Wielcy wygrani
Tuskowi się to udało i nie przeszkodził w tym ani Kaczyński, ani Palikot, ani nawet sfrustrowany "Tóskobus" z kibicami. Możliwość sprawowania władzy przez następne cztery lata i to w identycznym zestawieniu koalicyjnym to niewątpliwie wielkie zwycięstwo premiera. Tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę wielkie trudności, jakie wystąpiły w czasie minionej kadencji, od światowego kryzysu zaczynając, na katastrofach i klęskach żywiołowych w naszym kraju kończąc.
Drugim wielkim wygranym jest bez wątpienia Janusz Palikot. Okazało się, że w jego przypadku wystarczyły deklaracje walki o legalizację miękkich narkotyków, maksymalnie możliwe odcięcie się od Kościoła, pomachanie wibratorem, czy świński ryj w telewizyjnym studio i zwołany „ad hoc” ruch skupiony wokół jego osoby został trzecią siłą parlamentarną w 40-milionowym kraju w środku Europy.
Triumf Palikota to niewątpliwie nie jest dobra informacja dla PO, gdyż jeśli kontrowersyjny polityk troszkę stonuje, ale jednocześnie będzie otwarty na niekonwencjonalne rozwiązania, to przy następnej okazji może już zacząć stanowić w miarę równego rywala dla premiera. Platforma, co prawda nie straciła przez kadencję swojego stanu posiadania w Sejmie, lecz także nic nie zyskała, a to może oznaczać „górny próg” potencjalnych możliwości. Donald Tusk musi zdawać sobie sprawę z faktu, iż swój sukces zawdzięcza w znacznej mierze Jarosławowi Kaczyńskiemu, który na tyle skutecznie zraził do siebie sporą część elektoratu, że ten głosował wybierając mniejsze zło.
Wielcy przegrani
Przegranych w wyborach jest więcej niż wygranych. Katastrofę zaliczył SLD, ale tego należało się spodziewać, gdyż chimeryczny, sztuczny i bezbarwny Napieralski - najsłabszy szef partii od lat – niczego dobrego nie wróżył. Wyborczy wynik w jego okręgu dowodzi, iż kompletnie nie liczy się on na polskiej scenie politycznej. Już dziś jest niemal pewne, że jego dni na stołku szefa lewicy są policzone. Jednak czy SLD zdąży odbudować się przed następnymi wyborami, na razie bardzo trudno stwierdzić.
Przegranym jest również PiS, i to bardziej samo ugrupowanie niż jego szef Jarosław Kaczyński. Prawo i Sprawiedliwość przegrało szóste ważne wybory z rzędu i… nic! Jej samozwańczy dyktator w dalszym ciągu powtarza te same wyświechtane frazesy, tupie nóżką i macha szabelką, przy zgodnym akompaniamencie jego wiernych klakierów. Ma swój żelazny elektorat, który w jego mniemaniu wystarczy do końca jego politycznej kariery.
W partii rządzi niepodzielnie i nie uznaje słowa sprzeciwu. Swoją pozycję na polskiej politycznej scenie ma i jak widać mu to wystarcza, gdyż pewnie każdy inny szanujący się polityk, po tylu porażkach z rzędu podałby się do dymisji. Zastanawiać może jednak fakt zupełnego braku ambicji ludzi z bezpośredniego otoczenia Kaczyńskiego. Pomimo ewidentnie złej linii politycznej partii, która zalicza wpadki jedna po drugiej, traci czołowych polityków, nie jest w stanie ani na jotę zjednać do siebie większy elektorat, nie potrafi (lub nie chce) dokonać skutecznych przemian w kierownictwie, lecz chowa się bezpiecznie za szerokimi plecami wodza, jakby uznając, że lepsza ciepła sejmowa posadka, dotacje na partię i tupanie nóżką w rytm dyktatora, niż próba podjęcia niepewnej walki o większą pulę.
Pewnie nie zmieni się to w najbliższym czasie, gdyż jak widać zadarcie z Kaczyńskim zakończyło się porażką "banitów PiS" startujących pod szyldem PJN.
Na lepszy wynik liczył z pewnością PSL, szczególnie, gdy spojrzymy na wynik ostatnich wyborów do samorządów, ale im na osłodę pozostaje utrzymanie się w rządzie i pokonanie SLD.
Sprawę, więc mamy wyjaśnioną na najbliższe cztery lata. Jednak przed partiami zarówno wygranymi jak i przegranymi teraz ciężka praca. Pułap możliwości PO i PiS już chyba został osiągnięty i ugrupowania te muszą pomyśleć o kierunku na dalsze lata, aby szukać większego elektoratu. Debiutant Palikot musi pamiętać, że łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ i zaufanie można dużo szybciej stracić niż zyskać. Przed SLD chyba najwięcej pracy, aby w ogóle nie zniknęli z politycznej mapy Polski.
tino71 - tekst również na Interia360.pl
Napisz komentarz
Komentarze