Dobrego złe początki
Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy moja pierwsza oblubienica zmieniła w królewskim mieście Krakowie swojego właściciela. Nawet nie zostawiła liściku pożegnalnego. Nic. Jedyne, co po Niej pozostało, to kawałek linki, którą była przypięta do barierki na klatce schodowej. Niewdzięczna. Nawet nie słyszałem jak odjeżdżała. A tak ją uwielbiałem. Nie miałem innych przed Nią. Była dla mnie całym światem... Myślałem, że Jej 9cio biegowa kaseta obsługiwana LX-em i Gila z przodu, jest w stanie dowieźć mnie choćby i na koniec świata. Nawet - ze względu na Nią - nie kupowałem gazetek, gdzie inne pokazywały swoje walory. Ich finezyjne kształty nie były mnie w stanie oderwać, od mojej byłej Kelly. Ale tak to już jest w życiu, że czasem dość brutalnie trzeba się rozstać. Na początku popadłem w rozpacz. Utraciłem tą jedyną - pewnie bezpowrotnie. Nawet fakt zgłoszenia Jej zaginięcia na policję niewiele zdziałał.
Po kilku dniach otrząsnąłem się z marazmu i pogodziłem, nie ma jej. Była pora rozejrzeć się za inną. Nową. Ciągle myślałem, że nie może być lepszej, dopóki po raz pierwszy w moje łapy nie wpadło pisemko z kolorowymi zdjęciami. Z każdego z nich swoimi wdzięcznościami kusiła inna. Każda krzyczała ze zdjęcia: „Weź mnie! Będę Twoją na zawsze!” Kusiły swoją wagą i kształtami. Każda miała w sobie to "coś.
A to genialną wręcz korbę, a to wyglądające jak anorektyczka na wybiegu ale działające jak złoto XT. Każda miała to coś, co pozwalało mi choć na chwilę zapomnieć o tej byłej. Wiedziałem, że do żadnej z nich nie będę w stanie powiedzieć „moja była była lepsza”. One biły ją na głowę. Tylko te koszty. Drogie futra. Sportowe dusze. Nie każdego na taką stać. Mnie zresztą też nie było.
Pierwsze widzenie
W końcu zacząłem przeglądać allegro i inne sklepy w nadziei na wyprzedaże zeszłego sezonu. Co prawda nie wszystkie wyglądały tak wspaniale jak te dziewczyny z gazet. Często gęsto nawet nie były w stanie zaoferować połowy z tego co One. Ale też miały w sobie to coś... Były pokroju mojej byłej... Co w zasadzie w zupełności mi wystarczało. Choć w głębi duszy ciągle pojawiało się, stać Cię na lepszą. Taką z XT-ekiem choćby z tyłu i XCRką z przodu. I wtedy właśnie natrafiłem na Nią! Była z tej samej stajni. Jak zahipnotyzowany przyglądałem się wielkim literom na boku ramy „KELLY'S”. To było właśnie to i dodatkowo Jej przydomek: „Magic”. Widziałem, że właśnie ta magia nas połączy. To musiała być Ona! Już nawet rower Mai Włoszczowskiej nie podobał mi się tak bardzo jak ta Kelly. Śniłem o Niej w nocy i na jawie. Aż w końcu nadszedł ten dzień..
Pierwszy dotyk
Właśnie grzecznie siedziałem sobie na wykładzie, kiedy nagle rozległ się dźwięk dzwonka w moim telefonie. Za Chiny ludowe nie wiedziałem kto to może być! Odbieram i słyszę głos kuriera: „Dzień dobry, bo ja tutaj mam dla pana paczuszkę z rowerem czy zastanę kogoś w domu po 16?” - to było tak jakbym wygrał w Totka! Wiedziałem że do pierwszego razu jak Ją dotknę brakuje już tylko paru chwil! Nie myślałem już zupełnie o byłej. Myślałem tylko o tej, którą za kilka godzin miałem ujrzeć. Godziny na wykładach ciągły się niemiłosiernie. W końcu jest! Trzynasta! Koniec! Pędem na mieszkanie. I oczekiwanie, już 16:05 gdzie ten kurier?! - myślałem czekając nerwowo pod drzwiami.
W końcu dźwięk domofonu.. Jest coraz bliżej! Jeszcze tylko podpis pod kartką. I jest! Jestem sam na sam z wielkim kartonowym pudłem. Powoli go otwieram. Lakier już daje po oczach! Jej! Jest jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach! Niech się schowają dziewczyny z pisemek! Ta jest moja. W końcu wyciągnąłem ją całą... Jeszcze dokręcić kierownicę i będzie gotowa do jazdy. Boże jaka Ona piękna! A te oponki. Mmm... mógłbym je głaskać przez cały wieczór. Szkoda, że za oknem już noc i temperatura na minusie. Nie mam serca Jej ciągać w takich warunkach. Wszak jeszcze nigdzie razem nie byliśmy. Nie chcę, żeby się do mnie zraziła tak od razu. Cały wieczór patrzyłem na Nią, jakby nie istniało nic innego na świecie. Tylko Ona i ja. Już oczyma wyobraźni pieściłem Jej oponami beskidzkie szczyty i byłem w miejscach, o których niewielu śniło. Ale póki co może tutaj tylko stać, jako największa ozdoba mieszkania.
Nasz wspólny pierwszy raz
Całą noc nie spałem. Wiedziałem, że rano gdzieś wybędziemy z Kelly. I choćby miał to być krótki spacer na którym nawet w jednej setnej nie poznamy naszych charakterów, to na długo zapadnie w mojej pamięci. I tak też było. Zaczęło się delikatnie. Pojechałem na swój ulubiony singielek. Ale nie katowałem Jej. Wszystko robiliśmy powoli. Bez pośpiechu, ciesząc się każdą sekundą. z Nią. Było jasne, że jest lepsza od mojej byłej, że daje mi więcej satysfakcji i, że to jest właśnie to!
Trwamy w tym uczuciu po dzień dzisiejszy. Ja zacząłem oglądać się za tymi maratońskimi anorektyczkami, których wagi nie powstydziłyby się modelki z paryskich wybiegów, ale mimo to ciągle jestem z Nią. W końcu ile to już wspomnień, które mamy razem?..
Velour
Napisz komentarz
Komentarze