Robert Berkowicz: Na początek kilka statystycznych pytań :) od kiedy zaczęła się Twoja przygoda z perkusją?
Maciej Żołna: Styczność z muzyką miałem praktycznie od poczęcia :) Mój tata grał w zespole weselnym i już w brzuchu mamy uczestniczyłem w próbach, która jeździła na nie razem z tatą. Potem już od przedszkola interesowało mnie wszystko co związane z muzyką, cymbałki, bębenki i podobne sprawy. W domu przewijało się wielu muzyków ponieważ próby odbywały się własnie u nas w specjalnie wygospodarowanym pokoju, w którym perkusista zostawił perkusję. Pierwszym nauczycielem był mój tata, który jako basista znał podstawowe rytmy, więc zacząłem się tam "tłuc". Potem, w drugiej klasie podstawówki była szkoła muzyczna I st. w Gorlicach gdzie akurat otworzono kierunek 'perkusja'.
Pierwszy publiczny występ wraz z zespołem miałem w wieku 5 lat. Tata zabrał mnie na jakąś "chałturkę" gdzie wszedłem na jeden czy dwa kawałki.
RB: Pierwsze zespoły?
MŻ: W zespołach weselnych zacząłem grać w wieku 15 lat. Najpierw w zespole MASTER gdzie grałem jakieś 2, 3 lata, Po czym zacząłem współtworzyć zespół CHAMPION, w którym z pierwszego składu zostałem na dzień dzisiejszy tylko ja. Wtedy własnie namówiłem tatę, żeby ponownie zaczął grać po 10 letniej przerwie. W tym momencie właściwie gram w obydwu, i w MASTER, i w CHAMPION..
RB: ..i w Pudelsach :)
MŻ: I w Pudelsach! :)
RB: Jak Ci sie udaje to pogodzić?
MŻ: Noo ..nie udaje się :) dlatego czasami funkcjonuje jak na szpilkach i często muszę na szybko organizować sobie zastępstwo na wesele. W CHAMPION'ie sytuacja jest trochę gorsza, bo tam dodatkowo śpiewam.
RB: No to rzeczywiście ciężka sprawa. W takim razie chyba najciekawsze pytanie, które pewnie nurtuje wielu czytelników - w jaki sposób trafiłeś do składu grupy Pudelsi. Masz dopiero 22 lata, a większość członków zespołu mogłaby być Twoimi ojcami?
MŻ: No tak, rzeczywiście jestem najmłodszym muzykiem w historii Pudelsów. W sierpniu 2010 pracowałem jako pomocnik/asystent w krakowskim studio Pyramid Group, gdzie mieszczą się m.in. sale prób które wynajmował zespół Pudelsi. W wolnych chwilach wykorzystywałem te sale żeby sobie poćwiczyć i po prostu pograć na perkusji. Kilka razy natknął sie na mnie basista Pudelsów Franz Dreadhunter, którego tam poznałem. Pewnego razu zażartowałem, że gdyby potrzebowali perkusisty to się polecam. Nie minął tydzień kiedy w tym samym studio gitarzysta Pudelsów powiedział mi, żebym przygotował kilka ich kawałków. Podał mi listę 6 utworów, które miałem opanować. Zrobiłem to dosyć szybko, bo po trzech dniach mogli mnie już przesłuchać. Po wysłuchaniu powiedzieli, że jeszcze porozmawiają z gitarzystą, założycielem grupy Andrzejem Bieniaszem. Po rozmowach zaakceptowali to wszystko i nie minął znowu, tydzień może dwa, kiedy przedstawili mi do opanowania całą playlistę koncertową, czyli około 25 numerów, żeby móc z nimi już normalnie kontynuować współpracę.
Po tym zostałem zaproszony do Krynicy, gdzie mieszka Andrzej "Pudel" Bieniasz, gdzie spędziłem jakiś tydzień, gdzie dopracowywaliśmy te kawałki. Ja miałem je sobie obsłuchać, czyli poznać i przygotować dobrze oryginały w wersji płytowej, a potem uzgadnialiśmy razem wersje koncertowe, ponieważ na koncertach gra się nieco inaczej niż w wersji studyjnej. Niektóre utwory są rozszerzane o jakieś solówki, a niektóre są trochę modyfikowane, ponieważ czasami fizycznie nie jest możliwe powtórzyć wersje studyjną na koncercie.
RB: Jak wygląda takie przygotowywanie linii perkusyjnej do utworu? Dla saksofonu czy klawiszy są nuty, jak pracuje perkusista?
