My również zostaliśmy powiadomieni przez mieszkańców o „czarnej mazi”, która miała być wypompowywana z oczyszczalni do pobliskiego lasu. Niezwłocznie udaliśmy się na miejsce, o czym mogliście przeczytać TUTAJ.
Mieszkańcy relacjonowali nam już na miejscu, że nie pierwszy raz dochodzi do podobnej sytuacji, ale tym razem postanowili wezwać służby, bo obawiają się, że teren mógł zostać poważnie skażony, a w pobliżu przepływa przecież Libuszanka.
W piątkowe przedpołudnie do Lipinek przyjechali mundurowi, którzy wskazali nam miejsca wycieku i radzili, gdzie szczególnie uważać, żeby „nie wpaść”, po kilkudziesięciu minutach dołączyli do nich policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej.
Niemal jednocześnie zadzwonił do nas wójt gminy Lipinki, Czesław Rakoczy, który zapewniał nas, że zaistniała sytuacja nie jest celowym działaniem, a awarią jednej z pomp w oczyszczalni, w wyniku której przepełniły się zbiorniki i żeby ratować budynek przed zalaniem pracownik zaczął wypompowywać czarną substancję. Uspokajał, że maź, która pokryła w niektórych miejscach teren przy oczyszczalni to nie jakaś toksyczna substancja, ale ostatnia frakcja powstająca w oczyszczalni, zupełnie nieszkodliwa.
Inspektorzy WIOŚ pobrali próbki – na wyniki badań, będziemy musieli jednak poczekać. Czekają na nie również mundurowi, bo na ich podstawie będą mogli prowadzić dalsze czynności.
Mieszkańcy zawiadomili również gorlicki sanepid. Poniżej publikujemy jego treść, która jest również relacją naocznego świadka piątkowych zdarzeń.
Napisz komentarz
Komentarze