Najnowsza historia, którą pamiętają jeszcze niektórzy z nas opowiada o II wojnie światowej i przeraźliwych zbrodniach. Oto 17 września 1939 wkracza na terytorium Polski Armia Czerwona, to wynik ustaleń paktu z hitlerowskimi Niemcami. Nasi sąsiedzi uzgodnili podział Polski, postanowili rozedrzeć orła białego na pół, brutalna napaść oraz metody działania w szczególności żołnierzy armii czerwonej pozostawiły na narodowej pamięci bliznę, w której zapisany jest ból i cierpienie. W 1940 roku bestialsko zamordowano tysiące polskich oficerów i osób cywilnych aresztowanych i osadzonych w więzieniach na terenie okupowanym przez ZSRR Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej. Zadało to ogromny cios wielu rodzinom, których synowie, mężowie i ojcowie poszli na wojnę i ślad po nich zaginął.
Żołnierze Sowieccy zaszczepili w naród polski wiele przywar, przyzwyczajeń i zachowań. Śmiało można powiedzieć, że bylejakość i zobojętnienie jakie jest wśród nas na każdym kroku, zawdzięczamy sąsiadom ze wschodu.
To radziecka mentalność nauczyła Polaków machać ręką i mówić: „dobra jest”, czy: „jakoś będzie”. Kradzieże w myśl zasady „skoro wspólne to i moje, więc biorę”, wreszcie umiłowanie do trunków wysokoprocentowych skutecznie zaszczepili w nas na stałe bolszewicy, a potem radzieccy przyjaciele.
Alkohol, jak każda używka zrobiła z nas przez uzależnienie prawdziwych mistrzów w stosowaniu jej pod każdą postacią, w każdych ilościach i bez ograniczeń wiekowych spożywającego.
W trakcie tej samej wojny wizerunek żołnierza rosyjskiego odmienia się diametralnie. Nagle to nasz przyjaciel ze wschodu przychodzi by wyzwolić Polaków z pod okupacji okrutnych hitlerowskich Niemiec. Po zakończeniu wojny, przepędzeniu Niemców oraz ogłoszeniu ich całkowitej klęski sowieci stali się wyzwolicielami, którzy dali nam wolność. Gratyfikacją za wyzwolenie stały się rządy komunistów sterowanych z Moskwy, staliśmy się „niewolnikami przyjaźni” z „wyzwolicielskim okupantem”.
Okres komunizmu w Polsce spowodował uciemiężenie wielu z nas, ale wyniósł na stołki wiele nic nie znaczących do tej pory osób. Ten wspaniały system darowany nam przez Rosjan pozwalał na awans nie za kompetencje, lecz za lojalność i donosicielstwo. Umożliwiono start w inne, lepsze życie wielu nieudacznikom, którzy niekiedy utrzymują się na wysokich stanowiskach do dziś. Dzięki tym okolicznościom doszło do mocnego podziału wśród ludu, na tych którym istniejący stan rzeczy odpowiadał i tych, których uciskał na każdym kroku. Do dziś słyszymy z ust nazywanych dziś ładnie ludźmi lewicy słowa: „komuno wróć”.
Po wieloletnim oporze wobec władzy stawianym przez opozycję, Polska po raz kolejny można powiedzieć odzyskuje niepodległość. Wkroczyliśmy na drogę demokracji, której uczymy się na bieżąco i już na samym początku drogi strzeliliśmy sobie w stopę, pozwoliliśmy na podział wynikający z nieumiejętności współpracy ludzi mających te same lub podobne cele. Po pierwszych niepowodzeniach i po skosztowaniu dzikiego kapitalizmu, oddaliśmy się z przyjemnością z powrotem w ręce byłych już komunistów.
Śladem Polaków poszli nasi bracia Rosjanie. Ostatecznie rozpadł się Związek Radziecki, nowa Federacja Rosyjska jest państwem demokratycznym, zdecydowanie innym niż wcześniej był. Prezydent Jelcyn przeprosił Polaków za zbrodnie w Katyniu. Relacje między naszymi krajami są lepsze lub gorsze, ale w ostatecznym rozrachunku poprawne. Eksportujemy na rynek rosyjski mnóstwo towarów, polskie firmy robią znakomite interesy z rosyjskimi braćmi. Często spotykamy się z sytuacją, gdzie Polacy i Rosjanie pracują razem w jednej firmie najczęściej w branży budowlanej i to zarówno w Polsce jak i Rosji.
Region Beskidu Niskiego to liczne wsie i miasteczka gdzie mieszka wielu Łemków, którzy sami nazywają siebie Rusnakami. Mieszkamy razem, szanujemy się, współtworzymy samorządy gminne jak np. w Uściu Gorlickim (dawniej Uście Ruskie). We wsi Bielanka wstawiliśmy tablice z nazwą wsi pisaną cyrylicą. Nie do rzadkości należy, że w jednej świątyni odbywają się nabożeństwa różnych religii.
Pomimo, że oba kraje w przeciągu zaledwie kilku lat zmieniły się diametralnie, przy stołach wielu rodzin toczą się dyskusje i spory dotyczące poparcia określonej opcji czy polityków. Zaczęliśmy się nienawidzić za poglądy, określenie „stary komuch”, „rusin”, „ubek” używamy od wielu lat po to, by kogoś obrazić, często celowo fałszując historię.
