Gdy Robert Biedroń dotarł do budynku gorlickiej Miejskiej Biblioteki Publicznej, był mile zaskoczony przyjęciem, które zgotowali mu przybyli mieszkańcy. Chętnych, by spotkać się z nim było tak wielu, iż nie wystarczyło miejsc w zatłoczonej sali Pod Sową, wielu przysłuchiwało się spotkaniu z holu, znajdującego się bezpośrednio przed wejściem.
Dzień dobry, czemu nie wchodzicie do środka – zapytał Biedroń osoby stojące w wejściu i na schodach. Bo już nie ma miejsc, wszystkie krzesełka zajęte – usłyszał w odpowiedzi, na co zareagował uśmiechem połączonym z zaskoczeniem.
Po krótkim przywitaniu zaproszonych gości, główny bohater spotkania usiadł na specjalnie przygotowanej czerwonej kanapie wraz z prowadzącą spotkanie Joanną Kalisz-Dziki, dyrektor gorlickiej biblioteki.
Okazało się, iż czerwony mebel na scenie został ustawiony nie bez przyczyny, zauważył to od razu Robert Biedroń, który podziękował organizatorom za nawiązanie do jego stylu przyjmowania gości w swoim urządzie w Słupsku.
Czuję się tu bardzo dobrze, jestem pewien, że będzie nam się dobrze rozmawiało, nie lubię sztywnych spotkań, a ta kanapa będzie temu sprzyjać – skwitował Robert Biedroń.
Prezydent Słupska już od pierwszych słów nawiązał otwarty kontakt ze swoimi rozmówcami. Opowiedział o swoim trudnym dzieciństwie, które spędził w Krośnie, o szkole średniej w Ustrzykach Dolnych i przygodach w Rymanowie. Okazało się, że jego rodzina, wywodząca się z Podkarpacia, jest ściśle związana z naszą okolicą, a jego pradziadek – Kajetan Biedroń – współpracował w Gorlicach z Ignacym Łukasiewiczem.
Potem temat spotkania zszedł już stricte do samej publikacji.
Ta książka jest słodko-gorzka, to historia mojego życia. Uznałem, że jest ona potrzebna, ponieważ wtedy, gdy ja jej potrzebowałem, to takiej książki nie było, to pewien dług, który miałem do spłacenia – powiedział Robert Biedroń.
Autor opowiadał o przemocy, jakiej doznawał w swoim domu, o alkoholizmie ojca, o odkrywaniu świata i swojej orientacji seksualnej, o samotności, jakiej doświadczył i przeżyciach, emocjach, które towarzyszyły jego spotkaniom z ludźmi, rówieśnikami w latach, gdy homofobia była więcej, niż tematem tabu.
Gdy było mi źle, uciekałem w książki, to one sprawiły, że teraz jestem szczęśliwym człowiekiem, ukształtowały mnie w taki sposób, że potrafię uśmiechać się do obcych, uwielbiam rozmawiać z ludźmi, uwielbiam dyskutować na różne tematy. To one nauczyły mnie iść pod prąd, ale cały czas w przód, być z ludźmi i między nimi – powiedział autor.
Robert Biedroń zachęcał do zadawania pytań, na które chętnie odpowiadał. Dzielił się swoimi spostrzeżeniami z życia politycznego oraz samorządowego, ale też i prywatnego. Nie uniknął odpowiedzi na pytanie o start w wyborach prezydenckich.
Wystartuję i je wygram, ale wiedzcie, że nie będziecie mieć dobrego prezydenta, jeśli Wy nie będziecie silni, bo silny prezydent to silne społeczeństwo, jeśli Wy będziecie słabi to i prezydent będzie słaby – odpowiedział Biedroń.
Na koniec spotkania przyszedł czas na wspólne zdjęcia oraz podpisywanie książek, które rozeszły się jak świeże bułeczki.
Napisz komentarz
Komentarze