Cóż, na pewno ten dzień zacznie się, jak każdy inny, bo poranki w naszym domu niewiele się różnią – mówi pani Kasia. I dodaje: Najpierw „wyprawiamy” do szkoły Anię, którą zazwyczaj zabierają rodzice koleżanki z sąsiedztwa. Potem wstają chłopcy i robi się zamieszanie (śmiech). Kiedy ja odwożę ich do przedszkola, mąż zajmuje się Małgosią. Wracam, mąż wyjeżdża – procedura od poniedziałku do piątku jest taka sama. Czasem mąż wyjeżdża w delegację i cała czwórka zostaje na mojej głowie. Bywa i tak, że sam odwozi dzieci.
Pani Kasia podkreśla, że na szczęście noce są dla niej „łaskawe”. Najmłodsza córka śpi w pokoju rodziców, a chłopaki tylko czasami się budzą, więc zdarza się jej przespać kilka godzin „ciągiem”. Wygląda pięknie, promienieje naturalnością, nie potrzebuje makijażu.
Oczywiście są i takie noce, że w naszej sypialni są dodatkowi lokatorzy – mówi z uśmiechem. I dodaje: Przewidzieliśmy to i mamy 2-metrowe łóżko!
Gdy dzieci są już w szkole i przedszkolu, a mąż właśnie wsiada do samochodu, pani Kasia ma chwilę oddechu przy… sprzątaniu i przygotowywaniu obiadu.
Nie, nie – śmieje się. Jest i chwila przy herbacie i zabawie z Małgosią.
Kiedy przychodzi czas powrotu dzieciaków, do Gosi przychodzi niania, a pani Kasia wyjeżdża po Anię, Krzysia i Wojtusia, robi zakupy, zawozi starszaków na dodatkowe zajęcia…
Wszystko jest kwestią organizacji. Niektórzy dziwą się, z jakim spokojem to wszystko ogarniamy, a ja myślę, że im liczniejszą ma się gromadkę dzieci, tym jest się bardziej zdystansowanym do wielu spraw, do rzeczy, które po prostu trzeba zrobić i tych, których nie da się wykonać przy czwórce maluchów – wyjaśnia.
Chwali się, że ostatnio udało się im zorganizować wspólne wyjście na basen z wszystkimi dziećmi. A taka „wyprawa” ma rację bytu tylko w sytuacji, gdy czas ma i pani Kasia i pan Rafał.
Ja i mąż co tydzień staramy się również pojechać sami na basen. To taki nasz czas, chociaż to chyba za dużo powiedziane – mówi się pani Kasia.
Reszta „wolnego” czasu podzielona jest pomiędzy opieką nad małą Małgosią, odrabianiem lekcji z najstarszą Anią, Krzysiem, który bardzo potrzebuje maminej uwagi i Wojtusiem, dla którego fakt, że nie jest już tym najmłodszym dzieckiem w rodzinie, nie jest łatwy do zaakceptowania.
Wszystkie nasze dzieci mają iskierkę w oczach, takiego chochlika, który sprawia, że na brak atrakcji nie możemy narzekać. Każde ma inny charakter, zupełnie inne zainteresowania, dlatego taki czas, kiedy robimy coś wszyscy razem, jest bardzo trudny do zorganizowania i zazwyczaj są to krótkie wycieczki.
Kiedy pytam o tegoroczny Dzień Matki, pani Kasia uśmiecha się pod nosem.
Mąż zawsze dbał, aby dzieci wiedziały, że ten dzień ma być dla mnie wyjątkowy. Z roku na rok dochodzą mi kolejne laurki, a w tym roku będą również akademie – mówi.
Mama Kasia za 20 lat?
Chyba babcia Kasia! (śmiech) Aktywna zawodowo, nadążająca za swoimi dziećmi i mam nadzieję za wnukami. Może wtedy przyjdzie czas na odpoczynek… – mówi. I dodaje: Ale żeby było jasne, ja nie narzekam na to, co jest tu i teraz. Ostatnio przyszedł do mnie Krzyś i mówi „wiesz mamo, dziękuję ci za to, że urodziłaś mi Małgosię”. Takie słowa rekompesują wszystkie trudności.
Napisz komentarz
Komentarze