Mimo iż w zeszłym roku ponad 500 urządzeń rejestrujących wykroczenia, którymi dysponuje Inspekcja Transportu Drogowego, uwieczniło na zdjęciach 1,6 mln kierowców, którzy przekroczyli prędkość, to mandatami zakończyło się tylko 45 proc. spraw. Okazuje się, że system ich wystawiania jest mało skuteczny.
Dlatego Inspekcja chce zmienić przepisy tak, by mogła szybciej karać – i to niekoniecznie kierowców, ale również właścicieli samochodów. Ministerstwo Infastruktury nie mówi „nie”.
Inicjatorzy zmian wskazują na fakt, iż obecny system jest archaiczny, a procedura wystawiania mandatów skomplikowana, przewlekła i kosztowna.
Duża część kierowców wykorzystuje luki w przepisach i nie przyznaje się do tego, że to oni kierowali sfotografowanym pojazdem, wskazując osoby postronne, nawet cudzoziemców.
Lwia część właścicieli aut w ogóle nie odpowiada na wezwania do wskazania osoby, która faktycznie przekroczyła prędkość. W takich sytuacjach ITD wysyła wnioski do sądów. Te jednak nie zawsze traktują niewskazanie jako wykroczenie.
Z tych powodów Inspekcja, wzorem wielu innych krajów, chce wprowadzić znacznie szybszy system karania – administracyjny. W praktyce wyglądać ma to tak: właściciel auta uwiecznionego przez fotoradar dostawałby wezwanie do wskazania kierowcy. Jeśli nie zrobiłby tego w ciągu 14 dni, ITD z automatu nakładałaby na niego karę administracyjną. Bez punktów karnych, bez dochodzenia, sądów etc. I niewykluczone, że wyższą niż potencjalny mandat.
Ministerstwo Infrastruktury przygląda się bacznie zaproponowanym zmianom, zapowiadając analizę tego rozwiązania. Czy wejdzie ono w życie? Czas pokaże.
źródło: dziennik gazeta prawna
Napisz komentarz
Komentarze