Dwumiesięczny Ignaś, jego mama Angelika, tata Piotrek, dziadek Józef, babcia Stefania i wujek Mariusz z okna domu, w którym teraz mieszkają, widzą pogorzelisko zostawione przez niszczycielski żywioł. Na szczęście tuż obok mieszka drugi z synów państwa Konopków, który bez wahania przygarnął ich pod swój dach, ale umówmy się, że to spora gromadka nowych domowników, a im zwyczajnie trudno mieszkać kątem nawet u najbliższych. Jeszcze trudniej patrzeć na dom, o który każdego dnia dbali, poddasze było przecież świeżo po remoncie, a ogień po prostu zniszczył dorobek ich życia.
Wszystko zaczęło się od pożaru jednego z samochodów, którym chwilę wcześniej do domu wróciła mama Ignasia. Na szczęście zajęła się uspokajaniem niezadowolonego jej nieobecnością synka, a nie wyciąganiem z samochodu zakupów, bo mogłoby się to dla niej skończyć tragicznie. Zwłaszcza że kiedy pod maską pojawił się ogień, zablokowały się wszystkie drzwi w samochodzie, a pojazd bezwładnie stoczył się na dwa inne zaparkowane obok. Potem zadziałał efekt domina – zapaliły się auta, wiata, pod którą stały, od wiaty dach na budynku gospodarczym, a z drugiej strony dom. Na szczęście mama i babcia Ignasia razem z chłopcem w porę opuściły mieszkanie.
Dom stoi od pożaru nieruszony, może dlatego wzbudza wśród domowników tyle emocji. Gdyby chociaż można było posprzątać obejście, wyrzucone w czasie akcji gaśniczej rzeczy, które strażacy musieli przelać wodą, to może przestałby „straszyć” z daleka. Niestety, chociaż rąk do pracy nie brakuje, bo pogorzelcy spotkali się z ogromną sąsiedzką życzliwością, to niczego nie można ruszać – co kilka dni zapowiada się inny spec, który a to szacuje straty, a to ustala przyczyny pożaru.
Kiedy pytamy, co udało się uratować, tata Ignasia bez wahania odpowiada, że życie udało się uratować. Oczywiście strażacy wynosili z domu co cenniejsze rzeczy, ale w tej chwili nie za bardzo zawracają sobie głowę tym, czy telewizor działa...
W najgorszym stanie jest poddasze, które miało być gniazdkiem dla młodej rodziny i w którym swoje pierwsze święta miał spędzić Ignaś. Nie dość, że urodził się w trudnych czasach, to jeszcze, zamiast spać w swoim pokoiku, który przecież specjalnie dla niego przygotowali rodzice, drzemie w maleńkiej kołysce, obok której co rusz ktoś przechodzi.
Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ale w tym przypadku lepsze jest stwierdzenie, że historia lubi się powtarzać, bo dom państwa Konopków już raz spłonął – ponad 30 lat temu żywioł strawił dobytek małżeństwa. Dziadkowie Ignasia wspominają, że wtedy niemalże od nikogo nie otrzymali pomocy. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Pomaga kto może – rodzina, najbliżsi sąsiedzi i ci nieco dalsi, przyjaciele i zupełnie obcy ludzie, którzy nie chcieli być obojętni wobec ich tragedii.
Na wysokości zadania stanął również wójt gminy Ropa, który nie odmówił pogorzelcom pomocy, podobnie jak miejscowy proboszcz. Wszyscy doskonale wiedzą, że straty są ogromne i chociaż dom stoi, to ma, kolokwialnie mówiąc, niejedną dziurę w dachu, a w środku rozpościera się krajobraz po bitwie.
W pierwszej kolejności trzeba przykryć dom, wymienić całkowicie dach, który w zdecydowanej większości został zniszczony przez ogień. I na to w całości przeznaczymy te 30 tysięcy złotych, które udało się zebrać w czasie pierwszej zbiórki, zorganizowanej dla nas przez sąsiadów. Wtedy jeszcze, w kilka godzin po pożarze, nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z rozmiarów strat – wyjaśnia Józef Konopka.
I prawda jest taka, że te nadal są szacowane, ale wstępnie mówimy o około 250 tysiącach złotych – dodaje Piotr Król, zięć pana Józefa.
Dlatego właśnie pogorzelcy zdecydowali się zgodzić na drugą zbiórkę, którą postanowili zorganizować dla nich przyjaciele, bo zwyczajnie chcieliby jak najszybciej wrócić do siebie.
Rodzina prosi o wsparcie w tej trudnej dla nich sytuacji, chociaż wszyscy zgodnie przyznają, że przychodzi im to bardzo ciężko.
Pogorzelcom można pomóc, wpłacając pieniądze na konto zbiórki na portalu zrzutka.pl – TUTAJ, ale również rzeczowo – potrzebna jest między innymi blacha na dach i materiały wykończeniowe. Każdy, kto chciałby w taki sposób wesprzeć rodzinę z Flaszy, proszony jest o kontakt z naszą redakcją.
Wspólnie sprawmy, by w ten świąteczny czas również poszkodowana w pożarze rodzina z Klimkówki, mogła już za tydzień w spokoju usiąść do wigilijnego spokoju, z myślą, że będzie już tylko lepiej...
Napisz komentarz
Komentarze