Spoczywający w damskiej torebce grzebień do tapirowania zakończony metalowym szpikulcem - w razie potrzeby – może zostać uznany za niebezpieczne narzędzie, a posiadanie takowego przedmiotu zagrożone jest karą więzienia i grzywną nie mniejszą niż 2 tysiące złotych. Na taką samą sumę wyceniono przebywanie w miejscu nieprzeznaczonym dla publiczności, co znaczy, że chęć zdobycia autografu idola może drogo kosztować, a jak planują ustawodawcy koszty będą rosły – tylko czy na pewno dotkną tych, co powinny? Przepisy Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych takie same sankcje przewidują wobec uczestników meczów piłkarskich jak i imprez artystycznych.
- No i dobrze - powie praworządny obywatel. – Niedoróbka, z tendencją do manipulacji prawem – odpowie ten, kto funkcjonowanie Ustawy odczuł na swojej skórze.
Rzeczona ustawa to broń nie tylko przeciwko chuliganom stadionowym, ale też sprawne narzędzie do zgodnego z procedurami załatwiania lokalnych porachunków i nadużywania władzy przez zatrudnianych przy zabezpieczaniu imprez masowych służb mundurowych: ochroniarzy, straży miejskiej, a także pracowników policji, prokuratury i sądów powiązanych z lokalnym establishmentem często inspirującym osobistą lub polityczną vendettę.
Przed sądami w trybie 24 – godzinnym staje nożownik, pijany kierowca, stadionowy pałkarz jak i kręcący w uniesieniu „marynarą młynka” nastoletni uczestnik masowej imprezy rozrywkowej.
Analizując zapisy niektórych ustaw można dojść do wniosku, że dla ustawodawców jesteśmy społeczeństwem nieodpowiedzialnych bezmózgowców i alkoholików, do tego demoralizujących swoje potomstwo. Niemal każda dziedzina życia uporządkowana jest jakąś ustawą. Mamy Ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która daje urzędnikom możliwość ingerowania w życie podstawowej komórki społecznej, nie tylko patologicznej. Mamy Konwencję praw dziecka otwierającą dojrzewającemu małolatowi drogę do szoku jaki czeka na niego, gdy dojdzie do konfrontacji z Ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych. Brak bowiem ustawy przejściowej między tą dającą ochronę prawną – nawet przed słusznym gniewem rodziców i nauczycieli, a tą pociągającą do odpowiedzialności karnej. Nim młody, ale już pełnoletni uczestnik koncertów czy meczów zorientuje się, że jest jakieś prawo, już ma za sobą nocleg w areszcie i sankcje prokuratorskie.
Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi praktycznie wprowadza prohibicję. Festyny rodzinne, parafialne, koncerty a nawet plaża to tereny społecznej trzeźwości. O „suchym pysku” spacerujemy między straganami, dmuchanymi zamkami, karuzelami, czasem zjemy kiełbaskę z rusztu popijając colą, marząc przy tym o łyku zimnego piwa, ale przecież władza dba o nasze morale i zdecydowała, że w miejscach społecznej rozrywki nie pijemy, bo dzieci patrzą. Hipokryzja w ustawowym wydaniu! Nieletni, naprawdę potrzebujący pomocy, rzadko ją dostają, a prawo wpycha się tam, gdzie nie trzeba.
Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu to jeden z siedmiu grzechów głównych. Z piciem rozprawiono się z urzędu, a z jedzeniem na emeryturze.
Ustawa o policji pozwala sprowadzić do parteru każdego. Nie oprze się jej zapisom pikietujący pod urzędem emeryt, ani wychodzący z dyskoteki „imprezowicz” – nawet na małym gazie i do tego poruszający się siłą własnych mięśni. W konfrontacji z pilnującymi prawa funkcjonariuszami uczestnik dyskotekowo – alkoholowych zmagań jest bez szans, nawet wówczas, gdy alkohol nie zdominował jego krwioobiegu. Mandat można dostać za wszystko, a i wizyta w prokuraturze niewykluczona. - Dlaczego? - A dlatego, że słowo podchmielonego przeciwko słowu mundurowanego jest bez znaczenia. Agresywne zachowanie wobec funkcjonariuszy na służbie zawsze się sprawdza. Dwóch na jednego! Słowo przeciw słowu! W tej konfrontacji „klient” jest zawsze przegrany.
Nasza demokracja ma charakter ustawowy. Mamy ustawy: o młodzieży, o marihuanie, o miarach, o drogach, o cenach o emeryturach i rentach, o cmentarzach, o chorobach zakaźnych, o ochronie danych osobowych, o samorządzie, o straży gminnej, o zgromadzeniach publicznych itd. Wystarczy wpisać dowolną literę alfabetu i zawsze „wyskoczy” jakaś ustawa i chociaż ustawy mają charakter niższy niż Konstytucja, wielokrotnie nie zapewniają konstytucyjnej równości obywateli wobec prawa. I to jest smutne.
Alicja Nowak
Napisz komentarz
Komentarze