Kilka dni temu w słuchawce telefonu usłyszałam znajomy głos: „Hej. Mogę przyjechać z mężem na kawę?”– wspomina Edyta Kozioł-Musiał, mama Oli i Kubusia (o których pisaliśmy TUTAJ)
Karolina i Edyta studiowały razem, ale nie widziały się ponad dwa lata.
Myślałam, że po prostu chcą nas odwiedzić. Wiedziałam, że niedawno wzięli ślub, więc tym bardziej ucieszyłam się z ich wizyty i z tego, że będę mogła osobiście im pogratulować – mówi Edyta.
Okazało się jednak, że świeżo upieczone małżeństwo bynajmniej nie po gratulacje przyjechało do Lipinek.
Przyjaciele zdecydowali, że poproszą swoich weselnych gości by, zamiast wydawać pieniądze na kwiaty czy wino wrzucili je do pudełka z napisem „Dla Oleńki i Kuby”.
Tych dwoje wspaniałych ludzi wymyśliło zbiórkę pieniędzy na rehabilitację i leczenie moich dzieci. Coś pięknego. Brak mi słów, by opisać tę niesamowitą radość. Za każdym razem, kiedy przychodzą w moim życiu trudne chwile, w których tracę już siłę, by walczyć, by zmagać się z tym, co mnie spotkało, gdy tracę nadzieję czy to, co robię ma jakiś sens, Bóg zsyła mi takie anioły – mówi Edyta Kozioł-Musiał.
Wizyta przyjaciół przywróciła jej wiarę w to, że warto codzienne walczyć o małe rzeczy, które budują sprawność jej dzieci.
Karolino i Arturze życzymy Wam wszystkiego dobrego na nowej, wspólnej drodze życia. Niech dobro, które dla nas uczyniliście, wróci do Was podwójnie – mówi ze wzruszeniem.
Piszemy Wam o tym nie tylko, dlatego że poprosiła nas o to pani Edyta, ale również po to, żeby zwrócić uwagę, że takie „ślubne” zrzutki są popularne. Jedna z gorlickich firm przygotowujących zaproszenia i dekoracje ślubne potwierdziła, że nowożeńcy coraz częściej decydują się na organizację takich zbiórek, rezygnują z części prezentów na rzecz potrzebujących – chorych, dzieci z domów dziecka czy zwierzaków ze schronisk.
Oli i Kubie może pomóc każdy z nas, ich historia i sposoby wpłacania pieniędzy na leczenie i rehabilitację rodzeństwa można znaleźć TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze