Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama SANTANDER PARTNER - placówka partnerska nr 1 | Kredyty: gotówkowe, konsolidacyjne, hipoteczne, dla firm, leasing | GORLICE, ul. Legionów 12
ReklamaZapraszamy do zakupów u wiodącego sprzedawcy rowerów elektrycznych - Iwo Bike w Gorlicach
Reklama Zapraszamy na zakupy do Delikatesów Szubryt w Gorlicach przy ul. Kościuszki

Z Gorlic do Chorwacji...rowerami! cz.1

Podziel się
Oceń

O tym, że w naszym powiecie mieszka wiele niezwykłych osób nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Dziś zapraszamy na pierwszą część wywiadu z dwójką ludzi, którzy postanowili wsiąść na dwa kółka i zrealizować marzenie o podróży życia.

Zafascynowały ich opowieści o błękitnym niebie i lazurowej wodzie. Zapragnęli przeżyć razem coś niezwykłego. Czytali, sprawdzali, szukali i w końcu podjęli decyzję: jedziemy rowerami na Chorwację. Z pierwszej takiej "podróży życia" przywieźli masę wspomnień i niepohamowany apetyt na więcej. Zapraszamy dziś na pierwszą część rozmowy z Patrycją i Pawłem z Gorlic, którzy po pierwszym szalonym wyjeździe nie wyobrażają już sobie życia bez wspólnych wypraw.

Chorwacja dla wielu z nas jest krajem, który wpisuje się w najchętniej cele naszych wakacyjnych podróży. Wielu wynajmuje domki, miejsca hotelowe i planuje wyprawę w najdrobniejszych szczegółach, tak, by przez kilka dni urlopu nie musieć martwić się o nic i cieszyć się ze słodkiego nic nie robienia.


Takie wakacje są jednak dla wielu ludzi nie do pomyślenia. Ideą wypoczynku staje się dla nich poznawanie od środka nowych miejsc, intensywne przeżywanie nowych wrażeń, poszukiwanie terenów, których zazwyczaj turyści nie oglądają. Wyruszenie poza takie hotelowe warunki stało się dla dwójki gorliczan motywem przewodnim podróży, która zmieniła ich życie.


- Skąd pomysł na wyprawę rowerem na Chorwację? – pytam moją rozmówczynię, Patrycję. Wizja podróży rowerem tak daleko od domu wydaje się być na początku rozmowy szokująca: duża odległość, wiele nieznanych, niezamieszkanych terenów. Liczne zagrożenia czyhające po drodze i brak możliwości poszukiwania pomocy w dowolnej chwili podróży…


- Pierwotny plan był taki, żeby pojechać na Chorwację autostopem – odpowiada Patrycja – jednak stwierdziliśmy, że ograniczy nam to możliwości zatrzymania się tam gdzie będziemy chcieli i będziemy zdani na uprzejmość innych osób. Chcieliśmy być niezależni, dlatego zapadła decyzja: jedziemy rowerami!


- Jak więc zabraliście się do organizowania swojej podróży?


-  Około 5 miesięcy przed planowanym terminem wyjazdu zaczęliśmy szukać informacji w Internecie. Okazało się, że jest mnóstwo filmików, które pokazują, jak ludzie pokonują takie trasy. Wybraliśmy te dotyczące Chorwacji i zaczęliśmy sprawdzać, gdzie chcielibyśmy dojechać i co dokładnie zobaczyć. Wielu ludzi dojeżdża samochodem do wybranego kraju a dopiero tam zostawia je i przesiada się na rower. My zdecydowaliśmy przejechać rowerem całą trasę z Gorlic na Chorwację i dopiero z powrotem wrócić autobusem. Co ciekawe, właśnie koszt powrotu był jednym z największych, jakie ponieśliśmy w związku z tą podróżą.


