Do zdarzenia doszło dzisiaj (13 kwietnia) około godz. 19.45 w Szymbarku.
Kierujący renaultem najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do profilu drogi, zbyt szybko pokonywał kolejne zakręty. Siła rozpędu samochodu wyrzuciła go z drogi, następnie uderzył na przydrożne bariery, które zadziałały jak wyrzutnia i „w powietrzu” uderzył w drzewo. Na koniec samochód stoczył się ze skarpy.
Kierujący podróżował najprawdopodobniej sam. Z poważnymi obrażeniami ciała został przetransportowany do szpitala.
Ze zniszczonego samochodu wydobywał się dym.
Na miejscu pracuje policja i straż pożarna.
Jutro podamy oficjalny komunikat policji, dotyczący przyczyn tego wypadku.
AKTUALIZACJA
Wszystko wskazuje na to, że przyczyną wypadku było niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze – powiedział w rozmowie z nami Artur Bajorek, naczelnik wydziału kryminalnego gorlickiej KPP.
Gorliczanin na łuku drogi stracił panowanie nad prowadzonym pojazdem, uderzył w bariery, a potem w drzewo, by następnie prowadzony przez niego samochód stoczył się ze skarpy.
Natychmiastowa reakcja innych kierowców uchroniła 48-latka przed najgorszym scenariuszem. Jego samochód zaczął się palić. Jeden z przejeżdżających tirów zatrzymał się, a kierowca zaczął gasić renaulta. Po chwili na miejsce zdarzenia przyjechała straż pożarna, która zajęła się wyciąganiem poszkodowanego.
Konieczne było użycie sprzętu hydraulicznego, bo mężczyzna został uwięziony w samochodzie. Na szczęście był przytomny – mówi młodszy brygadier Dariusz Surmacz, rzecznik prasowy PSP w Gorlicach.
Strażacy udzielili mężczyźnie pierwszej pomocy. Miał między innymi złamaną nogę, nadgarstek, żebra i rany na twarzy oraz w okolicach brzucha. Trafił do gorlickiego szpitala.
Zdarzenie to zostało wstępnie zakwalifikowane jako kolizja drogowa, ale trwają czynności mające wyjaśnić wszystkie jego okoliczności – podkreśla starszy aspirant Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy gorlickich policjantów. I dodaje: Nie ma świadków tego zdarzenia, a kierujący stworzył zagrożenie tylko dla samego siebie, więc nie ma tu mowy o wypadku.
Działania trwały ponad trzy godziny, wzięli w nich udział policjanci, zespół ratownictwa medycznego i cztery zastępy strażaków, w tym dwa z OSP Ropa.
Napisz komentarz
Komentarze