MŻ: Akurat utwory Pudelsów nie są typowymi utworami które gra się z nut :) Każdy kawałek muszę po prostu osłuchać i dobrze zapamiętać jego formę czyli tzw. wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Staram się go dokładnie odtworzyć po czym dodaję czasem jakieś elementy "od siebie". Nie zawsze one się podobają, ale tak mniej więcej wyglądały moje przygotowania.
RB: Co dalej po pracy nad utworami?
Po tygodniu w Krynicy była chwila przestoju i po jakimś czasie weszliśmy razem do studia nagrać próbny kawałek. Akurat nowy wokalista Piotr "Foreman" Foryś również nagrywał swój próbny utwór. Muszę się przyznać, że nie wyszedł on aż tak dobrze jak oczekiwaliśmy, żeby można go było gdzieś "wypuścić". Wtedy powstała nowa piosenka "Dlaczego Polacy nie mają pracy" (Pudelsi - Dlaczego Polacy), weszliśmy ponownie do studia i po nagraniach efekt był już zadowalający. Kolejny utwór, który opracowaliśmy to nasz aktualny singiel pt. "Ivory", który można zobaczyć np. na youtube (Pudelsi - Ivory).
RB: W którym momencie stałeś się pełnoprawnym członkiem zespołu?
No to już chyba w Krynicy, kiedy ćwiczyliśmy listę koncertową u Andrzeja. Nie było jakiegoś oficjalnego ogłoszenia. Po prostu gramy razem :-)
RB: Kiedy pierwszy raz zagrałeś 'normalny' koncert w ich składzie?
MŻ: Pierwszy koncert w Pudelsami to Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w Muszynie w styczniu tego roku, dzień później też graliśmy koncert w hotelu Prezydent w Krynicy. W tym momencie już mija rok współpracy.
RB: Jakie wrażenia z pierwszych koncertów? trema, stres? Koledzy byli z Ciebie zadowoleni?
MŻ: No na pewno ogromny stres, setki ludzi, obawa czy się nie pomylę, ale w końcu wszedłem na tą scenę, zagraliśmy jeden kawałek, potem drugi, trzeci i juz było coraz luźniej, coraz fajniej mi się grało. Fajna atmosfera i w ogóle, ale cały czas się pilnowałem, żeby dobrze wszystko odegrać. Wiadomo, był to mój pierwszy koncert, więc nie wiedziałem jak to wszystko zadziała, jak odsłuchy i w ogóle.
RB: Do tej pory Twój największy koncert, największa impreza:
MŻ: Przemyśl. Święto patrona miasta. Potężna scena, genialne oświetlenie, rewelacyjna akustyka, wszystko perfekcyjnie dopracowane. Na początku nie sądziłem że będzie dużo ludzi. Kiedy przyjechaliśmy się kwaterować do hotelu na całym rynku było może ze sto osób. Gdy już jechaliśmy grać nie było którędy przejechać. Cały rynek i boczne ulice były zapchane ludźmi. Na pewno kilka tysięcy ludzi.
RB: No i jakie to uczucie? Zobaczyć tylu ludzi na imprezie na której masz grać :)
MŻ: Wtedy było już coś takiego, że "wow, ale fajnie, mam się komu pokazać", i jednocześnie było w tym coś co mi dodawało pewności siebie, ta atmosfera wśród ludzi. Wiadomo, że każdy zespół chce zainteresować publiczność, chce żeby ludzie się bawili, krzyczeli, skakali. Kiedy ludzie to robią zespół też się "nakręca", taka wymiana po prostu.
RB: Jak życie w takiej trasie koncertowej? :-) hotele, fani, autografy, piszczące dziewczyny?
MŻ: Tak tak :) praktycznie po każdym koncercie są takie sytuacje, że przychodzi grupka ludzi, chce autograf, czy zdjęcie. To bardzo miły gest, że ludziom sie podoba, że ktoś chce na pamiątkę zniszczona pałkę czy jakiś podpis. W Przemyślu na przykład wokalista 'dostał' stanikiem po oczach :) powiesił go na mikrofonie i śpiewał do niego :) ale nie przyglądałem mu się zbyt uważnie ;) ..temu stanikowi :)
RB: Może nie powinienem pytać, ale ..czy zdarzyły Ci się jakieś wpadki podczas występów? :-)
MŻ: Ja osobiście gram w stoperach, czyli mam przytkane uszy, natomiast odsłuch odkręcony praktycznie na maksa. W ogóle na scenie za głośnikami jest zupełny chaos, coś nie do opisania i na jednym z koncertów, kiedy akurat nie miałem stoperów miałem takie przykre zdarzenie. Uderzyłem równocześnie w talerz i werbel i zrobiło to takie ciśnienie, że zatkało mi uszy i przez dobrą minutę nie słyszałem kompletnie nic poza jednym, wielkim piskiem. Musiałem grać "na czuja" no i nie był to mój najlepszy koncert muszę przyznać.