- Jak ewoluował pomysł na podróż? -


- Najpierw plan był zupełnie inny: Chorwacja, Dubrownik. Z Dubrownika mieliśmy popłynąć do Włoch. Dopiero na miejscu okazało się, że nie warto, ponieważ prom jest dość drogi. Dodatkowo transport rowerów. Zrezygnowaliśmy więc z tego pomysłu i stwierdziliśmy, że całą trasę planowaną na rok 2014 rozbijemy na dwie części: Chorwację udało się zrealizować, a Włochy planujemy na te wakacje. Stwierdziliśmy, że zarówno ze względu na koszt wyprawy po Włoszech jak i czas, którym dysponujemy – wiadomo, urlopy w pracy, łatwiej będzie podzielić tę wyprawę. Chorwację staraliśmy się zwiedzać dość dokładnie, tak samo chcemy zrobić we Włoszech. Chcąc zrobić to za jednym razem z pewnością dużo by nam umknęło.


- Życie zawsze weryfikuje pewne plany: co Was zaskoczyło najbardziej w czasie podróży? Czy wydarzyło się coś niespodziewanego, czego nie mogliście wcześniej przewidzieć? -


- Już start podróży okazał się zaskoczeniem. Niskie Tatry: podjazd na Słowacji: odcinek 5km i aż 10% nachylenia. Chociaż obydwoje prowadzimy dość aktywny tryb życia, to jednak 2 tygodnie treningu na rowerach przed taką trasą to bardzo mało. W sumie w ramach treningu przed wyjazdem zrobiliśmy tylko 500km: to bardzo niewiele, jak na taką trasę. Dopiero teraz, kiedy patrzymy na to wstecz widzimy, że nieprzypadkowo wszyscy znajomi stwierdzili jednogłośnie, że to co robimy, to kompletne wariactwo. Wspomniany podjazd okazał się dla mnie zabójczy – musiałam prowadzić rower. Do tego bardzo zmienna pogoda nie ułatwiała nam zadania. Prawie co kilometr diametralnie zmieniała się pogoda: raz ulewa, za kilkanaście minut słońce: trzeba było co chwilę robić przerwy, przebierać się. Kiedy zjechaliśmy bezpiecznie rozbiliśmy obóz. Od początku planowaliśmy spać „na dziko”, jeśli tylko będzie to możliwe. Dzięki temu mieliśmy obniżyć znacząco koszt wyprawy. Na terenie samej Chorwacji jest to jednak zakazane.
Na Słowacji, w pierwszym tygodniu podróży mogliśmy jednak sobie na to pozwolić. Trzecia noc podróży: rozbiliśmy się na dziko, pod drzewem. Widać było, że  niedawno ktoś też tutaj miał swój obóz. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, jak wysoko w górach śpimy: około 1500m n.p.m. Od godziny 18.00 do 10.00 rano następnego dnia była ogromna burza. Wstaliśmy najwcześniej jak się udało. Prawie nie spaliśmy: musieliśmy trzymać namiot. Rowery pospadały. Po takich przeżyciach szukaliśmy noclegu hotelowego, ponieważ był dopiero pierwszy tydzień, a my byliśmy już bardzo zmęczeni. Potrzebowaliśmy dobrze się wyspać, ukąpać. Okazało się, że to wcale nie takie łatwe. Nigdzie nie rezerwowaliśmy wcześniej miejsc do spania: nie chcieliśmy się ograniczać terminami rezerwacji. Okazało się jednak, że to nie brak miejsc w hotelach, motelach czy hostelach jest problemem. Na Słowacji dopiero w trzecim miejscu udało się nam dostać miejsca noclegowe: wcześniej odmawiano nam w chwili, w której ludzie dowiadywali się, że jesteśmy Polakami.  Pojawiało się jakieś uprzedzenie, którego do tej pory nie rozumiemy.


