Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHONER, okna, drzwi, bramy, rolety, plisy, moskitiery, żaluzje, roletki dzień-noc - Gorlice, ul. Biecka 72A
ReklamaZapraszamy do zakupów u wiodącego sprzedawcy rowerów elektrycznych - Iwo Bike w Gorlicach
Reklama Zapraszamy na zakupy do Delikatesów Szubryt w Gorlicach przy ul. Kościuszki

14 dni w trójkę przez trzy państwa na rowerach

Podziel się
Oceń

Choć wakacje dawno za nami, na dworze deszcz i słota, to w takich okolicznościach miło wrócić do nich myślami. Dobrą okazją może być relacja trójki przyjaciół, którzy rowerami wybrali się w nietuzinkową podróż przez trzy europejskie państwa.

Karolina Kosińska, Łukasz Ślusarz i Radek Szulga wybrali się w podróż z Polski, przeł Litwę, Łotwę do Estonii. W sumie przez 14 dni przejechali 1 717 km.

Skąd pomysł na taką wyprawę, kiedy postanowiliście, że pojedziecie w tamtym kierunku?

Pomysł pojawił się w naszych głowach u każdego z osobna. Była to chęć przeżycia jakiejś zwariowanej przygody, poznania nowych ludzi, obyczajów, odwiedzenia nowych miejsc, a także ciekawość swoich możliwości, a że każde z nas wolny czas spędza na rowerze to dlaczego by nie połączyć tych kilku rzeczy? Radka do tego typu aktywności zainspirowały opowieści znajomego z pracy, który m.in. już dwukrotnie objechał rowerem Polskę dookoła. Dodatkowo Radek z Łukaszem poznali się już na ubiegłorocznej wyprawie wzdłuż wschodniej granicy Polski, podczas przeprawy promowej przez Bug, gdy przez 3 dni wspólnie podróżowali na rowerach aż do Elbląga. Już tam, podczas wspólnej jazdy, rozpoczęli planowanie kolejnej wyprawy i tak udało nam się zorganizować.


Dlaczego Litwa, Łotwa i Estonia? Co zadecydowało, że wybraliście się w taką trasę?

Wybór padł na te kraje ze względu na to, że ogólnie ciągnie nas na wschód, wybrane kraje są podobne historycznie i kulturowo do Polski. Z historii wiemy, że część tamtych ziem należała do Królestwa Polskiego, byliśmy więc ciekawi różnic i podobieństw, które zachowały się pomiędzy tymi krajami a Polską. Część osób może się z tym nie zgodzić, ale kultura nordycka zadomowiła się tam bardziej niż nasza, słowiańska.

Powodów było z resztą więcej, kraje te nie są mocno uprzemysłowione, dzika natura tam rozkwita. Ludzie w takich krajach są bardziej życzliwi, przekonaliśmy się o tym, podróżując jeszcze po Polsce, gdzie od razu można zauważyć ogromną różnicę między jej częścią wschodnią a zachodnią. To już powszechna tendencja, że kiedy ktoś już się czegoś dorobi, to nie jest już tak ufny w stosunku do obcych. Na wschodzie ludzie żyją skromniej, są bardziej życzliwi, wielokrotnie nocowali nas w swoich domach, zagadywali do nas i chętnie służyli pomocą.



Wpływ na decyzję o trasie miała też łatwość jej zaplanowania. Noclegi zazwyczaj wyznaczaliśmy sobie gdzieś nad wodą, z wiadomych względów, śpiąc pod namiotem, gdzieś trzeba się wykąpać po całodziennej jeździe rowerem. Liczne jeziora w tych krajach i długa linia brzegowa Bałtyku dawały nam spore pole manewru. Poza tym są to kraje należące do Unii Europejskiej, więc nie potrzebowaliśmy żadnych wiz, paszportów itd. Dojazd był łatwy, bo rozpoczęliśmy wyprawę z Suwałk, gdzie dojechaliśmy pociągiem.


Jak wyglądał Wasz dzień w podróży? Ile kilometrów pokonywaliście dziennie?

Wstawaliśmy zazwyczaj ok. 8-9 rano. Czas, jaki potrzebowaliśmy na złożenie namiotów, poranną toaletę i przygotowanie rowerów i siebie do dalszej jazdy w dużej mierze był zależny od pogody, jak świeciło słońce, szło nam to bardzo sprawnie, gorzej było się zebrać w pochmurne dni, a tych niestety było więcej. Wyruszaliśmy zazwyczaj około godziny 10.

Poranna toaleta odbywała się gdziekolwiek, w jeziorze, rzece, na stacji benzynowej, na polu namiotowym czy promie. Zawsze była, codziennie spotykaliśmy nowych ludzi, więc pierwsze wrażenie trzeba robić zawsze dobre.

Śniadanie przygotowywaliśmy sobie na kuchenkach gazowych, które mieliśmy ze sobą, jak zdążyliśmy wieczorem zrobić zakupy to jeszcze przed zwinięciem namiotów, jak nie to najpierw szukaliśmy jakiegoś sklepu, a później ławki, stolika, czegokolwiek gdzie mogliśmy wygodnie usiąść i przygotować sobie coś do jedzenia, by mieć siłę na przemierzanie kolejnych kilometrów.

