- Ostatecznie na ten temat wypowie się biegły - podkreśla starszy kapitan Dariusz Surmacz z Komendy Powiatowej PSP w Gorlicach.
Przedsiębiorca z Bielanki, który wycenił swoje straty na blisko 750 tys. zł, otrzymał już pomoc ze strony gminy Gorlice. Doraźne wsparcie przekazał Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, a wójt Ryszard Guzik zapowiedział umorzenie podatku od nieruchomości dla poszkodowanego.
- Decyzja jest już podjęta, bo leży w kompetencji wójta - mówi Ryszard Guzik. - Właściciel fermy poniósł gigantyczne straty, więc nie można go pozostawić samego w tak trudnej sytuacji.
Dramat dotknął rodzinę Pustelników, która specjalizuje się w hodowli drobiu od lat 80. Najpierw zajmował się tym Franciszek Pustelnik, który w 1999 r. przekazał interes synowi Tomaszowi. Ten sporo zainwestował w zakład, tworząc w zasadzie samoobsługową fermę na europejskim poziomie. Niedawno wziął półmilionowy kredyt - korzystając z dotacji unijnych - poprawił tzw. dobrostan drobiu, stwarzając zwierzętom lepsze warunki do rozwoju. Kilka dni temu wszystko to poszło z dymem.
- Z PZU dostanę nie więcej niż 150 tysięcy złotych, bo ubezpieczyciele nie chcą ubezpieczać tego typu działalności obarczonej dużym ryzykiem - mówi Tomasz Pustelnik. - Muszę jednak jakoś podnieść się z tego dramatu i iść do przodu. Gromadzę dokumenty dla banków, bo teraz jestem zmuszony zaciągnąć kredyt na pół miliona. Będę go spłacał przez piętnaście lat.
W miniony piątek ogień zabił 20 tys. kurcząt i zniszczył kompletne wyposażenie fermy z liniami paszociągów i dozowania wody, nowoczesnym systemem zamgławiania i komputerowym sterowaniem mikroklimatu. Przedsiębiorca nie został bez środków do życia, bo ma jeszcze drugą fermę z kurczakami przeznaczonymi już do uboju. Poniósł jednak ogromne straty, które będzie musiał odrabiać przez lata.
Dariusz Surmacz z gorlickiej PSP wspominał już wcześniej, że prowadzenie ferm obarczone jest dużym ryzykiem pożaru. Ta, która spłonęła przed kilkoma dniami w Bielance, była wyjątkowa, bo trzeba tam było utrzymać szczególne warunki związane z utrzymaniem kurcząt, które niedawno wykluły się z jaj i potrzebowały do życia wysokiej temperatury, sięgającej 30 stopni Celsjusza.
- Taki budynek musi być dobrze ocieplony, temperatura wysoka, a wyściółka jest dosłownie wysuszona na pieprz - wyjaśniał Dariusz Surmacz. - W takich warunkach wystarczy iskra, by doszło do pożaru.
PAWEŁ SZELIGA
źródło: dziennikpolski24.pl
Napisz komentarz
Komentarze