***
Ludzie zadziwiają nienawiścią i szeroko pojętą miłością. W pierwszym przypadku niszczeniem, w drugim budowaniem. Innych zdziwień nie umiemy dostarczać. Właściwie wszystkie nasze spotkania można by sprowadzić do tego momentu. Ranimy albo pomagamy żyć. Nic więcej. Środek – obojętność – nie istnieje. To ranienie. Tak, czy siak spotkanie z drugą istotą stanowi potężne ryzyko przeżycia stanów przypominających wrażenia, jakie musiałaby mieć pozytywistyczna mrówka zatrzymująca pociąg. Ten sam od tysiącleci – moment przeżycia spotkania z drugą osobą - potrafi rzeźbić nas na nowe i odkrywcze sposoby. Oszukani, zdradzeni, poniżeni, podniesieni na duchu, zaskoczeni lojalnością, zaszczyceni prawdą – zawsze cofamy się o krok z takim pierwotnym: „Ach!” I wtedy:
„Chodzę po świecie jak wielki słoń
Tak duży, że nic nie rozumiem.”
Z milionów wierszy zostaje maleńka cząstka. Gdzieś, wśród burz i zawieruch życia, gdy mówi się: mam dość, odchodzę i już, już łapie się za klamkę by solidniej trzasnąć drzwiami i tak jakoś bardziej ostatecznie... Padają słowa Jana Twardowskiego:
„Teraz gdy mi tak smutno i ciemno
Uśmiechnij się nade mną.”
To ja jeszcze zostanę. Na chwilę. Tyle ile dam radę. Dam radę.
***
Miłości zaczynają się i kończą. Czasem są jak nagły, szybko gasnący rozbłysk, który nie tylko nie zdołał rozjaśnić ciemności, ale je zwielokrotnił. Kiedy indziej - pulsacyjnie - jedno z uczuć wpada w drugie. Te, które trwają, też dobiegną naturalnego kresu. Gdzieś ktoś zapłacze sam. Nikt do niego nie przyjdzie. Ale najgorsza będzie wiara, że coś się skończyło. Ktoś, coś zamknęło swój rozdział. W naszym życiu. Na zawsze.
„Nic się nie kończy, człowieku. Wrzuć kamień do wody. Nie powstrzymasz fali.”
Z tysięcy książek tak niewiele zostało zdań. Ale to akurat tak. „Nic się nie kończy, człowieku...” Fala nadal płynie. To też nie dobiegło końca. Mam taką nadzieję, że... Przetrwam.
„Kochać trzeba by jak człowiek nie potrafi: ze zgodą na szczęście czyjeś bez swojego nim udziału.”
Nie? A może jednak? Bo prawdopodobnie można w ten sposób. Leć wolny. Bądź szczęśliwa. Wywalczymy sobie przyjaźń. Amen.
***
„Żyj tak, by być świadectwem osób, które kochasz.”
To zadziałało, gdy ktoś zamknął zapis bardziej dosłownie odchodząc tam, gdzie się odchodzi, gdy już się odchodzi. Przyszło nagle. We śnie. I nie wiem skąd pochodzi. Ale pomogło podnieść się z kolan.
***
„Siedzi anioł w niebie
Pisze list do siebie
Może kto przeczyta
O zdrowie zapyta.”
Z wielu gorlickich zespołów, zespolików i podzespołów zapamiętałam tylko ten tekst. Repa Bezbarwni. Nie wiem, czy ktoś jeszcze ich sobie przypomina, ale ten jeden jedyny utwór pamiętam. Dzięki słowom. A przecież śledziłam nasz rynek muzyczny pod kątem tekściarstwa niemal od zawsze. Rymowanka, tylko że z przekazem mocy wystrzału armatniego. W prostocie siła. I tak powstała najlepsza definicja samotności jaką znam. Do dziś te słowa wywołują uśmiech. Bo coś zadziornego jest w ich melodii, coś co wciąż i wciąż wraca jak bumerang. Coś, co mówiło: „No dobra, można na to spojrzeć z dystansem.” Można. Nawet kiedy boli.
***
Była raz dziewczyna. Nie poetka. Dziewczyna z Gorlic. Nastolatka. Napisała tak:
Kiedy bałam się stosu,
Chłopak z sąsiedniej celi
Powiedział: „Nie martw się
Brunetkom do twarzy w czerwieni.”
To tylko fragment, bo potem „nie bolało tak bardzo” i powstała z popiołów jak feniks. Wiersz z zeszytów uczniowskich. Taki, który nie doczekał się nigdy recenzji i poklasku. I tkwi we mnie. Życie załamuje się dziesiątki razy. Nie martw się! To tylko proces! Etap. Przez który trzeba przejść. A częścią tego procesu będzie obojętność i ból w takiej, czy innej formie. I tak zawsze na końcu będzie feniks.
***
Nie zamierzam udowadniać, że przy pomocy materii słowa można uzyskać efekty zgoła odmienne. Przecież można w kłótni mówić: „ty nigdy”, „ty zawsze” i jednym zdaniem przekreślić człowieka zamiast wytknąć mu jakąś jedną wadę. Można przejechać po kimś drwiną i szyderstwem. Sprawić, że poczuje się nikim, albo tak nieistotnym, że niewartym życia. Można pozbawić dążeń, zabrać nadzieję. Można poniżyć. Wszystko można. Najbardziej w chwili, gdy już dobrze znamy swego rozmówcę. Ale każdy z nas jest zdolny do tworzenia i znajdywania takich słów, które dają siły i skrzydła. Więc... Kiedy czytam jak skaczą sobie do gardła na forach, gdy słucham jak spijają złośliwe inwektywy nawzajem ze swych ust zostaje już tylko:
„Twe słowa to światło u mych stóp...
Gniew, gniew straszny, gdy światło gaśnie!”
Iwona Strusińska - Dziewic
Napisz komentarz
Komentarze