Dziennie planowaliśmy pokonanie ok. 100 km, ale to ile faktycznie udało nam się pokonać, zależało od wielu czynników, w największej mierze jednak zależało od trasy. Przecież przejechanie od punktu A do punktu B bez atrakcji nie miałoby największego sensu. Chcieliśmy przecież coś zobaczyć, pozwiedzać itd. więc najbardziej zależało to od tego, co napotykaliśmy po drodze, a więc zwiedzaliśmy wiele zamków, kościołów, starówek urokliwych miasteczek, plaż i wiele innych obiektów. Największy dystans, jaki pokonaliśmy w ciągu dnia, to 165 km najmniejszy 85.

Codziennie około godziny 17 zatrzymywaliśmy się w jakiejś restauracji na obiadokolację, by spróbować lokalnych specjałów. Około godziny 20 zaczynaliśmy rozglądać się za dogodnym miejscem, gdzie mogliśmy rozbić namioty i spędzić nadchodzącą noc. Godzina dojazdu do miejsca docelowego i postoju na nocleg była różna, czasem jeszcze przed zapadnięciem zmroku, a czasem rozbijaliśmy namioty w całkowitych ciemnościach. Wieczorami próbowaliśmy lokalnych smakołyków i napojów, graliśmy w karty lub rozmawialiśmy do późna ze spotkanymi na miejscu ludźmi. Zazwyczaj kładliśmy się spać około północy, a rano wszystko od nowa.


Czy wszystko mieliście zaplanowane, czy raczej spontanicznie? Jakie miasta chcieliście odwiedzić i dlaczego?

Samą trasę przejazdu i miejsca, które warto zobaczyć, mieliśmy wstępnie zaplanowane. Szukaliśmy w internecie informacji na temat tych państw i miejsc wartych odwiedzenia, na podstawie mapki z zaznaczonymi miastami opracowaliśmy trasę przejazdu i wyznaczyliśmy, według map google, miejsca, w których można zatrzymać się na noc, kierowaliśmy się głównie akwenami wodnymi.

Jednak nie wszystko udało się przewidzieć, więc i tym razem nie obyło się bez zmian. Przy takiej ilości kilometrów nie można było zaplanować wszystkiego wcześniej i rezerwować noclegów, dlatego też cała reszta to przysłowiowy „spontan”. Jeśli chodzi o miasta, to głównym założeniem były trzy stolice, czyli Wilno, Ryga i Tallin, najbardziej znane i reprezentujące poniekąd dany kraj, przy wyznaczaniu reszty kierowaliśmy się lokalizacją zamków, stąd odwiedziny Troków i Raudany na Litwie, z zabytkową drewnianą zabudową. Ważne były też Kieś i Kuldiga (Łotwa), z ogromnymi piaszczystymi plażami Bałtyku, Połąga (Litwa), Jurmała (Łotwa) czy Parnawa (Estonia), atrakcje historyczne, a także natura, jechaliśmy między innymi po litewskiej stronie mierzei kurońskiej oraz częściowo przez estońskie wyspy objęte programem „Natura 2000”.


Co sprawiło Wam najwięcej frajdy?

Najwięcej frajdy sprawiało nam poznawanie nowych ludzi, miejsc, kultur i smaków. Na Łotwie, jadąc wzdłuż wybrzeża, postanowiliśmy zjechać w głąb lądu, by odwiedzić miasta, które zaplanowaliśmy. Los jednak chciał, że droga, którą wybraliśmy, prowadziła przez małą wioskę Alsunga, o której wcześniej nie słyszeliśmy. Wzdłuż drogi w tej miejscowości były porozstawiane ogrodowe namioty i stoliki, a miejscowe panie sprzedawały swoje wypieki. Oczywiście zatrzymaliśmy się, by czegoś spróbować, były to ciasta w rodzaju tarty, ale zamiast kruchego ciasta były wypiekane na cienkim, pszennym cieście, serwowane z ziemniakami, z marchewką i wieloma innymi dodatkami. Po dojechaniu na miejsce noclegu jeszcze w ten sam dzień szukaliśmy w internecie informacji na ten temat, okazało się, że są to tradycyjne łotewskie ciasta, których spróbować można wyłącznie w rejonie Alsunga.



Ciekawa historia spotkała nas także, przemierzając estońskie wyspy, Muhu, Saaremaa i Hiiumaa. Było już dość późno, chwilę po 20, podziwiając tamtejsze wiatraki, z których słyną te wyspy, mijała nas młoda para ludzi, którzy akurat wybierali się, by pobiegać. Przywitali się z nami i pobiegli w przeciwną stronę. Chwilę później złapał nas deszcz, przebraliśmy się w przeciwdeszczowe ubrania i ruszyliśmy dalej, gdy nagle wyprzedziło nas jakieś auto, zajechało drogę i zatrzymało się na poboczu przed nami.

