Również w naszym mieście spotykamy pełnych energii chłopaków wykonujących salta, śruby i inne ewolucje. Łukasz, Dominik i Kacper są jednymi z nich, mają po 17 lat i znają się jeszcze ze szkoły podstawowej, Daniela poznali komentując w sieci nagrania video różnych grup freerunningowych. Pomimo, że Daniel jest młodszy od kolegów o 2 lata nie odstępuje od nich umiejętnościami. Razem tworzą grupę Freerunning Gorlice Team. Codziennie znakomicie bawią się wspólnie ćwicząc ewolucje, które sprawiają, że przechodnie przystają by popatrzyć z niedowierzaniem. Otworzone buzie ze zdziwienia to nie rzadkość.
„Kiedyś ćwicząc na polance koło Statoilu, widzieliśmy dwie Panie oczekujące na przejściu dla pieszych na zielone światło. Jedna z nich tak się zapatrzyła, że przegapiła swoje zielone światło. Ocknęła się dopiero, gdy znów było zapalone czerwone. Jej koleżanka przeszła, a ona została.”
FGTeam jest zauważalny. Przez całe wakacje codziennie od popołudnia do wieczora można było ich spotkać m.in. na zawsze wystrzyżonej i zadbanej polanie przy stacji Statoil. To miejsce ze względu na równy teren nadaje się znakomicie do ćwiczeń. Właśnie tu spotykamy się z nimi, by towarzyszyć im w codziennym „obchodzie” po miejscach nadających się do ich treningów. Ćwiczą w parku przy budynku dawnej siłowni, przy boisku ze sztuczną nawierzchnią, a także wśród krzewów ozdobnych przy rondzie koło drukarni.
Rodzice początkowo sceptycznie podchodzili do pasji swych synów, podobnie z resztą jak wychowawcy i nauczyciele w szkole. Wszystko w trosce o ich zdrowie. Nic dziwnego, skoro obserwując pokaz ich możliwości ma się wrażenie, że chwilami przeczą prawu grawitacji i w zasadzie niemożliwe jest udane lądowanie.
Wbrew pozorom, nie odnosiliśmy szczególnie dużo kontuzji. Miałem raz nogę skręconą w kostce – krzywo stanąłem, ale też grając w piłkę nożną złamałem rękę. – mówi Dominik – koledzy nie odnosili dotychczas większych kontuzji, mimo iż początki to zawsze upadki często na głowę i kręgosłup, bardzo niebezpieczne.
Każdy z nich ma osobną historię rozpoczęcia przygody z freerunningiem, lecz łączy je jedno – wszystko zaczęło się od jednego salta. Daniel swoje pierwsze salto wykonał na trampolinie u kolegi. Szybko bezpieczną trampolinę zamienił jednak na bardziej twarde nawierzchnie.
Pierwsze salta wykonywaliśmy z lądowaniem do piasku na boisku szkolnym, dawało nam to większe poczucie bezpieczeństwa, nawet dziś chętnie korzystamy z boisk do siatkówki plażowej na basenie, jeśli tylko uprzejma Pani w kasie nas wpuści. Najczęściej ćwiczymy jednak na podłożu trawiastym, na asfalcie też, lecz raczej tylko dobrze wyćwiczone elementy.
Do swych skoków wykorzystują niemal wszystko: murki, poręcze, większe kamienie, gałęzie drzew, wzniesienia i nasypy. Zdarza się, że ktoś ich czasem przegoni, na przykład z placu zabaw, czy jak nie dawno z okolic ZUS-u, często bowiem freerun nie jest właściwie rozumiany i odbierany jest jako wandalizm. Młody człowiek chodzący po murkach, płotach i poręczach dla ludzi starszych jest bandytą i bez znaczenia jest, to że nie ma miejsca żadne uszkodzenie mienia. Podczas spotkania z naszymi bohaterami ma miejsce jednak całkiem przyjemna i zabawna sytuacja, bowiem w trakcie skoków na trawnikach przy rondzie, przejeżdża obok radiowóz policyjny. Gdy chłopcy przerywając swój trening czekają na jak by się wydawało smutny koniec treningu z ust policjanta pada stanowczy, ale z dużą nutą żartu okrzyk: Skakać! Skakać!
Rozpoczęcie treningu nie wymaga żadnego wkładu finansowego, nie jest potrzebny żaden specjalistyczny sprzęt, co oznacza, że freerun jest sportem dla wszystkich i nie ogranicza nikogo finansowo.
(adr)
Napisz komentarz
Komentarze