Tak to już jest, że nie tylko w ludzkim świecie pewien porządek i hierarchia musi być zachowana. Mówią najstarsi mieszkańcy regionu, że gdy pogoda się załamuje, a niebezpieczne wichry zaczynają wiać od strony góry Chełm, znak to, że nadchodzi wielki sabat czarownic. W jego czasie wszystkie moce piekielne wybierają swych delegatów, którzy przez kolejną kadencję będą działać w Wielkim Piekielnym Kongresie.
Tak też było w roku 1938, kiedy kolejny Kongres miał być wybrany. Zawieruchy szalały na naszym terenie, a kataklizmy zdawały się kumulować jednego dnia, kiedy to ze szczytu góry Chełm dochodziły wrzaski i kłótnie piekielnych delegatów.
Stało się wtedy tak, że Wielka Wiedźma z Nowego Sącza, która miała przewodzić obradom spóźniła się na sabat. Szybko rozgorzały walki między innymi delegatami o to, kto w zamian za nią prym będzie wiódł. Nie brak w piekielnym towarzystwie powodów do swarów, więc drobna z pozoru sprzeczka zmieniła się szybko w niemal otwartą wojnę sił nieczystych.
Wrzaski piski i zawodzenia nie ustawały przez wiele godzin, tak, że w szczytowym momencie walk piekielnych nawet meteor miał zamajaczyć nad górą Chełm - jakby czekał na chwilę, by uderzyć w całe zgromadzenie i raz na zawsze się z nim rozprawić.
Gdy Wielka Wiedźma na miejsce przybyła natychmiast przywołała do porządku wszystkich topielców, mamony, demony, gnieciuchy, upiory, diabły pomniejsze i rozsierdzone wiedźmy. Przypomniała im, że Kongres tylko w jedności ma prawo bytu, a powołany został, by szkodzić ludziom bogobojnym, a nie siłom piekielnym.
Szybko więc zgodzono się z tym, że czas najwyższy delegatów wybrać i przygotować właściwe osoby, by powiodły piekielną armię do walki przeciw człowiekowi. Sprzysięgły się więc siły niedobre i uradziły, by zawieruchę wojny, która wisiała już w powietrzu, przekuć na własną korzyść. Czy więc na górze Chełm zadecydowano o wszystkich niegodziwościach i okropieństwach, jakie po 1939 roku nastąpiły? Nie wiadomo.
Jak jednak niesie wieść gminna, w zawieruchach, burzach i gromach zsyłanych jednej nocy na górze Chełm, jesienią 1938 roku zadecydowano o tym, którzy wierni palatyni szatana na ziemię zejdą i spróbują opętać największych dowódców w wojnie. Kogo wybrano na ofiarę demonicznych sił, nietrudno się domyślić. Dość jednak powiedzieć, że człowiek w swej słabości sprzymierzył się z siłami piekielnymi, co spowodowało, że nieszczęście wojny dotknęło wielu z naszych przodków.
Choć poświęcono wielokrotnie uroczyska i przeklęte miejsca, siły nieczyste nadal znajdują kolejne miejsca sabatów. Chociaż nie spotykają się już na górze Chełm, jak w owym feralnym dniu 1938 roku, to w czasie szczególnie gwałtownych burzy, powodzi i wichrów, właśnie temu miejscu mieszkańcy przypisują winę za kolejne kataklizmy.
Monika Anna Kulka
inspiracja: W. Boczoń, Klechdy gorlickie, Gorlice 1990.
Napisz komentarz
Komentarze