Jest jednak coś, co powoduje, że gorlickie placówki tego typu są szczególne. Niemal każdy z takich sklepów prowadzi co jakiś czas wyprzedaże, w czasie których ubrania można kupić po niemal symbolicznych cenach. Uszycie czegokolwiek niewielu osobom się już opłaca. Co dodatkowo widać na ulicach miasta, w szkołach i urzędach, gorliczanie posiadają zmysł estetyki, który pozwala im na ubieranie się w sposób niezwykle ciekawy. Rzadko spotyka się osoby ubrane identycznie, a dzięki odzieży używanej niemal każdy może sobie pozwolić na zapełnienie swojej szafy dokładnie takimi ubraniami, jakie chce. Nawet wprowadzenie drobnych poprawek w kroju nie jest drogie, więc wiele osób regularnie odwiedza sklepy z używanymi ubraniami, by uzupełnić swoje garderoby. Niejednokrotnie są to ubrania markowe i w bardzo dobrym stanie.
Pomijając w tym momencie fakt, że tak duże zapotrzebowanie na ubrania używane świadczy niewątpliwie o ubóstwie i psuciu rynku odzieży nowej, warto zwrócić uwagę na nieco inny problem. To, co w zachodnich krajach dzieje się w czasie sezonowych obniżek ceny w największych domach handlowych (tłumy ludzi koczujące pod najlepszymi sklepami, oczekujące na ogromne przeceny firmowych ubrań i dodatków) u nas dzieje się właśnie pod sklepami z odzieżą używaną, gdy ceny spadają do minimum. Spokojne kobiety i starsze panie uskarżające się na liczne problemy zdrowotne nabierają na tę chwilę niespożytych sił. W sklepach dochodzi do kłótni, szarpanin i wydzierania sobie z rąk przecenionego towaru. Zakupy odbywają się tak, jakby dotyczyły produktów pierwszej potrzeby w stanie klęski dostaw. Chociaż ubrania często są już przebrane i nie reprezentują sobą wysokiej wartości rynkowej (nie nadają się do używania ani przeróbek), „instynkt łowcy” nakazuje gorlickim zakupoholikom wyrywać je z rąk osoby przeglądającej obok.
A potem w domach okazuje się, że znaczna część rzeczy nie nadaje się do użytku, a ich odsprzedanie bywa niemożliwe. Ogromne kwoty pieniędzy, jakie zasilają sieć gorlickich sklepów z odzieżą używaną nie przeszkadzają też ich stałym bywalcom narzekać na to, że brakuje im pieniędzy na inne rzeczy. Cotygodniowa wizyta w takich placówkach jest dla wielu sposobem na tania rozrywkę i zacieśnianie międzyludzkich więzi. Pochwalenie się wyszarpaną z rąk innej osoby sukienką czy bluzką na chwile podnosi samopoczucie. Kultura osobista, czy nawet zasady zachowania bezpieczeństwa na ułamek sekundy mogą przecież iść w odstawkę. W końcu taka okazja nie nadarzy się znów prędko – trzeba poczekać cały tydzień…
MAK
fot: bizeo.pl
Napisz komentarz
Komentarze