Wtorek, 2 lutego 1915 r.
Magistrat
Zmiana komendanta miasta; pułkownik Hartoulary z powodu „urzędowej niedyspozycji” wyjeżdża jak powiadają mi, do Kijowa, następcą jego zostaje oficer Małynkiw. (…)
Środa, 3 lutego 1915 r.
Magistrat
(…) W tym dniu nie mogąc już w inny sposób zaradzić coraz bardziej szerzącemu się głodowi w mieście, postanawiam rozpocząć wysyłkę co najmniej raz na tydzień kilku fur do jasła po zakup wiktuałów. Ale plan nie taki łatwy do przeprowadzenia jak by się komuś poza Gorlicami wówczas przebywającemu zdawało. W całym mieście jest dwie pary koni; jeden magistracki (drugiego bowiem zabrali Moskale), drugi kulawy, a jedna para należąca do ekonoma dworskiego, ale ulokowana w ukryciu przed Moskalami z dala od miasta pod cegielnią dworską, stojącą właśnie na linii najbardziej ostrzeliwanej. W nocy wychodzić z miasta nikomu nie wolno, we dnie widać ze wszystkich stron drogę do cegielni wiodącą. Przemyślawszy wszyscy nad sposobem, jakby się tam dostać, by przyjść do owej pary koni; wtem najodważniejszy z policjantów Michał Bogusz powiada: „proszę się zdać na mnie a jutro wieczorem konie tu będą”. Poszedł z nocy z 2 na 3, mimo że patrole rosyjskie gęsto krążyły, umówił się z właścicielem koni co do jazdy do Jasła – i nazajutrz 3/II wieczorem o godz. 8 – po załatwieniu różnorodnych formalności komendanta miasta, po wyrobieniu przepustek i wyjednaniu jednego sołdata karaulnego wyjechały dwie fury konwojowane dwie fury konwojowane przez tegoż sołdata do Jasła. (…)
Czwartek, 4 lutego 1915 r.
Zawodzie
(…) Hania wybrała się do miasta, lecz nie puścili nikogo. Daje się ludziom odczuwać brak wszelkiej żywności, a do miasta nie można się w żaden sposób dostać. (…)
Moskale mówili, że z okopów od cmentarza musieli uciekać i przyszli do Bursy w liczbie 65, a ilu ich zostało zabitych nie wiadomo. (…) Przed Bursą na gościńcu wyrwało okropną dziurę. Moskale wiedzą, że już w Tarnowie bije Prusak. Dzisiaj przeleciały nad miastem dwa aeroplany nasz i pruski.
Magistrat
(…)mieliśmy w nocy o godz. ½ 12 już w Gorlicach dwie fury naładowane krupami różnego gatunku i najpotrzebniejszymi artykułami żywności. Gdyby w zwykłych czasach przywieziono sto beczek pilznera, gdyby w dniu św. Mikołaja oddano jeden wagon bakalii dzieciom gorlickim, nie było by pewno wśród nich takiej radości, jaka zapanowała mimo najcięższej kanonady. (…)
Piątek, 5 lutego 1915 r.
Magistrat
(…) Tegoż samego dnia wobec tego, że na urządzenie sklepu w magistracie nie było miejsca w całym budynku – wszędzie bowiem sołdaci – musiałem bon gre mal gre zmienić mą sypialnie. Kazałem drzwi wybite założyć deskami i zastawić szafą, okna zakryć materacami i czym się zasłonić dały i wprowadziłem się znowu wraz z „Kokiem” do mego dawnego mieszkania (…)
Biuro moje w magistracie, a raczej biuro „nasze” przestało być zatem sypialnią i klatka małpią, ale natomiast przybrało w dodatku nowy tytuł ”sklepu miejskiego”… i szczęście, że nim zostało, gdyż fundusze miejskie były prawie na wyczerpaniu trzeba było chwycić robienia gescheftu, aby powiększyć skarb miasta. (…)
Sobota, 6 lutego 1915 r.
Zawodzie
Kuchnia przyjechała o godzinie 4.30. [Hania] dostała trochę zupy, o godzinie 7 rano poszła do Bursy i dostała chleba i 4 kawałki cukru (…)
Hania przyniosła od Piotrowskiego mąki 3 kg i soli, za co zapłaciła 2 k[orony] i 9 h[alerzy]. Cukru, ani innych wiktuałów nie było. (…)
Niedziela, 7 lutego 1915 r.
Magistrat
Granaty i szrapnele znowu na ulicę Stróżowską i na Cmentarz gdzie zburzono dwie kaplice, a szczątki trumien i kości w pokoju na cmentarzu spoczywających wojna zaniepokojone o 50-80 metrów od muru cmentarnego na ulicach sam oglądałem. Ale natomiast w domach przy ul. Cmentarnej i ul. Stróżowskiej wielu – gdyż 7 osób, nie pragnących jeszcze tak bardzo owego spoczynku, przez granaty i szrapnele nagły spoczynek znalazło; rannych było 5 osób, z których w kilka dni potem 2 życie zakończyły(…)
Poniedziałek, 9 lutego 1915 r.
Zawodzie
Strzelanina trwała silna z kanonów od 1, aż do godziny 4.30 po południu. W kościół trafiły kule 5 razy. Cały środek kościoła spadł tak, że została tylko frontowa ściana i wieża od lasku, nadto rozwaliło kamienicę, prawdopodobnie tę, gdzie mieszkał Dawid* – handel soli.
*Henryk Dawid, kupiec zamieszkały przy ulicy Garbarskiej.
zdj. www.widokowki.gorlice.pl
Zebrał Adrian Wokurka na podstawie książki „Diariusz Dni Grozy w Gorlicach” Andrzeja Ćmiecha
Napisz komentarz
Komentarze