Jak zaczęła się Twoja przygoda z lukrem?
Cztery lata temu wzięłam udział w szkoleniu z dekorowania pierników lukrem królewskim i... łyknęłam bakcyla. Zaczęłam codziennie ćwiczyć, w międzyczasie pojechałam też na Cake Festiwal Poland podpatrzeć, co robią inni dekoratorzy. Przez cały ten czas pracowałam na etacie, a po godzinach „pierniczyłam”, ale w końcu przestało mnie bawić spanie po trzy godzinę na dobę i pół roku temu podjęłam decyzję, że zajmę się rozwijaniem Najmniejszej cukierni świata w pełnym wymiarze godzin – rzuciłam pracę na etacie i wróciłam do Gorlic.
Odczarowałaś stereotypowe podejście, że pierniki to bożonarodzeniowy przysmak i dekoracja. Na jakie okazje robisz je najczęściej?
Cały czas właśnie tych bożonarodzeniowych jest najwięcej, ale klienci często zamawiają też pierniczki jako podziękowanie dla gości za udział w chrzcie czy komunii, a także dla gości weselnych. Co roku bardzo dobrze sprzedają się pierniczki „do koszyczka” na Wielkanoc. No i toppery na torty, bo dzięki nim można zrobić w domowym zaciszu ulubione ciasto swojego dziecka i udekorować je na przykład bajkowymi bohaterami.
Jakie zamówienie było dla Ciebie największym wyzwaniem?
Każde zamówienie jest dla mnie wyzwaniem, ale największym są chyba te, gdy klient opowiada mi o okazji, na którą prezentem mają być moje pierniki i o osobie, która ma zostać nimi obdarowana – nie ma konkretnej wizji, ale chce, bym z wielu elementów stworzyła piernikową historię, która odda klimat okazji i charakter obdarowywanej osoby. To dla mnie duże wyróżnienie, bo jestem niejako łącznikiem między bliskimi sobie ludźmi, a symbolika moich pierniczków jest znana tylko wąskiemu gronu.
Dlaczego na warsztat wzięłaś pierniki, a nie na przykład kruche ciasteczka?
Przez zwyczajny pragmatyzm – pierniczki się lepiej przechowuje i są trwalsze, a co za tym idzie łatwiejsze w transporcie i dużej cieszą oko.
Skąd wzięła się nazwa – Najmniejsza cukiernia świata?
Po pierwsze – chciałam, żeby nazwa była oryginalna i zapadała w pamięć (co chyba się udało). Ponadto, chciałam w niej połączyć dwa aspekty swojej pracy, czyli fakt, że jest to działalność jednoosobowa, a także to, że przedmiotem mojej pracy są niewielkie elementy, czyli właśnie pierniczki.
Jaki sprzęt trzeba mieć, aby zacząć przygodę z dekorowaniem pierników?
Przyda się szpikulec cukierniczy, który kupimy w każdym sklepie z akcesoriami cukierniczo-dekoratorskimi za około 20 złotych. Ja swój mam od samego początku mojej przygody z dekorowaniem pierniczków, cały czas ten sam. I woreczki strunowe lub jednorazowe rękawy cukiernicze – do środka nakładamy lukier, który wyciskamy przez obcięty róg woreczka lub końcówkę rękawa. No i foremki – ale w przypadku ich braku możemy się pokusić o ręczne wycinanie wzorów z ciasta.
Czym barwisz lukier?
Barwnikami spożywczymi w proszku albo w żelu. Nigdy w płynie!
Rada dla początkujących?
Cierpliwie ćwiczyć i obserwować zachowanie lukru królewskiego przy jego różnych gęstościach. Jeśli myślimy o tym poważnie, dobrą decyzją jest też udział w profesjonalnym szkoleniu z lukrowania.
Prowadzisz warsztaty dla dzieci i dorosłych zainteresowanych dekorowaniem pierniczków. Jakie błędy najczęściej popełniają początkujący?
