O sprawie słyszało wielu z nas: znachora oskarżono o sprawstwo kierownicze, które doprowadzić miało do nieumyślnego spowodowania śmierci małego dziecka, zagłodzonego przez rodziców. Marek Haslik (sąd zgodził się na upublicznienie jego danych), prowadził swoją działalność odpłatnie: służył pomocą osobom, które wierzyły w jego umiejętności uzdrowiciela. Mimo braku uprawnień do świadczenia usług medycznych zajmował się - jak sam mówił - niesieniem pomocy ludziom. Jak pokazuje sprawa małej Magdaleny, z różnym efektem.
Półroczna Magda zmarła w kwietniu 2014 roku w związku z wyniszczeniem i odwodnieniem organizmu. Jako półroczne dziecko ważyła niespełna 3,5 kilograma – czyli tyle, ile zazwyczaj waży noworodek. Doprowadzenie do takiego stanu było spowodowane działaniem rodziców, którzy ufając znachorowi podawali dziecku niepełnowartościowe pokarmy lub w ogóle ich odmawiali.Rodzice zostali skazani dość szybko: półroczne pozbawienie wolności, ograniczenie wolności przez okres dwóch lat, dodatkowo obowiązek świadczenia pieniężnego na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym, obowiązek poddania się psychoterapii i bezwzględny zakaz kontaktowania się z Markiem Haslikiem – znachorem, który swój wyrok usłyszał właśnie niedawno.
Mimo doprowadzenia do śmierci dziecka, dziś nie brakuje osób, które stwierdzają: gdyby nie znachor, prawdopodobnie mój stan zdrowia nie byłby tak dobry lub nie żyłbym wcale.
Nawet w Gorlicach i okolicach nie brakuje osób, którym przypisujemy niezwykłe umiejętności leczenia, mimo braku jakichkolwiek kwalifikacji w tym zakresie. Oddajemy się więc w ręce samozwańczych zielarzy, kręgarzy, korzystamy z alternatywnych metod leczenia u różnego rodzaju znachorów, mimo, iż zdajemy sobie sprawę z tego, że ich działanie może przynieść nam więcej szkody niż pożytku.
Owszem, wykwalifikowani lekarze także nie są środowiskiem jednolitym. Zdarzają się prawdziwi uzdrowiciele w fartuchach: pracujący z powołania, działający wedle posiadanej wiedzy i umocowani kwalifikacjami. Bywają i lekarze niegodni naszego zaufania, jednak opieka zorganizowana w obrębie szpitala daje nam większą przewidywalność ich działań. Znamy procedury, rozumiemy, w jaki sposób podejmowane są niektóre decyzje: wyniki badań pomagają określić diagnozę i wdrożyć określony sposób leczenia.
W sytuacji błędu lekarskiego bądź niekorzystnego wyniku leczenia nie mamy często litości i pytamy: dlaczego tak się stało?!
W sytuacji, gdy katastrofalne skutki przynosi leczenie u znachora reakcja nie jest tak jednoznaczna.
Zdając się na publiczną służbę zdrowia mamy poczucie, że narzekanie czy nawet roszczenia sądowe przysługują nam z mocy prawa. Krytyka jest więc praktycznie integralną częścią tego systemu.
Udając się do znachora zwykle doskonale wiemy, że jest osobą bez kwalifikacji do wykonywania swojej pracy – mimo to ufamy i jesteśm gotowi wiele wybaczyć. Dobrowolnie ryzykujemy.
Sprawa sądeckiego znachora pokazuje, że wpływ charyzmatycznych osób może być znaczący i doprowadzać do ogromnych, ludzkich tragedii. Rodzice dziecka nie byli, co warto zaznaczyć, osobami ociemniałymi umysłowo czy niewykształconymi. Ich postępowanie pod dyktando Marka Halika przeczyło jednak zdrowemu rozsądkowi.
Czy w naszym społeczeństwie jest jeszcze miejsce na znachorów, czy wręcz przeciwnie?
Informacje za: sądeczanin.info
foto: pixabay
Napisz komentarz
Komentarze