Niestety ostatnich lat, Gorlice nie mogą zaliczyć do najszczęśliwszych.
Postępujące wyludnienie miasta, zwiększające się bezrobocie i używając popularnego sloganu: „brak perspektyw”, nie rokuje dobrze na przyszłość. Może czas na zmiany?
Sytuacja na rynku pracy i sytuacja społeczna skłania ku stwierdzeniu, iż naszemu miastu potrzebny jest cud. Okazuje się bowiem, że w następnych latach, przypadających na okres ostatnich dotacji z Unii Europejskiej, nasze miasto omijają najważniejsze inwestycje decydujące o rozwoju gospodarczym regionu. Dowiedzieliśmy się niedawno, iż w szerokim planie rozwoju dróg i autostrad, nasz powiat przegrał z Nowym Sączem walkę o budowę łącznika z autostradą A4. Szybkiej drogi ekspresowej o znaczeniu logistycznym dla firm, nie będzie. O konsekwencjach tych decyzji można już było usłyszeć z ust Starosty Gorlickiego Mirosława Wędrychowicza, który podczas spotkania noworocznego, nie omieszkał przytoczyć przykładów Brzeska i Bochni, gdzie inwestorzy upatrują miejsce na swój biznes z racji bliskości połączenia autostradowego.
Kolejną niekorzystną dla Gorlic wiadomością była podawana przez ogólnopolskie media informacja, iż PKP zdecydowało się na modernizację linii kolejowej Kraków - Nowy Sącz i Kraków - Rzeszów. Niestety ani słowa nie powiedziano o południowej nitce tegoż szlaku. Pociągi do nas też nie będą jeździć. Pozostajemy więc zaściankowym miastem, dodatkowo z nierozwiązanym problemem komunikacyjnym, dotyczącym skrzyżowania dróg krajowej nr 28 i wojewódzkiej nr 977, zwanego ogólnie Zawodziem. Coraz częściej słyszy się o Gorlicach jako o drugiej Łapczycy, które w godzinach popołudniowych lepiej omijać.
Sytuacja na rynku pracy z roku na rok się pogarsza. Jak podaje Powiatowy Urząd Pracy w Gorlicach na koniec stycznia 2014 roku bez pracy pozostaje 7 481 osób, gdy w analogicznym miesiącu roku poprzedniego było to 6 981 osób a w styczniu 2012 - 6 450. Na przestrzeni 2 lat statystycznie ponad tysiąc osób straciło pracę. Oczywiście są to tylko oficjalne wyliczenia urzędu, mogące nie mieć pokrycia w realnej sytuacji na lokalnym rynku pracy. Ilu Gorliczan pracuje poza granicami miasta i kraju, ilu w szarej strefie? Takiej liczby nie jest w stanie podać żadna statystyka.
Faktem jest jednak to, że jesteśmy jednym z najgorszych powiatów Małopolski pod względem wskaźnika zatrudnienia. Marna pociecha z podawanej publicznie informacji, iż powiat gorlicki w zeszłym roku opuścił niechlubne ostatnie miejsce w rankingu powiatów mierzącym poziom zatrudnienia. Niestety sytuacja wśród rodzimych przedsiębiorców nie daje podstaw do rozwoju biznesu w kierunku zwiększenia zatrudnienia. Czytając komentarze na oficjalnych portalach internetowych słyszy się w większości o wręcz niewolniczym wyzysku pracownika na gorlickim rynku.
Taka atmosfera wokół pracy i wynagrodzeń powoduje, że większość przedsiębiorców jak i pracowników, wpada w przysłowiową kwadraturę koła. Brak dostatecznego wynagrodzenia pracownika, skutkuje tym, iż oszczędza on na korzystaniu z wielu dóbr, z których część wartości w postaci zysku i podatków i tak wraca do przedsiębiorcy. To wrzód polskiej przedsiębiorczości, którego zaawansowane stadium mamy w naszym mieście.
Pokłosiem zmniejszającej się siły nabywczej pieniądza będącego w posiadaniu statystycznego Kowalskiego w Gorlicach, jest regres w rankingach podających zamożność polskich samorządów. Jak podaje serwis wspólnota.org.pl, jako powiat zajmujemy w Polsce 109 miejsce (w 2012 - 99, w 2011 - 98, w 2010 - 66), a jako miasto - 177 (w 2012 - 111, w 2011 - 116, w 2010 - 125, a w 2005 - 36 !).
Żadne rankingi nie oddadzą poziomu życia, którego doświadczamy, który to z roku na rok u przeciętnego mieszkańca Gorlic stale się obniża. O słabszej kondycji gorlickich przedsiębiorców mogą świadczyć też pustoszejące lokale użytkowe, których podczas spaceru po naszym mieście można naliczyć już kilka. Owszem w wielu przypadkach na puste miejsca przychodzą nowi, można by rzec, że jest ruch w interesie, ale niestety w znaczącej części tych przypadków zauważamy ich szybkie niepowodzenie i zamykanie. Czy interesuje kogoś w naszym mieście brak opłacalności drobnych działalności gospodarczych – fundamentu dobrobytu każdego normalnego państwa?
Na przeciwstawnym biegunie tendencji powszechnych w takich miastach jak Gorlice, stoi coraz większa ilość wielkoformatowych reklam centrów handlowych z Nowego Sącza i Tarnowa. Świadczy to o tym, iż te podmioty widzą w naszych mieszkańcach bardzo atrakcyjnych klientów swoich towarów i usług. Zauważono, że gorliczanie coraz częściej odwiedzają ich sklepy, widocznie dostęp do tego rodzaju dóbr w Gorlicach jest niezadawalający dla nich samych. A Gorliczanie wydają się z utęsknieniem czekać weekendu, kiedy to wyjadą do tych miast na „prawdziwe” zakupy.
Paradoks, czy fakt? Czy to nie daje Wam do myślenia? Może w tym roku warto zastanowić się nad zmianami?
Tomasz Stasiowski
Napisz komentarz
Komentarze