Dla mnie jazz to... To Dave Brubeck ze swoim Take Five. Pamiętam jak pierwszy raz go usłyszałem. Byłem jeszcze młody i słuchałem różnych głupot muzycznych. Ale ten kawałek miał coś w sobie takiego no.. Nasz pierwszy raz w czerwcową noc.. Dżingiel jednej z jazzowych audycji. Później chodził za mną całe wakacje. I jeszcze ten hipnotyzujący niemal głos redaktora prowadzącego audycję. Do dziś dnia dudni mi w uszach jak mówił „Więcej Jazzu” a potem. Potem to się dopiero zaczęło. Swingująca Ella.. Czarujący Sinatra.. Czy ze swoim zdartym jak stara płyta gramofonowa głosem Louis Armstrong. Najlepsze w tej płycie o nazwisku Armstrong jest chyba to że mimo jest już tak zniszczona dalej chce się jej słuchać. Potem już było tylko gorzej.. Wciągnąłem się i uzależniłem i trwam w tym stanie po dzień dzisiejszy i wcale nie zamierzam z niego wychodzić.
Koncerty jazzowe to zawsze niesamowite przeżycie. Dawniej zapach fajek w lokalu, smak piwa i muzyka która dudniała w uszach aż miło. Teraz zostały tylko te dwa ostatnie. Msze jazzowe. Kiedyś jedna kobieta skradła tam kawałek mego serca. Pewno nawet o tym nie wie. Śpiewając o sercu które jest muzykiem wyrwała cząstkę mnie która zawsze zmusza mnie do powrotu w to miejsce co roku. Po to by Jej znowu posłuchać. Ile to nie raz nocy zarwałem żeby właśnie móc posłuchać jazzu.. Siedziałem do późna w nocy na koncercie albo przed komputerem słuchając jazzowych audycji z całego świata. Czemu?
Jazz wydaje mi się czymś więcej. Czymś takim co nie kończy się na muzyce. Wychodzi daleko daleko ponadto. Zostawia w każdym ze słuchaczy coś co zmienia go na dobre. Uwrażliwia? Ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie. Na pewno zaszczepia w każdym nutkę romantyzmu, melancholii. Nic tak nie uzależniło mnie jak Gotan Project ze swoim Round About Midnight. Słucham go każdego wieczoru i odpływam.
Ale jazz to nie tylko te melancholijne kawałki. Co powiecie na swing? A na big bandy? Niech ktoś mi powie że ten gatunek jest nudny i smutny! Tylko na to czekam. Najlepsze w tym wszystkim jest to że nie raz zespoły które teraz są oh ah i w ogóle w latach kiedy ich członkowie żyli grały wprost do kotleta i były czymś najzwyklejszym dla całej reszty.
A ponadto.. Parafrazując słowa pewnej reklamy „jazz connecting people”.. Ilu to ludzi poznałem dzięki pasji do jazzu.. i to jakich ludzi.. Kobiety przez wielkie K i facetów z przysłowiowymi jajami..Ludzi czerpiących z tego gatunku muzyki wszystko co najlepsze..
Więc.. Słuchasz z nami?
Velour
Napisz komentarz
Komentarze