Z auta wysiadł starszy pan, wraz z chłopakiem, którego wcześniej mijaliśmy, zatrzymał nas i oznajmił, że przed chwilą jego syn i córka byli pobiegać i opowiedzieli mu o nas, a w związku z tym, że już robi się późno i zaczęło padać, postanowił nas dogonić i zaproponować nam nocleg. Byliśmy w szoku! Niestety musieliśmy im odmówić, gdyż do miejscowości, do której chcieliśmy tego dnia dojechać, było jeszcze około 40 km, a rano nieopodal tej miejscowości odpływał prom, na który chcieliśmy zdążyć.

Jechaliśmy te 40 km w deszczu i po ciemku, kiedy dotarliśmy w końcu na obrane za cel pole namiotowe, kolejne zaskoczenie, nie zdążyliśmy jeszcze nawet pościągać rzeczy z rowerów, a już podeszła do nas pani wraz z synem i proponując nam miejsce pod swoją wiatą z rozpalonym ogniskiem i gorącą wodą na herbatę. Po rozłożeniu namiotów i przebraniu się w suche ubrania skorzystaliśmy z zaproszenia, była to grupka Estończyków mieszkających pod rosyjską granicą, oczywiście na herbacie się nie skończyło. Przesympatyczni ludzie! Do dziś mamy z nimi kontakt.


Kiedy i gdzie następna wyprawa? Co chcecie przekazać osobom, które chciałyby się wybrać rowerami w taką podróż?

Z racji tego, że cała nasza trójka pracuje, wyprawy możemy planować jedynie w ramach urlopu, zazwyczaj jest to przełom lipca i sierpnia. Ciągnie nas na wschód, w związku z tym w przyszłym roku będziemy pedałować po Gruzji, tylko nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądała kwestia transportu rowerów. Chodzi nam po głowie również Skandynawia, a także Ukraina, Rosja i Białoruś więc przez najbliższe lata mamy dużo do zrobienia.

Polecamy i namawiamy na taką formę podróżowania, jadąc rowerem, odczuwamy każdy kawałek drogi, każdy zapach, każde miejsce, zatrzymujemy się, kiedy chcemy i poznajemy mnóstwo nowych ludzi. Jeśli ktoś lubi jeździć rowerem i marzy o podróżach, to jest to wymarzona forma podróżowania właśnie dla każdego! Pierwsza taka wyprawa może wydawać się dosyć kosztowna, kupno bagażnika, sakwy, namiotu itd., ale z drugiej strony nie wydamy więcej niż na wycieczkę z biurem podróży, a satysfakcja jest o niebo większa, rekompensująca wszystkie niedogodności. Nic strasznego, najgorzej pokonać własną psychikę i się na to zdecydować, reszta jest już zdecydowanie łatwiejsza.

Pozdrawiamy Oskara Szkudło z powiatu polkowickiego, który sponsorował nam okazjonalne, sportowe koszulki. Pozdrawiamy wszystkich, którzy w nas wierzyli i motywowali, wszystkich, którzy czytali nasze codzienne relacje na naszych profilach na Facebooku, a także tych, na których pomoc mogliśmy liczyć podczas swoich wypraw. Przywracacie wiarę w ludzi! Pozdrowienia dla wszystkich obecnych oraz przyszłych rowerzystów, podróżników. Jeśli choć jedna osoba po przeczytaniu tego artykułu zdecyduje się na taką podróż, to jest to dla nas wielki sukces, jeśli ktoś nie ma możliwości, to z całą pewnością inaczej spojrzy na obładowanych bagażami rowerzystów. Pamiętajcie! Gorąca kąpiel, herbata, kawałek miejsca w ogrodzie i zaufanie znaczy dla takiego podróżnika o wiele więcej, niż wam się wydaje.



 


Napisz komentarz
Komentarze
Ewelina 09.10.2017 14:07
Super, pozdrawiam cieplutko

Lucyna 08.10.2017 14:53
Jestem z Was dumna :-)

ReklamaENERGO ELECTRIC – GORLICE ul. 11 Listopada 16 – Dzięki połączeniu doświadczeń i potencjału grupy możemy zagwarantować naszym klientom atrakcyjne warunki handlowe.
ReklamaRozpocznij naukę w szkole Żak - szkoły policealne, kursy i szkolenia, licea dla dorosłych - Jasło, ul. Floriańska 17 - tel. 13 446 23 13
ReklamaBudżet Obywatelski MAŁOPOLSKA - złóż wniosek - 1-31 października 2024
AKTUALNOŚCI
Reklama
ReklamaSądecka Jesień Kulturalna 2024 - 6 września 2024 - 6 października 2024 | Koncert Dżem, spektakl Usuń ze znajomych
ReklamaAgencja Detektywistyczna „Biuro Bezpieczeństwa SPECTRUM – detektyw NOWICKI” zaprasza! GORLICE, ul. Michalusa 22
Reklama
Reklama ENERGO ELECTRIC – GORLICE ul. 11 Listopada 16 – Dzięki połączeniu doświadczeń i potencjału grupy możemy zagwarantować naszym klientom atrakcyjne warunki handlowe.