- Jak wyglądała dalsza trasa? -


- Po tej przygodzie na Słowacji czuliśmy, że przeszliśmy już bojowy chrzest i dalej będzie już nieco łatwiej. Tak też się stało. Po odpoczynku we wspomnianym hotelu na Słowacji dalsze postoje były już na Węgrzech. Tam zatrzymaliśmy się na kilka dni w Budapeszcie a potem nad Balatonem. Budapeszt zwiedzany rowerem był strzałem w dziesiątkę. Mogliśmy pojechać wszędzie i bardzo dużo zobaczyć.
Nad Balatonem chcieliśmy być tydzień. Ale mając za sobą przygodę na Słowacji a przed sobą perspektywę Morza Śródziemnego wyruszyliśmy w dalszą drogę szybciej. Właśnie nad Balatonem okazało się, że nawet z tak krótkim treningiem rowerowym – ja swój rower zakupiłam dwa tygodnie przed wyprawą – jesteśmy w stanie dość szybko pokonać zaplanowaną trasę i bardzo dużo przy tym zobaczyć.


Na Słowacji problem hotelowy okazał się problemem lokalnym, wystąpił tam, gdzie nie mieszkali Słowacy. Nasi sąsiedzi byli bowiem bardzo gościnnymi ludźmi, łatwo było się porozumieć. Szkoda tylko, że sam kraj nie okazał się dla nas szczególnie interesujący. Zaskoczyły nas tam jednak ogromne pola solarowe.


Na Węgrzech problemem było porozumiewanie się, bo nie znaliśmy języka. Sam pobyt nad Balatonem był jednak wspaniały. Od strony Polski jest to miejsce bardzo czyste. Im dalej na południe, tym większe zamulenie i zabrudzenie terenu. Tam też spaliśmy na dziko. Nie było to problemem. Ostatecznie ze spania w taki sposób zrezygnowałam po natknięciu się na węża, właśnie nad Balatonem. Panicznie boję się tych zwierząt, a spotkanie takiego w wodzie nie było miłe.


- Wspomniałaś o dość późnym zakupie roweru. W jaki sposób przygotowywaliście się już bezpośrednio do wyprawy? -


- Najpierw sprawdzaliśmy ogólne informacje. Internet był nieocenionym źródłem wiedzy. Istnieją fora, na których ludzie zafascynowani rowerami dzielą się swoimi doświadczeniami i właśnie podpowiadają, co warto wziąć, a czego nie brać. Dzięki informacjom tam zawartym powoli kompletowaliśmy sprzęt i przede wszystkim wybieraliśmy rowery. Szacowaliśmy też przybliżone koszta.


- Jak wyglądało czasowe rozplanowanie wyprawy? Ile czasu potrzeba na pokonanie podobnej trasy?


- Planowaliśmy całą wyprawę na około 3 miesiące. Udało się ją zrealizować dużo szybciej. Po pierwsze, jak już wspomniałam, zrezygnowaliśmy z Włoch. Dużo szybciej pokonaliśmy też Węgry, na których początkowo chcieliśmy zostać dłużej. Im dalej jednak jechaliśmy, tym bardziej cieszyło nas pokonywanie kolejnych kilometrów, a ciekawość nowych odkryć pchała nas dalej. Robiliśmy codziennie ponad 100km. Nawet na terenach górzystych udawało się realizować tak długie trasy. Powodem skrócenia wyprawy było też szybsze pokonanie Chorwacji. Chociaż przekonywano nas, że pogoda tam jest raczej pewna, to my mieliśmy pecha. Dni słoneczne przetykane były rzęsistymi ulewami.


- Jak poradziliście sobie z ruchem drogowym na trasie? Rowerzyści na drogach nie mają w Polsce łatwego życia – jak było w czasie Waszej podróży?


- To jest temat na osobną opowieść. W większości przypadków staraliśmy się jechać bocznymi drogami, równolegle do głównych tras komunikacyjnych, tak, żeby jednak trzymać się większych osiedli. Problemem na drogach głównych był przede wszystkim fakt, że zapakowane na rowerze sakwy boczne nie mogły wystawać szerzej niż kierownica. Jest to jednak ważne, żeby mieć świadomość, jaką powierzchnię na drodze się zajmuje. Na Słowacji jest dość wysoki mandat dla kierowców, którzy nie zachowują wystarczającego odstępu od jadącego drogą rowerzysty. Nie mieliśmy tam większych problemów z bezpiecznym poruszaniem się. Na Węgrzech było już gorzej, ale dawaliśmy radę.

