Do feralnego zdarzenia doszło 13 sierpnia 2013 roku na jednym z gorlickich osiedli. W bloku przy ul. Kopernika znaleziono martwą, gorliczankę. Kobieta miała na ciele obrażenia, m.in. głowy. Już ze wstępnych ustaleń Policji wynikało, że jej śmierć nie była naturalna, ale przyczyniła się do niej osoba trzecia. Mieszkanie, w którym znaleziono zwłoki należało wówczas do 67-letniego gorliczanina, Andrzeja B. Zatrzymano go jeszcze tego samego dnia.
Krótko po tym odkryciu, mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa 51-latki. Brany wówczas pod uwagę przebieg wydarzeń, które prawdopodobnie doprowadziły do śmierci kobiety był następujący: zgon nastąpił w wyniku zachłyśnięcia się krwią, która pojawiła się u kobiety w wyniku rozległego wylewu śródczaszkowego. Wylew ten był wynikiem obrażeń, jakich kobieta doznała po upadku na podłogę. Upadła zaś pod wpływem wielokrotnych uderzeń, których dokonał Andrzej B.
Pierwotną kwalifikacją było zabójstwo, jednak oskarżony od początku się do niego nie przyznawał. Potwierdzał, że zadał kobiecie kilka ciosów, ale jego zdaniem były one niegroźne. Brak było innych świadków zdarzenia.
Sekcja zwłok ujawniła liczne obrażenia na ciele, w szczególności na twarzy i głowie. Jako przyczynę bezpośrednią zgonu kobiety uznano wylew związany z obrażeniami czaszkowo-mózgowe i zachłyśnięcie się krwią. Obrażenia zdaniem biegłych, mogły powstać w wyniku kopania i uderzania rękami. Stwierdzono też, że w chwili śmierci kobieta była pod wpływem alkoholu (ok. 3 promille).
Biegli, po badaniu stwierdzili, że w dniu zdarzenia, które doprowadziło do zgonu kobiety, oskarżony miał poczytalność ograniczoną w stopniu znacznym.
Oto, w jaki sposób prokurator Sławomir Korbelak z gorlickiej prokuratury rejonowej, opisywał obrażenia kobiety i całą sytuację w ostatnim dniu rozprawy:
- Powstały one w tym dniu, w mieszkaniu oskarżonego, w wyniku zadania kobiecie mocnych uderzeń pięścią. Sam oskarżony wyjaśniał nawet, że towarzyszyła mu wściekłość na to, że niekiedy Grażyna W. nie wracała do domu na noc. W mieszkaniu Andrzeja B. znaleziono liczne ślady krwi kobiety, które odkryto na podłodze, meblach, na drzwiach, a także pozostałości jej naskórka i włosów. To pokazuje, jak oskarżony brutalnie potraktował te kobietę. Andrzej B. nie podjął żadnych czynności, aby nieprzytomnej udzielić pomocy. Nie wezwał pogotowia ratunkowego, nie poprosił o to innych osób. Oskarżony przebywał tego dnia wiele godzin w mieszkaniu, w którym leżała Grażyna W. i nie zrobił nic, aby jej pomóc. A ona w tym czasie konała.
Oskarżyciel podkreślił, że mimo udowodnienia, że oskarżony w feralnym dniu wykonywał wiele telefonów i spotykał się z wieloma sąsiadami, to ani raz nie poprosił o pomoc - nie zrobił nic, by uratować poszkodowaną kobietę. Nie on wezwał pogotowie. Z tego też względu żądano orzeczenia kary 10 lat pozbawienia wolności i zasądzenia zadośćuczynienia, o które wnioskował oskarżyciel posiłkowy.
Obrońca Andrzeja B. – mec. Agnieszka Śliwa, już na wstępie swojej mowy końcowej wniosła o uniewinnienie oskarżonego od zarzucanego mu czynu, uchylenia stosowania wobec niego aresztu tymczasowego i oddalenia wniosku oskarżyciela posiłkowego. Mówiła tak:
- Zebrany w tej sprawie materiał dowodowy nie wskazuje jednoznacznie, że Andrzej B. dopuścił się przestępstwa, które jest mu zarzucane. Nie można mu przypisać, że zadał on ofierze obrażenia, które spowodowały jej zgon. Oskarżony mógł zadać pokrzywdzonej ciosy otwartą ręką po twarzy. Andrzej B. konsekwentnie zeznawał, że w tym dniu przyszła ona do jego mieszkania pobita. Miała opuchniętą twarz i usta. Także świadek M. zeznawał, że często wracała pobita. Oskarżonego tego dnia nie było cały czas w domu. Do końca nie wiadomo też, co robiła Grażyna W. Mogła sama przewrócić się.
