Obiekt był zamknięty i trudno się dostać na jego teren, więc działania ewentualnych podpalaczy byłyby poważnie utrudnione. Mimo to podpalenie jest jedną z hipotez dotyczących przyczyn pojawienia się ognia na fermie. Nie można też wykluczyć zwarcia instalacji elektrycznej czy przyczyny tkwiącej w kotłowni. Ponieważ po ugaszeniu pożaru nie udało się wskazać jednoznacznie jego przyczyn, powołano biegłego, który postara się znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego pojawił się ogień w tak nowoczesnym obiekcie. Wiadomo, że muszą tam panować specyficzne warunki związane z utrzymaniem kurcząt, które niedawno wykluły się z jaj i potrzebują do życia wysokiej temperatury sięgającej 30 stopni Celsjusza.
- Budynek musi być dobrze ocieplony, temperatura wysoka, a wyściółka jest dosłownie wysuszona na pieprz - mówi starszy kapitan Dariusz Surmacz z Komendy Powiatowej PSP w Gorlicach. - W takich warunkach wystarczy iskra, by doszło do pożaru.
Właśnie z tego powodu firmy ubezpieczeniowe niechętnie ubezpieczają taką działalność, bo prawdopodobieństwo pojawienia się ognia jest duże, a ewentualne straty liczone w setkach tysięcy złotych. Sytuacji nie poprawiają też informacje, że co miesiąc w Polsce płonie po kilka kurzych ferm narażając właścicieli na gigantyczne straty. W samej Bielance są cztery tak duże hodowle kurcząt. Właściciel tej, która poszła z dymem w miniony piątek, ma jeszcze jedną fermę z kurczakami, które wkrótce zostaną przeznaczone do uboju.
źródło: dziennikpolski24.pl
Napisz komentarz
Komentarze