bywa realizowany różnie. Czasem blogerzy wskazywali jasno, że nie chcą całkowitego ograniczenia, ale raczej zmiany pewnych swoich przyzwyczajeń, zakupowych odruchów. Niektórzy starali się kupować tylko rzeczy wyprodukowane w Polsce, jeszcze inni nakładali na siebie określony budżet, którego starali się nie przekraczać w skali miesiąca. Jeszcze inni sukces mierzyli liczbą rzeczy, które nabyli: im mniej ich było, tym lepiej. Nie zawsze oznaczało to więc oszczędności, częściej było próbą bardziej świadomego wykorzystania posiadanych już rzeczy czy nawet podejmowaniem prób naprawienia lub przerobienia rzeczy, które normalnie trafiłyby do kosza.
Idea tej akcji jest dość prosta: ograniczyć swoje zakupy tylko do tego, co jest nam absolutnie konieczne i niezbędne. W szczególności dotyczy to zakupów odzieży, które podejmujemy często kompulsywnie: „bo była okazja”, „bo tamta stara bluzka już się znudziła”, „bo dlaczego mam sobie odmawiać”? Bibeloty? Może warto z ogóle z nich zrezygnować?
Akcja Rok bez zakupów w takiej formie może być niezwykle atrakcyjną alternatywą dla tych, których wszechobecne mody drażnią. Czy muszę mieć co roku nowy, modny płaszcz? Czy muszę kupować co roku kilka nowych bluzek, które będą wpisywały się w aktualne trendy?
Przede wszystkim powinien być to być dobrowolny trening swojej woli i charakteru. Bo czasem mniej, znaczy więcej.*
* Właściwie zawsze!
Napisz komentarz
Komentarze