Obrońca podnosił w mowie końcowej, że Grażynie W. po powrocie do mieszkania Andrzeja B. miała cieknąć krew – według słów oskarżonego - a on ją „obcierał”.
- Nie można przypisać oskarżonemu żadnego motywu działania. Gdy zorientował się, że „coś jest nie tak,” zadzwonił do swojego kolegi, a ten po przyjściu do Andrzeja B. wezwał pogotowie. Oskarżony, gdy przyjechały służby ratownicze, nie opuścił mieszkania. Do śmierci pokrzywdzonej mogło przyczynić się także i to, że znajdowała się ona w stanie upojenia alkoholowego. Nie można więc przypisać winy oskarżonemu. Żadne z obrażeń, które mógł zadać oskarżony otwartą ręką, nie spowodowały realnego zagrożenia jej życia.
Na korzyść oskarżonego miały też przemawiać następujące fakty: dobra opinia w środowisku oskarżonego, dobra opinia w zakładzie karnym, w którym przebywał, fakt, że nie był nigdy dotąd karany oraz znaczące ograniczenie poczytalności w chwili czynu.
- Oskarżony nie chciał śmierci pokrzywdzonej. To od niego było niezależne –
Sam oskarżony także prosił sąd o uniewinnienie.
- Nigdy nie skrzywdziłbym Grażyny. Ja jej pomagałem jak umiałem, a ona przychodziła i wychodziła z domu nie wiadomo dokąd. Kilka razy wracała do domu pijana i pobita. Nie wezwałem pogotowia ratunkowego i za to rodzinę Grażyny przepraszam.
Oto jak sprawę podsumował sędzia Bogusław Bajan:
- Przeprowadzony przewód sądowy, biorąc pod uwagę stan faktyczny ustalony w toku śledztwa, potwierdził zasadność zarzutu aktu oskarżenia. Oskarżyciel publiczny wszechstronnie przestawił w mowie końcowej te okoliczności, które wskazują za przyjęciem takiego stanu faktycznego, z którego wynika, że do pobicia Grażyny W. i jej śmierci doszło w mieszkaniu oskarżonego, a także, że ta śmierć była następstwem postępowania Andrzeja B. Zauważyć należy, że Andrzej B. w początkowym etapie śledztwa przyznawał się, że to on zadawał uderzenia. Twierdzenie obrony, że nie ma dowodów potwierdzających, aby oskarżony spowodował u kobiety obrażenia i wnoszenie o jego uniewinnienie, jest nietrafne. Istnieje przecież szereg dowodów pośrednich, wskazanych przez prokuratora, a dotyczących określonych zdarzeń, które w krytycznym dniu zaobserwowały, bądź usłyszały osoby mieszkające w tym samym bloku, bądź znajdujące się wówczas na zewnątrz. Te wszystkie okoliczności prowadzą do jednoznacznego wniosku, że to oskarżony pobił pokrzywdzoną w swoim mieszkaniu, poprzez zadawanie ciosów rękami w głowę.
Sędzia podkreślił znaczenie połączenia dwóch czynników wpływających na śmierć kobiety: obrażenia mózgu i zachłyśnięcie się krwią. Sędzia przyznał, że sprawy, w których śledczy mają do czynienia z pobiciem, są bardzo trudne do oceny prawnej.
- W tym przypadku mamy do czynienia z pobiciem rękami . Prokurator przyjął, że nie było to działanie z zamiarem bezpośrednim. Czy było to działanie z zamiarem ewentualnym? Ten zamiar musi być również udowodniony. Możemy jedynie przypuszczać, że oskarżony przewidywał możliwość skutku śmiertelnego. Czy na to się godził. Tutaj istnieją poważne wątpliwości. Bezspornie w tej sytuacji można przyjąć, że skoro oskarżony przewidywał możliwość spowodowania ciężkich obrażeń ciała pokrzywdzonej i na to się godził, to ponosi on odpowiedzialność za przestępstwo z art.156 KK.
Orzekając o wymiarze ostatecznej kary, sąd wziął pod uwagę dotychczasową niekaralność Andrzeja B., pozytywnie oceniany jego tryb życia i przeproszenie rodziny Grażyny W. za to, co się stało.
W podsumowaniu sędzia podkreślił:
- Uwzględniając także wiek oskarżonego sąd uznał, że kara wymierzona oskarżonemu jest wystarczająca. Kara jest łagodna, ale nie rażąco łagodna.
Wyrok jest nieprawomocny. Sąd przedłużył stosowanie wobec Andrzeja B. aresztu tymczasowego do 13 maja 2015 roku.
Obrońca Andrzeja B. mec. Agnieszka Śliwa zapowiedziała, że złoży apelację od dzisiejszego wyroku.
opracowanie na podstawie: www.sadeczanin.info
{jcomments on}
Napisz komentarz
Komentarze