Już dziś wielokrotnie napotykamy na stwierdzenia pod adresem prezydenta czy premiera jakoby byli „komuchami” czy sługusami czerwonej hołoty. Wypowiadający te słowa czynią to tylko i wyłącznie z nienawiści. Historia jest jedna i nie da się jej zmienić, można niestety zmanipulować, przekłamywać.
Ostatnie lata w Polsce to czas, w którym sprawy polsko-rosyjskie są bardzo żywe, a to dzięki byłemu prezydentowi i byłemu premierowi. Właśnie Ci Panowie zasiali nienawiść wśród Polaków, wśród dawnych kolegów z czasów „Solidarności”. Dziś dowiadujemy się kto gdzie stał i czy po stronie ZOMO, czy nie.
Grupa ludzi popierających Jarosława Kaczyńskiego oraz ich wyborcy uczynili ze słowa „patriota” polityczną hucpę w myśl, której patriota to Polak, który szczerze nienawidzi swojego bolszewickiego wroga w imię przeszłości i tego co kiedyś było. Patriota dziś ma obowiązek nie zapominać, że nadal jesteśmy zniewoleni przez czerwonych ze wschodu. Patriota źle się czuje w kondominium, chce mieszkać w wolnej Polsce. Uzależnienie od rosyjskiego gazu to jeden z największych grzechów obecnego rządu, toż to zdrada stanu w zasadzie kupować od Rosjan cokolwiek. Wydaje się, że w imię godności należałoby powrócić do epoki węgla kamiennego, zapewne było by po myśli górników, których to jako uciemiężony zawód w Polsce rząd PIS-u bronił nieustannie przed liberalnym złem.
Ostatnia wojna Rosyjsko – Gruzińska stała się sprawą pierwszej rangi dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Choć zdecydowanie poparcie Gruzji w tym konflikcie nie służyło dobrym stosunkom Polski z Rosją, a co za tym idzie nie było korzystne dla Polski, to prezydent zdecydowanie postanowił pokazać swoją osobistą niechęć do tego kraju. Jednoznaczne poparcie Gruzji oraz słowa wypowiadane w Tbilisi świadczyły o jakimś wewnętrznym przekonaniu złej woli ze strony rosyjskiej na każdym kroku. Lech Kaczyński otwarcie twierdził, że to próba ponownego dominowania w regionie, spodziewał się ataku kolejno na Ukrainę, państwa bałtyckie, a potem i na Polskę. Pan prezydent po raz kolejny myślał, że dumnie reprezentuje nasz kraj za granicą, tym czasem niebezpiecznie balansował po cienkiej linii, która utrzymywała cały ciężar przyzwoitych stosunków z potentatem światowym w wielu dziedzinach, a Polacy siedzieli przed telewizorami gryząc paznokcie i zachodząc w głowę co on też dobrego narobił.
W kwietniu tego roku w katastrofie lotniczej zginął prezydent Kaczyński z małżonką oraz 94 inne osoby. Nie wiadomo czemu środowiska „patriotów” czy też „prawdziwych Polaków” ogłosiły prezydenta bohaterem. Powtarza się słowa o poległym prezydencie, choć polec można tylko w boju i walce, a nie w katastrofie. Stosuje się różnego rodzaju błędne sformułowania chyba w celu nadania katastrofie większego znaczenia. Jest pewne, że śmierć 96 osób w tym prezydenta w jednej sekundzie zdecydowanie wystarcza by wydarzenie to miało największe znaczenie jakie jest możliwe, nie potrzeba fałszować historii słowami o morderstwie, zabójstwie, zamachu czy nawet jakimkolwiek bohaterstwie, chyba że ma się na myśli samo wejście na pokład starego wysłużonego samolotu TU-154, który pamięta jeszcze czasy prezydentury Wojciecha Jaruzelskiego. Można odnieść wrażenie, że środowisko PiS oraz komisja Macierewicza nie ma zamiaru dochodzić przyczyn katastrofy, a dowodów wyimaginowanej zbrodni na zlecenie władz Rosji z przyzwoleniem premiera Tuska, który razem z Bronisławem Komorowskim dopuścił się zamachu stanu.
Prezydent Miedwiediew wizytą w Polsce stara się zamknąć długi rozdział nieufności w stosunkach swojego kraju z Polską, w bezprecedensowym geście, rosyjska Duma oficjalnie uznaje bezpośrednią odpowiedzialność Józefa Stalina za masakrę katyńską. Rosjanie łączyli się w żałobie z Polakami po katastrofie, przynosili kwiaty, znicze na miejsce tragedii, modlili się. W zamian otrzymują oskarżenia, zniewagę, wulgaryzmy pod swoim adresem oraz słowa Kaczyńskiego, że Rosjanie potrafią rozgrywać swoją zbrodnię jako atut polityczny wobec Polski.[sic!] Nikt już teraz nie wie jak to się ma do orędzia nagranego dla narodu rosyjskiego. Czy ktoś wie kiedy kłamie, a kiedy mówi prawdę? Chyba on sam już nie wie...
Adrian Wokurka
Napisz komentarz
Komentarze