Na samej Chorwacji taryfy ulgowej nie było. Autokary i ciężarówki przejeżdżały obok bardzo szybko z minimalnym tylko odstępem. Niejednokrotnie było więc problemem utrzymanie roweru, który był szarpany silnymi podmuchami powietrza. Wciągało nas. Nie raz było tak, że prawie nie zwracano na nas uwagi. Kawałek trasy udało nam się pokonać bezpiecznie tylko dzięki uprzejmości jednego człowieka, który zabrał nasze rowery na otwartą pakę samochodu. Sam opowiedział nam o tym, że widzi, jak traktuje się tam rowerzystów na drodze i chętnie nam pomógł przejechać niebezpieczny odcinek. Raz zdarzyło się nam przypadkiem wjechać na drogę ekspresową. Za późno się zorientowaliśmy, ale na szczęście samym poboczem udało nam się bezpiecznie dojechać do zjazdu. Minęła nas tam nawet policja, jednak nie zwrócono nam uwagi.
Niektórzy też ostrzegli nas przed wyjazdem w wysokie góry. Miały tam czekać nas piękne widoki, ale podjazd miał być niemal pionowy. Zrezygnowaliśmy więc z tego podjazdu na wodospady i dziś niestety żałujemy.


Co ciekawe, na Węgrzech jest bardzo dużo tras, po których nie można się poruszać rowerami. Czasem nie mieliśmy jednak wyboru, ponieważ nie było jak inaczej się przemieścić a alternatywnych dróg nie było. Jechaliśmy więc pod zakazami. Na szczęście obyło się bez mandatów. Nie było żadnych dedykowanych tras rowerowych, tak jak u nas. Tylko wokół Balatonu była wyznaczona trasa. Taka trasa typowo rowerowa bardzo by się przydała.


- Jakie dodatkowe środki bezpieczeństwa uwzględniliśmy w czasie przygotowania do trasy?


- Wykupione ubezpieczenie Euro26< to było wszystko co mieliśmy. Leków nie zabieraliśmy, podstawowe środki opatrunkowe nie przydały się. Pomimo jednej mojej wywrotki udało się uniknąć jakichkolwiek przygód i problemów zdrowotnych. Wszystkie inne rzeczy potrzebne na wyprawie mieliśmy ze sobą. Dodatkowo, chociaż nie wszędzie był dostęp do Internetu, to znajomi i rodzina miała z nami ciągły kontakt: tak za pośrednictwem naszego profilu na FB, jak i przez telefon. Tutaj nie było większych problemów z kontaktem, zazwyczaj w miejscach, hostelach mieliśmy dostęp do Internetu. Nie było więc dłuższych okresów bez kontaktu z najbliższymi. W razie czego wszyscy wiedzieli, gdzie mniej więcej jesteśmy i co się z nami dzieje.

W oczekiwaniu na kolejną część rozmowy zapraszamy do wizyty na profilu FB naszych młodych podróżników:
Podróże rowerem gdzie znajdziecie relację tydzień po tygodniu z wyprawy do Chorwacji.

 

Rozmawiała: Monika Anna Kulka


Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaTylko znani u sprawdzeni producenci! PIŁY TAŚMOWE I TARCZOWE - PŁÓTNA I PAPIERY ŚCIERNE - ŁOŻYSKA I PASY KLINOWE - Sklep Techniczno-Przemysłowy BARABRA w ROŻNOWICACH
ReklamaRozpocznij naukę w szkole Żak - szkoły policealne, kursy i szkolenia, licea dla dorosłych - Jasło, ul. Floriańska 17 - tel. 13 446 23 13
AKTUALNOŚCI
Reklama
ReklamaSądecka Jesień Kulturalna 2024 - 6 września 2024 - 6 października 2024 | Koncert Dżem, spektakl Usuń ze znajomych
ReklamaAgencja Detektywistyczna „Biuro Bezpieczeństwa SPECTRUM – detektyw NOWICKI” zaprasza! GORLICE, ul. Michalusa 22
Reklama
ReklamaAUTO-GAZ NIKODEM GROŃ - montaż samochodowych instalacji LPG - benzyna, diesel