Boże Narodzenie już za progiem chciałoby się powiedzieć, kiedy w pierwszym tygodniu listopada rozpoczyna się istna ofensywa handlowa sugerująca nam, że najwyższy czas zacząć wydawać pieniądze. Coraz częściej to niestety jedno z typowych skojarzeń, jakie rodzą się w kontekście Bożego Narodzenia.
Z tradycyjnego czasu wspominania naszych zmarłych zrobiła się jesienna akcja „sprzątania świata w okolicach grobów”. Tymczasem już teraz w gorlickich centrach handlowych, mały czerwony Mikołaj wychyla powoli nos zza stosu znikających wkładów do zniczy…
Listopadowe oszczędności w naszych portfelach jeszcze nie stopniały, ale prawdopodobnie właśnie to czeka je w najbliższym czasie. Za dwa miesiące Boże Narodzenie, a wcześniej tradycyjne Mikołajki. Nawet Ci, którzy deklarują wszem i wobec, że świąt nie obchodzą, dają się wplątać w różne „świeckie obchody świąt”. Nawet najbardziej oszczędni, w chwili zakupowego szału w ostatnich przedświątecznych dniach, przymykają czasem oko na to, co wcześniej zaplanowali. Do zwykłych, codziennych zakupów, dochodzą przecież świąteczne oferty, których nie można przegapić i oczywiście grzech byłoby z nich nie skorzystać.
Nie narzekajmy na coroczną ofensywę zakupową, ma one przecież swoje dobre strony – jeśli tylko rozsądnie do niej podejdziemy. Już teraz można sprawdzić, co się zepsuło i co może być potrzebne. Zaplanowanie mikołajkowych upominków zajmuje Prawdziwemu Mikołajowi cały rok – dlaczego więc wielu z nas pozostawia wszystko na ostatnią chwilę (a potem naturalnie narzeka, że wydało za dużo, bo w ostatniej chwili…)?
Nie złośćmy się na osoby, które w przeddzień świąt chcą zarobić. Zastanówmy się raczej dlaczego rok po roku, coraz chętniej ulegamy złudzeniu, że najrozsądniejsze zakupy zrobimy w ostatniej chwili. Zamiast czuć prawdziwy klimat zbliżających się świąt, czujemy irytację, że nie z czymś nie zdążymy, że ktoś nas uprzedzi w zakupie upatrzonego produktu, że wydamy za dużo...
Kiedyś ktoś zasugerował, że Boże Narodzenie powinno być obchodzone co 2 lata, bo w obecnej sytuacji rok przerwy zmusiłby nas do głębszej zadumy i refleksji nad sensem tych pięknych Świąt. Wielu z nas ma na szczęście tego świadomość i chętnie powraca do tradycyjnych sposobów spędzania tych niezwykłych chwil. Dzieci traktują to jako okres niespodzianek i radości z nieograniczonego czasu z Najbliższymi, a dorośli – jako chwilę wytchnienia od pracy.
Nie rezygnujmy z tego najlepszego „kąska” świąt, a aspekt handlowy, niech będzie tylko dodatkiem do najważniejszego, duchowego przeżycia Bożego Narodzenia. Lista zakupów może powstać już teraz, tak jak i pewne limity wydatków na ten czas. Najważniejsze jednak to czuć radość z tego, co wydarzyło się ponad 2000 lat temu w dalekim Betlejem. Co więcej radość ta będzie większa i pełniejsza, gdy będziemy się nią dzielić w gronie najbliższych nam osób. Tylko to się liczy, tylko to będzie miało sens przez kilka grudniowych dni.
Monika Anna Kulka
Napisz komentarz
Komentarze