W ciągu ostatnich kilku miesięcy straż pożarna była wielokrotnie wzywana do gaszenia ognisk rozpalanych przez osoby postronne, które dostają się do środka niezabezpieczonego obiektu. To nie tylko naraża strażaków na niepotrzebne interwencje, ale również stwarza poważne zagrożenie pożarowe.
Dziś (5 stycznia) około godziny 9.20, strażacy ponownie pojawili się na miejscu, aby ugasić ognisko, które zostało rozpalone przez osoby bezdomne. Z wnętrza budynku wydobywał się dym, co wzbudziło obawy mieszkańców pobliskich domów. Na szczęście, dzięki szybkiej interwencji służb, sytuacja została opanowana, ale problem pozostał.
Jeden z naszych czytelników zwrócił uwagę na koszty i wysiłek związany z wysyłaniem straży pożarnej na każdorazowe zgłoszenie.
Czy nie taniej byłoby zabezpieczyć ten budynek przed wejściem niepowołanych osób?
Wystarczyłoby kilka desek lub solidna kłódka, żeby zapobiec takim sytuacjom – komentuje mieszkaniec.
Niestety, brak odpowiedniego zabezpieczenia „Marianówki” może doprowadzić do poważnych konsekwencji. Rozpalanie ognisk w zamkniętym pomieszczeniu grozi nie tylko pożarem, który może rozprzestrzenić się na sąsiednie budynki, ale także stanowi bezpośrednie zagrożenie dla osób, które je rozpalają. W przypadku niekontrolowanego ognia może dojść do tragedii.
Pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi, brzmi: co musi się wydarzyć, żeby ktoś odpowiedzialny wreszcie zabezpieczył ten budynek? Zamiast regularnie wysyłać straż pożarną do takich interwencji, wystarczyłoby podjąć kroki zapobiegawcze, które oszczędziłyby czas, pieniądze i potencjalne zagrożenie dla życia mieszkańców tej okolicy.
Największym problemem jest to, że nie ma osoby, która byłaby odpowiedzialna za ten budynek i nie ma kto tego zrobić.
Mieszkańcy ul. Szpitalnej liczą na szybkie rozwiązanie problemu i przywrócenie bezpieczeństwa w swojej okolicy.
Napisz komentarz
Komentarze