RB: Jak reakcja zespołu? musieli się chyba zorientować :)
MŻ: No na pewno się zorientowali :) od razu były znaczące spojrzenia "co się dzieje". Potem oczywiście wytłumaczyłem co się stało.
RB: Grasz już z Pudelsami od roku, były jakieś trudne chwile? Jak wyglądają Wasze relacje?
MŻ: W tej chwili jest dużo lepiej, ale na początku rzeczywiście było trudno i ciężko mi było zdobyć zaufanie. Bębniarz jest obciążony tym, że musi prowadzić cały zespół i musi dobrze znać formę utworu, dlatego zespół musi mu ufać i być pewnym co ten w danej chwili zagra, żeby było wiadomo na co można sobie pozwolić. Jeśli perkusista jest niepewny to zespół nie może sobie pozwolić na jakieś rozwinięte solówki czy spontaniczną zmianę kawałka "w biegu". Myślę, że teraz, po roku udało mi się to zaufanie zdobyć i zespół już nie boi się mnie puścić na tzw. głęboką wodę :) a czasami koncert potrafi zaskoczyć jakimś niuansem, który wynika np z czyjegoś niezamierzonego błędu, więc perkusista musi uważnie słuchać co się dzieje i odpowiednio reagować.
Na początku podczas koncertów cały czas patrzyli na mnie uważnie co robię na scenie, kontrolowali co robię. Teraz już mniej mnie pilnują i mam już wolną rękę, mogę trochę więcej kombinować, mogę dodawać swoje elementy i przejścia, tylko żeby były w odpowiednim stylu. Na początku musiałem ściśle trzymać się formy. Teraz tez muszę, ale gram juz z większym luzem. Nie boje się wprowadzić jakichś innowacji, wiadomo - na scenie ma być "szoł" :)
RB: Zespół Pudelsi to pewnego rodzaju legenda polskiego rocka, wprawdzie okres największej świetności to czasy z Maleńczukiem, ale ta otoczka wokół zespołu została. Jak się zmierzyłeś z tą legendą?
MŻ: No na pewno było i jest to dla mnie coś wielkiego. Na początku się zastanawiałem nad tym dlaczego to się udało akurat mnie, czy na to zasługuję w ogóle, czy podołam, czy sprostam tej legendzie i spuściźnie Pudelsów. Na pewno mnie to dowartościowało i uwierzyłem, że może rzeczywiście coś potrafię..
RB: Bo to chyba dość duży przeskok. Tutaj jakieś wesela i chałtury (oczywiście z całym szacunkiem), potem jedno przesłuchanie i jedna z bardziej znanych grup rockowych..
MŻ: No.. żywa legenda.
RB: To opowiedz o kulisach styczniowego występu na gorlickim finale WOŚP. Z tego co wiem nie było łatwo. Od czego się zaczęło, czyj to był pomysł, jak udało się dopiąć szczegóły?
MŻ: Jakiś czas temu spotkałem Anię Konopkę, która zapytała ogólnie o Pudelsów i czy gramy gdzieś na WOŚP. Kiedy się dowiedziałem, że Ania jest w sztabie gorlickiego WOŚP pomyślałem, że może udało by mi się coś zadziałać, żeby zagrać z Pudelsami u siebie. Największym problemem była oczywiście kasa. Wiadomo, że ściągnięcie całego zespołu ze sprzętem to pewien koszt :) w końcu jednak udało mi się przekonać zespół i te sprawy zostały dopięte.
RB: Ponoć nawet osobiście znalazłeś kilku sponsorów?
MŻ: Noo ..paru tam załatwiłem sponsorów wśród znajomych i rodziny. Bardzo zależało mi żeby zagrać w Gorlicach. W końcu udało się wszystko dograć i ..mam nadzieję, że fajny koncert będzie :)
RB: W takim razie, życząc udanego koncertu w styczniu, pytanie na koniec: Czym się zajmujesz poza koncertowaniem z Pudelsami, jakieś szersze plany?
MŻ: Cały czas funkcjonuję w zespołach weselnych, oprócz tego uczę się w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej.
RB: Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia i wielu sukcesów. Do zobaczenia na Jarmarku Pogórzańskim 8 stycznia.
MŻ: Dziękuję i zapraszam wszystkich na koncert.
Rozmawiał: Robert Berkowicz
Podziękowania dla Ani Konopki, która pomogła podczas wywiadu :) i skutecznie wynegocjowała występ Pudelsów w sztabie WOŚP.
Napisz komentarz
Komentarze