Na samym początku najtrudniejsze jest zwyczajne poprowadzenie prostej linii, dlatego warsztaty zawsze zaczynamy od ćwiczeń na przygotowanych przeze mnie szablonach, przypominających te ze szlaczkami dla przedszkolaków. Kiedy opanuje się podstawy, potem już może być tylko lepiej.
Co jest sekretem idealnego lukru i ile czasu potrzebuje polewa, żeby była idealnie zastygnięta? Czy możemy w tej kwestii wspomagać się lodówką?
Sekretem idealnego lukru królewskiego jest jego prawidłowe utarcie – do momentu, aż będzie śnieżnobiały, gładki i błyszczący. Cukier puder i białko ucieramy mikserem lub w robocie planetarnym na najniższych obrotach przez około 5-8 minut. Jego konsystencję dobieramy w zależności od tego, jakie zdobienia będziemy wykonywać. Rzadszy lukier (mniej więcej o konsystencji śmietany) przygotowujemy, jeśli będziemy lukrować większą powierzchnię – tło na pierniku. Do bardziej precyzyjnych zdobień – delikatnych koronek, wzorów tworzonych przy pomocy szablonu lub drobnych lukrowych kwiatuszków, potrzebujemy lukru gęstego – od gęstości podobnej do pasty do zębów, aż do takiej, w której ciężko ruszyć łyżką.
Absolutnie nie korzystamy z lodówki – aby dosuszyć wylukrowane pierniki najlepiej wspomóc się suszarką do owoców i grzybów albo piekarnikiem. Trzeba pamiętać, aby ustawić najmniejsza możliwą temperaturę (najlepiej nie więcej niż 40 stopni) i w przypadku piekarnika włączyć termoobieg oraz zostawić uchylone drzwiczki. Taki proces suszenia trwa od około 3 do 6 godzin. Pierniki można też po prostu zostawić do wyschnięcia „na powietrzu”, ale musimy tutaj wziąć pod uwagę wilgotność powietrza w naszym mieszkaniu. Jeśli jest wysoka – proces ten może sporo potrwać, a niedosuszone pierniczki, schowane do pudełka, mogą spleśnieć. Warto więc zadbać o dobre wysuszenie lukru.
Z której swojej pracy jesteś najbardziej dumna?
Z każdej, która sprawia radość obdarowanym. Z tych, które wywołują uśmiech na buziach dzieci, ale niemniej z tych dla dorosłych. Jestem bardzo dumna z pierniczków, na których napisane są dedykacje czy całe życzenia – głównie dlatego, że nie mam ładnego charakteru pisma, zatem wyćwiczenie ręki wymagało ode mnie kilku miesięcy mozolnej pracy i ćwiczeń z kaligrafii.
Jestem bardzo dumna z niezwykłego projektu, który udało mi się zrealizować całkiem niedawno – twórcy bajki o przygodach uroczego Binga poprosili mnie o przygotowanie scenki zimowo-świątecznej, przedstawiającej króliczka oraz jego przyjaciół, a także domku, w którym mieszka. Wszystko oczywiście w wersji piernikowo-lukrowanej, wykonane od początku do końca ręcznie.
Twoje lukrowe guru?
Lista jest długa. Na pewno jest na niej Marta Torres, na której szkolenie byłam zapisana w tym roku, a które z wiadomych powodów się nie odbyło. Czekam z niecierpliwością na możliwość nauki pod jej okiem. Beata Prusak, od której szkolenia, wszystko się przecież zaczęło, ale też wiele innych nazwisk moich koleżanek po fachu. „Pierniczące” środowisko bardzo się wspiera, chętnie sobie podpowiadamy czy przekazujemy klientów, których zamówień nie jesteśmy w stanie zrealizować z braku czasu.
Lukrowe marzenie?
Nadal robić to, co kocham i sprawiać, że moi klienci będą uśmiechać się od ucha do ucha.
Dziękujemy za rozmowę.
Dziękuję!
Napisz komentarz
Komentarze