Tomasz Duski, sędzia Sądu Apelacyjnego w Krakowie, przewodniczący II Wydziału Karnego:
Pierwszy wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu był wyrokiem uniewinniającym, ale nie dlatego, że sąd przyjął wersję oskarżonego, bo ta jest taka, że w ogóle nie miał nic wspólnego z denatką. Kontakt z nią miał mieć tylko na odcinku Kraków-Wieliczka, zeznał, że nie spodobała mu się i w Wieliczce, na tamtejszej stacji benzynowej, po prostu jej uciekł.
Według wersji oskarżonego w Bednarce zatrzymał się on zupełnie przypadkowo, jadąc w Bieszczady.
Sąd go uniewinnił nie z tego powodu, że mu uwierzył, tylko dlatego, że nie była znana przyczyna śmierci kobiety – nie było wiadomo, czy została związana i się udusiła, czy w jakiś sposób udusiła się sama.
Sąd Apelacyjny rozpoznając apelację prokuratora, uchylił wyrok i oskarżony został skazany za inne przestępstwa na 3 lata.
Jednocześnie Sąd Apelacyjny uchylił się od ponownego rozpoznania w zakresie nieumyślnego spowodowania śmierci i profanacji zwłok, co było w akcie oskarżenia.
Natomiast Sąd Okręgowy w Nowym Sączu ponownie sądząc, skazał oskarżonego. Tak samo nie wierząc w jego wersję zdarzeń, przyjmując, że przyczyną śmierci było uduszenie się pokrzywdzonej i obciążając oskarżonego tym, że przy tego typu „związaniu” druga osoba musi cały czas czuwać i pilnować, by nic się nie stało.
Sąd przyjął, że najpewniej oskarżony nie zapewnił denatce należytej opieki i nastąpiła śmierć.
Od tego wyroku trwa apelacja obrońcy, którą rozpoznaje Sąd Apelacyjny. Rozprawa odbyła się 14 sierpnia. Oskarżony jest bardzo aktywny, złożył wiele wniosków dowodowych i sąd wydał postanowienie o przeprowadzeniu w postępowaniu odwoławczym wielu dowodów, w tym piątkowego eksperymentu. Zostanie powołany również nowy biegły w zakresie medycyny sądowej, DNA i osmologii.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu przyjął, że oskarżony miał 1,5 minuty, żeby pozbyć się zwłok. Przyjechał do Bednarki samochodem, wyrzucił z niego tablet, przejechał około 40 metrów i około 10 metrów przeniósł ciało. Ten eksperyment miał na celu zbadanie, czy jest to rzeczywiście czas wystarczający, biorąc pod uwagę dwie wersje – zwłoki w bagażniku i na tylnym siedzeniu. Wyniki eksperymentu będą teraz badane, bo na założony czas miało wpływ dosłownie wszystko, jak na przykład warunki drogowe.
W czasie eksperymentu zostały również wykonane oględziny innej drogi, ponieważ z akt wynika, że pies tropiący poprowadził przewodnika ową drogą 300 metrów do góry.
Teraz nad sprawą pochylą się nowi biegli – z zakładu medycyny sądowej, wykonane będą również ponowne badania DNA, bo ślady denatki zostały stwierdzone w miejscu, w którym zatrzymał się oskarżony (koło Limanowej). Tam znaleziono również kolczyk pokrzywdzonej, ale wersja oskarżonego jest taka, że miał gruby sweter i w drodze z Krakowa do Wieliczki kobieta się do niego przytuliła, kolczyk się zaczepił, a już w miejscu, gdzie nocował, sweter rzucił na podłogę i tak kolczyk znalazł się w pokoju. Również telefon pokrzywdzonej logował się na odcinku Wieliczka-Limanowa, ale mężczyzna twierdzi, że pokrzywdzona wysiadając z samochodu na stacji benzynowej, zapomniała telefonu.
Dowody, które są w aktach, wskazują, że oskarżony jest sprawcą, ale jego wersja jest zupełnie inna. Sąd w pierwszej instancji skazał go, a teraz trwa postępowanie apelacyjne.
Napisz komentarz
Komentarze