JAK CZAPKĘ GRUSZEK
Wbrew Statutowi i logice ustępujący Zarząd oddał Klub w ręce przybyłych na zebranie gości, którzy z zarządzeniem piłką nożną nie mieli wcześniej do czynienia. Zgodnie z obowiązującym Statutem nie dysponowali też prawem głosu, tym bardziej nie mogli kandydować.
Trudno powiedzieć czym kierował się ustępujący prezes Janusz Pietrucha i pozostali członkowie Zarządu, którzy postąpili tak nieodpowiedzialnie i oddali w niepewne ręce - na rok przed upływem kadencji - Klub, któremu poświęcili kilka lat pracy i energię. Desperacja z jaką pozbyli się ciężaru, którym stał się dla nich popadający w długi GKS „Glinik”, każe się zastanowić nad jej przyczynami. Starzy działacze z wyraźną ulgą opuścili zebranie, zostawiając nowo wybranych dosłownie z niczym – na spotkaniu nie było podstawowych dokumentów, nie podpisano umów, nie wypełniono kart członkowskich, które nowo wybrani musieli uzupełnić, by wpasować się w obowiązujące paragrafy. Przejęcie władzy nastąpiło bez wymaganych formalności. Nie zrobiono audytu, remanentu, nie przekazano dokumentów. Umarł król, niech żyje król – tę zasadę – wprawdzie z pewną rezerwą – zaakceptowali kibice, licząc – a nuż się uda.
CUDOTWÓRCA CZY KOMBINATOR
Nowy prezesem została osoba znana w Gorlicach - w pewnych kręgach jako biznesmen i dziennikarz, a w innych jako kanciarz i oszołom oraz człowiek pozbawiony zasad i honoru. Krótko mówiąc taki lokalny doktor Jekyll i mr. Hyde. Jak cień ciągną się za nim porażki, zwłaszcza finansowe, z których do dnia dzisiejszego nie są w stanie rozliczyć go sądy i komornicy. Na pewno nie można nazwać go człowiekiem sukcesu – o tym na własnej skórze przekonali się fani gorlickiej piłki.
Władzom samorządowym nieobca była zła reputacja wziętego „z łapanki” prezesa – w końcu niektórzy z lokalnych notabli byli członkami Zarządu, a mimo to otrzymał „błogosławieństwo”, którego ukoronowaniem było zarejestrowanie nowego Zarządu w Krajowym Rejestrze Sądowym.
WINA BEZ KARY
Klęska nowych rządów była prawdopodobnie wkalkulowana w ciąg dalszy i nikogo nie zdziwiła wymuszona po siedmiu miesiącach „abdykacja”. Rozpłochowski umiejętnie rozmnożył ciążące na Klubie długi, pozyskał nowe zobowiązania i pozostawił medialny smród, jaki wywołały jego działania wobec czarnoskórych zawodników – zwłaszcza spektakularne zerwanie kontraktu z zawodnikiem Kouli Thiam, za co Klub jeszcze nie zapłacił, chociaż Piłkarski Sąd Polubowny PZPN nałożył na niego taki obowiązek. Zastanawiać się można nad tym, ile w działaniach Rozpłochowskiego było dobrej woli, a ile zwykłego cwaniactwa i głupoty? Negatywnie oceniony został przez działaczy – członkowie Klubu nie udzielili mu absolutorium – dziwi jedynie to, że obyło się bez konsekwencji karnych, a szkoda. Możliwe że rozliczenie winnych, za doprowadzenie do tak fatalnej sytuacji finansowej, dałoby sygnał potencjalnym sponsorom, że warto w Klub inwestować, bo nie będą to pieniądze zmarnowane.
CZYŻBY SKOK NA KASĘ
Dla finansów GKS „Glinik” Afrykańczycy stali się zbyt dużym obciążeniem. Ich utrzymanie zwiększyło wydatki przynajmniej o 10 tysięcy miesięcznie, a pamiętać trzeba, że poprzednicy prezesa Rozpłochowskiego zrezygnowali z powodu braku sponsorów, a co za tym idzie pieniędzy. Jak więc tłumaczyć takie ryzykowne posunięcie nowego Zarządu? Możliwe, że inspiracją stał się udany transfer Senegalczyka Mouhameda Traore, za który – jak podaje Wikipedia – Klub, jako właściciel „karty zawodniczej”, otrzymał 250 tysięcy. Jak zagospodarowano tak znaczny zastrzyk gotówki? Nie znam na to pytanie odpowiedzi, ale chyba nie najlepiej, skoro zadłużenie rosło i to nie tylko wobec zawodników, także ZUS i inni wierzyciele czekają na należne im kwoty.
Diema Yahiya i Koulaty Thiam są obecnie gwiazdami Śląska Świętochłowice. GKS „Glinik” na nich nie zarobił i już nie zarobi – zresztą ani pan Rozpłochowski, ani trener Podczerwiński nie potrafili z nich wydobyć piłkarskich talentów i, jak widać po wynikach, z innymi piłkarzami też im nie wyszło. Do kolejnych korzystnych transferów nie doszło. Sukcesu Traore nie powtórzono.
KTO ROZLICZY EKS-PREZESA?
Konsekwencje wyborów z 3 kwietnia odczuwane są do dzisiaj. Następcy robią, co mogą, by wyprowadzić klubowe finanse na prostą. Niestety, do akcji wkroczył komornik – pierwsze pieniądze zajął za zobowiązania wobec byłego już bramkarza „Glinika”. Kolejka oczekujących jest spora – rachunki trzeba regulować, tylko nie ma z czego, a kolejne egzekucje komornicze wydają się nieuniknione. Za arogancję i degradację gorlickiego futbolu jakoś nie płaci autor finansowej klapy - eks-prezes Rozpłochowski.
KOMORNIK NA URODZINY
W bieżącym roku gorlicka piłka obchodzi 90 lecie. Wśród działaczy i piłkarzy jest wielu pasjonatów, którzy bezinteresownie robią, co mogą, by dla dobra gorlickich dzieci i młodzieży Klub funkcjonował, a z nim kawałek sportowej historii miasta. Może wśród osób, które czytają ten tekst, znajdą się tacy, którzy zechcą wspomóc tegorocznego „Jubilata”, chociażby z okazji okrągłych urodzin – taki mały finansowy prezent - w obecnej sytuacji każdy grosz się liczy. Dobrze by było, gdyby do „klubowego tortu” - do płonących już świeczek - można każdego roku dokładać kolejne.
Alicja Nowak
Napisz komentarz
Komentarze